Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy". Rey, czyli kobieca wersja Luke'a Skywalkera [ZDJĘCIA] [VIDEO]

Kevin Maher
GWIEZDNE WOJNY PRZEBUDZENIE MOCY | Leia, Amidala, a teraz Rey - chociaż kobiet w „Gwiezdnych Wojnach” jest o wiele za mało, są charakterystyczne, waleczne i mają coś do powiedzenia. Jedną z głównych bohaterek „GW” jest też producentka Kathleen Kennedy.

Dawno, dawno temu (w roku 1977) w niezbyt odległej galaktyce (w zasadzie w Hollywood) narodziła się saga science fiction „Gwiezdne wojny”. Natychmiast stała się zjawiskiem kulturowym. Przyniosła miliardy dolarów dochodu. Mieliśmy tu facetów latających w przestrzeni kosmicznej, strzelających z broni laserowej i pojedynkujących się na miecze świetlne. Plus - jedna kobieta. To bardzo mało, ale Leia nie była damą w opałach czekającą na ratunek. Pyskata i charakterna księżniczka potrafiła o siebie zadbać. Kiedy widziała, że Han Solo albo jej brat Luke nie radzili sobie w jakiejś sytuacji, brała broń do ręki i strzelała do szturmowców. Miała też jednak w sobie ogromne pokłady wrażliwości, co pokazała m.in. na planecie Endor w stosunku do małych, włochatych Ewoków, a do tego była także niesamowicie kobieca.

"Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy" | Którą postacią z filmu chciałyby być gwiazdy?

Źródło: Agencja TVN/x-news

Pewien czas później - około 1999 roku - saga narodziła się na nowo. Tym razem dała początek cyklowi. Pojawiło się więcej latających w kosmosie facetów. Ten cykl także stał się fenomenem kulturowym. Znowu pojawiła się także kobieta. Ale tym razem była mniej widoczna niż poprzednio. Ot, kręciła się tu i tam. Główną rolą Padme było bycie ukochaną przyszłego Dartha Vadera. Poza tym miała też bliźniaki i umarła przy porodzie. Amidala była jednak królową - potrafiła być władcza i często łamała konwenanse, robiąc co chce - pokazała to m.in. swoim zakazanym małżeńsatwem z rycerzem Jedi.

Teraz na ekrany wszedł VII film serii „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy”. On też zarobi miliardy. I również stanie się zjawiskiem naszej kultury masowej. Analitycy Stanley Morgan przewidują, że wpływy ze sprzedaży biletów sięgną 2 mld dolarów. Kolejne 5 mld wpłynie ze sprzedaży wszystkiego, co tylko może kojarzyć się z sagą. Oczywiście i tu bohaterowie przemierzają przestrzeń kosmiczną. Tym razem jednak - nareszcie! - mamy jedną zasadniczą różnicę. Kobieta w innej roli - już nie jest dodatkiem, ale pierwszoplanową bohaterką, niezależną od mężczyzn. I wreszcie, jak zapowiadają krytycy, czyni na ekranie potwornie dużo.

Producentka Kathleen Kennedy chciała, żeby nowa bohaterka, młoda Rey, mogła skopać „parę męskich tyłków”

Już z trzech wypuszczonych przed premierą zwiastunów wynikało, że od niej właśnie będzie zależeć cała akcja filmu. Większość z nich koncentrowała się właśnie na postaci granej przez mieszkankę Londynu Daisy Ridley - nastolatce imieniem Rey. Mieszka ona na pustynnej planecie Jakku. Bohaterka nie jest zadowolona ze swojego losu, ale gdy nagle na jej kolanach ląduje szturmowiec Finn, nagle wkracza w sam środek akcji. Finna gra również Londyńczyk John Boyega. Rey jeździ swoim śmigaczem i zbiera części wraków, strzela z kosmicznych pistoletów, a ponadto - dzierży kosmiczne włócznie. To kobieca odmiana Luke Skywalkera.

Nie wierzycie? Posłuchajcie producentki filmu Kathleen Kennedy. Kiedyś była prawą ręką Stevena Spielberga. To ono produkowała jego filmy od „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” do „Parku Jurajskiego” i od „Listy Schindlera” do „Lincolna”. Wyprodukowane przez nią filmy zarobiły 11 mld dolarów i otrzymały 120 nominacji do Oscara. Kennedy jest także producentem VII części gwiezdnej sagi i prezesem zarządu Lucasfilm. Funkcję objęła w październiku 2012 roku, gdy twórca „Gwiezdnych wojen” George Lucas sprzedał spółkę wytwórni Disneya za 4 mld dolarów. Jako jedną z najbardziej wpływowych kobiet w branży rozrywkowej Kathleen Kennedy często - słusznie! - porównuje się z Oprah Winfrey i Beyoncé. Krótko po objęciu stanowiska nowa szefowa zaproponowała reżyserię kolejnego odcinka sagi J. J. Abramsowi. Czym zajęła się najpierw Kennedy? Tym, co ma w „Gwiezdnych wojnach” zrobić kobieca bohaterka, by skopać parę męskich tyłków.

