Co dalej z Wisłą Kraków? Wnioski po zakończonym sezonie „Białej Gwiazdy” w I lidze
DRUŻYNA ZBUDOWANA TAK, ŻE NIE DAWAŁA GWARANCJI
Po spadku z ekstraklasy za budowę drużyny odpowiedzialny był Jerzy Brzęczek. To on wziął odpowiedzialność za transfery, za kształt ekipy, która miała walczyć o punkty. I dzisiaj z perspektywy czasu można powiedzieć, że nie zbudował zespołu na awans, co najwyżej na środek tabeli w I lidze. Problemem tej drużyny była jakość, ale też odporność na kłopoty na boisku. Wiele można przywoływać przykładów, ale weźmy choćby taki mecz w Tychach, gdzie Wisła dyktowała warunki gry w starciu z GKS-em, objęła prowadzenie, a później straciła kuriozalnego gola na 1:1 i wpadła w takie turbulencje, że już z nich nie wyszła. Takich meczów było więcej. Kilka ruchów, które zrobił Brzęczek, było po prostu niewypałami. Dzisiaj możemy to zdradzić, że np. już latem, gdy Wisła grała sparing z GKS-em Jastrzębie, ludzie z tego klubu mocno dziwili się, że krakowski klub pozyskał Jakuba Niewiadomskiego, który niewiele wcześniej w tym samym Jastrzębiu spędził trochę czasu. Usłyszeliśmy wtedy, że to nie jest piłkarz na Wisłę… Życie to potwierdziło. Takich przykładów było więcej. Weźmy takiego Ivana Bornę Jelicia Baltę. Bijemy się w piersi, sami daliśmy się trochę nabrać, że to jest facet, który w I-ligowych realiach da Wiśle trochę siły fizycznej w drugiej linii. A dał przede wszystkim kiepską grę i trudno się dziwić, że w zimie z ulgą odetchnięto przy Reymonta, gdy się tego zawodnika udało wypchnąć. Bądźmy jednak wobec Jerzego Brzęczka również uczciwi, bo trzeba mu oddać, że przekonał do pozostania w klubie Luisa Fernandeza i sprowadził takich zawodników jak Michał Żyro, Igor Łasicki czy Bartosz Jaroch. To też idzie na jego konto. Największym minusem jest jednak to, że szkoleniowiec ten nie był w stanie opanować kryzysu, w jaki wpadł zespół. Nie został przecież zwolniony po pierwszym zakręcie, dostał naprawdę wielką szansę, bo w dziewięciu klubach na dziesięć, dymisja nastąpiłaby już po spadku z ekstraklasy. Brzęczek miał niezły start, ale później pięć kolejnych meczów bez wygranej nie miało się Wiśle po prostu prawa przydarzyć w I lidze. A dopiero po takiej serii Jerzy Brzęczek z klubu odszedł. Wisła była wtedy w połowie stawki, daleko, daleko za tym, do czego aspirowała.