- Zaczęliśmy rozmawiać o tym od samego początku - mówi Kennedy. Wraz z mężem także producentem filmowym mieszka w Los Angeles. - J. J. Abrams ma wspaniałą nastoletnią córkę. Sama mam dwie. Oboje byliśmy dogłębnie świadomi, że w roku 2015 - i na przyszłość - wszechświat „Gwiezdnych wojen” muszą nie tylko zaludniać bohaterki, ale też bohaterki znacznie bardziej różnorodne. Już na samym początku, gdy rozmawiałam o filmie z Lucasem mówiliśmy o roli dla dziewczyny.

GWIEZDNE WOJNY: PRZEBUDZENIE MOCY | ZWIASTUN | TRAILER

Kennedy szybko jednak dodaje, że „Przebudzenie Mocy” nawet ze swoim „trzęsieniem ziemi” w kwestii płci, cały czas pozostaje w ogromnej większości w zgodzie z mitologią „Gwiezdnych wojen” stworzoną przez Lucasa cztery dekady temu. Innymi słowy - zagorzałe „doły” wiernych fanów nie muszą obawiać się żadnej radykalnej feministycznej „przeróbki”. Dlaczego? Bo saga po prostu chce dotrzymywać kroku dzisiejszemu uniwersum wielkich przebojów kinowych. A nowe kino rozrywkowe w końcu zdało sobie sprawę, że kobiety mają coś do powiedzenia i nie mogą być tylko dodatkiem do mężczyzn. Te czasy bezpowrotnie już minęły.

Jedną z głównych kobiet w „Gwiezdnych Wojnach” jest teraz właśnie Kennedy, która całą kosmiczną odysesję zna od kuchni. Nieoficjalnie mówi się, że to ona ma w tym całym biznesie ostatnie zdanie.

Moja rozmówczyni bardzo starannie dobiera słowa. Ale i tak od razu zaczynasz podejrzewać, że dla wszystkich związanych z tą produkcją rozmowa o „Gwiezdnych wojnach” i spuściźnie Lucasa jest rzeczą trudną i delikatną. Powiesz, że nowa część odchodzi od formuły tej sagi, natychmiast narazisz się na gniew najbardziej zagorzałych fanów. Napisz, że projekt niemal wszystko zawdzięcza pomysłom Lucasa, a wkurzysz bardziej wyrobionych widzów, których przerażały dziecinne i generowane komputerowo groteskowe sytuacje obecne w poprzednich częściach.

Kennedy zgadza się, że prequele roiły się od efektów specjalnych. Dodaje tylko - Lucas był odpowiedzialny za kwestie związane z dostosowaniem się do dzisiejszego sposobu realizacji efektów specjalnych. Zawsze podkreślał, ze chce, aby „Gwiezdne wojny” służyły też [szybko] zmieniającej się technologii. Nasz film chcieliśmy jednak osadzić w rzeczywistości, a efektów używać tylko dla zwiększania [rezultatu końcowego] tego, co tworzymy.

Kennedy jest równie pewna swego w zapewne bardziej delikatnej kwestii odrzucenia koncepcji Lucasa. On sam w wywiadzie dla „The Washington Post” mówił, że odsunięcie od ekipy tworzącej film przypominało mu rozwód. - Na samym początku realizacji usiedliśmy z Lucasem i w bardzo ogólny sposób omówiliśmy pewne koncepcje i pomysły na fabułę. Wykorzystaliśmy niektóre z jego idei. Jednak gdy praca nad filmem szła do przodu - trwała dwa lata, wciąż dopracowywano scenariusz - on sam nie uczestniczył czynnie w tym procesie. I chyba właśnie to chciał przekazać [opinii] - że sam się wycofał, a my poszliśmy do przodu - mówi Kennedy.

Zapytaj ją jednak o fabułę, a nieco drwiącym tonem powie ci byś nie liczył, że po trzech latach pracy w całkowitej tajemnicy i kompletnym odcięciu od mediów, teraz raptem zdradzi ci jakieś sekrety. Czy rzeczywiście - jak huczy cały Internet - Luke Skywalker jest tym razem złoczyńcą? - Nie rozmawiam na ten temat - śmieje się Kennedy. Czy Han Solo i księżniczka Leia są teraz szczęśliwym małżeństwem? - To ciekawe pytanie. Powiedziałabym, że z pewnością są sobie bliscy. Ktoś używa w filmie zwrotu „Oby rozwód był z tobą?” - Niech pan nie sięga tak daleko! - słyszę w odpowiedzi. Czy „gościnie” wystąpiła komputerowo wygenerowana a znienawidzona przez fanów postać niezbyt rozgarniętego i ciamajdowatego Jar Jar Binksa? - Nie.

Po raz pierwszy Kennedy spotkała się z „Gwiezdnymi wojnami”, gdy miała 23 lata. Studiowała wtedy filmoznawstwo w San Diego. W tym czasie dostrzeganą w tym filmie mieszankę gatunków - częściowo western, po części film wojenny a nawet średniowieczny romans - oraz najnowocześniejsze efekty specjalne wskazywały jej zdaniem, że mamy do czynienia z czymś niezwykle fascynującym. - Uznawaliśmy wtedy, że pojawił się obraz, który zmieni wszystko.

GWIEZDNE WOJNY PRZEBUDZENIE MOCY RECENZJA STAR WARS | ANDRZEJ SOŁTYSIK O FILMIE

Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Po ukończeniu studiów przeniosła się do Hollywood i zaczęła pracę jako sekretarka Stevena Spielberga. Szybko awansowała na jego asystentkę, a później producentkę. Niemal bez wysiłku pięła się po najwyższych szczeblach kariery. Dziś zajmuje pozycję jednej z kilku zaledwie najbardziej wpływowych szefowych w branży kompletnie zdominowanej przez mężczyzn. - Sądzę, że miałam szczęście wylądować w Hollywood w tak zwanej złotej epoce kina. Uwielbiałam każdą minutę swojej roboty i zawsze starałam się zachęcić do podejmowania podobnych prób tak wiele kobiet, ile tylko mogłam. Bo nie jest to żadna harówka. Nie ma żadnego powodu, by mając zdolności i hart ducha nie osiągnąć w tej branży sukcesu.

George Lucas „skaperował” ją podczas lunchu w Nowym Jorku pewnego dnia 2012 roku. - Sądziłam, że spotykamy się towarzysko. Pogadać o rodzinie i tym podobne. Tymczasem Lucas w zasadzie zaproponował jej, by zostawiła pracę ze Spielbergiem i objęła pieczę nad „Gwiezdnymi wojnami”. Uprzedził ją, że jako przyszły zalotnik zapytał o pozwolenie jej „zięcia” - już poprosił słynnego reżysera o błogosławieństwo. - Sądzę, że mówiąc Stevenowi: „Mam zamiar tak zrobić. Co o tym myślisz?” wyrażał po prostu swój szacunek do niego.

Objęcie posady prezes zarządu Lucasfilm i ponowne wprowadzenie na ekrany „Gwiezdnych wojen” przypominało szaloną jazdę kolejką górską. Przeżyła wiele momentów, gdy myślała, że śni. - Zna pan to uczucie - uszczypnijcie mnie. Gdy po raz pierwszy Harrison Ford i Chewie zbliżali się na planie do statku Sokół Millennium wszyscy obecni po prostu „wymiękli”. Coś cudownego - wspomina Kennedy. W pracy było tez jednak mnóstwo stresu i napięć. Przez chwilę zdawało się, że Ford waha się co do przyjęcia propozycji powrotu do roli Hana Solo. - Film oczywiście mógłby obyć się i bez niego. Ale ponieważ wiem jak wielkim jest aktorem - po prostu fantastycznym - nie wyobrażam sobie, by w nim nie zagrał.

Nowych aktorów trzeba było ostrzec przed tym, co oznacza histeria na tle „Gwiezdnych wojen”. Kennedy pamięta jak J. J. Abrams - jeszcze przed skompletowaniem całej obsady - rozmawiał z Ridley i Boyegą. - Jesteście na to gotowi? Bo ta robota zmieni całe wasze życie. Musicie wszystko dobrze przemyśleć i zdawać sobie sprawę, że zmieni się życie wasze i waszych rodzin. A w pewien sposób - wszystko wokół was. Chcę mieć pewność, że dacie sobie z tym radę - mówił reżyser.

Nic nie stoi w miejscu. Już myśli się o realizacji części VIII i IX. Dodajmy projekty oparte na bazie olbrzymiej popularności sagi. Twórcy myślą o pokazaniu wczesnego etapu życia Hana Solo.

Do dnia premiery film oglądał tylko najbardziej ścisły krąg ludzi Hollywood. Byli wśród nich Lucas, Spielberg i szefowie Disneya. - Chcieliśmy by dzień premiery był dokładnie tym, w którym widz zobaczy go po raz pierwszy. Trochę tak jakbyśmy w samym środku grudnia wydali wielkie przyjęcie i zaprosili wszystkich chętnych wiedząc, że nie mogą się już doczekać - dodaje z widocznym zadowoleniem Kennedy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto