Brzydkie otoczenie [felieton]

Robi się coraz cieplej. Znikają wielkie połacie śniegu z trawników, chodników i wszelkich zakamarków. Ptaki pięknie ćwierkają i robi się milej na duszy. Jednak to, co odsłania topniejący śnieg, przyprawia o ból głowy. Błoto, brudny piasek, dziury w jezdni i sterty śmieci leżące co krok przypominają, w jakim kraju żyjemy. To, co ukazuje się naszym oczom, to nic innego, jak nasza kultura i dbałość o otoczenie, w którym żyjemy. Sterty petów na przystankach świadczą o tym, że nie wszyscy jeszcze dorośli do wieku dojrzałego.

Ludzie, otrząśnijcie się! Czy wy naprawdę musicie rzucać śmieci gdzie popadnie? Spójrzcie na swoje otoczenie. Czy miło wam mieszkać w takim gnoju? Nie wstyd wam przed samym sobą za ten bałagan? Czy naprawdę myśleliście, że wyrzucone do śniegu śmieci znikną bezpowrotnie? Ile lat trzeba, byście się nauczyli, że śmieci wyrzuca się do kosza? Pytania zadawać można by bez końca, lecz nikt nie zna na nie odpowiedzi.

Nasze piękne miasto Kraków, kolebka kultury polskiej, wygląda jak wysypisko w Baryczy. Czy chcecie być postrzegani, jako naród trzeciego świata? Te śmieci same nie znikną. Miejsc, w których leżą, nikt nigdy nie posprząta, bo niektóre są niedostępne lub bez gospodarza, choć doskonale widoczne. Tu służby porządkowe nie działają tak, jak w Hiszpanii, gdzie za dany rejon odpowiedzialny jest jego opiekun. Fatalny stan chodników i jezdni nie polepsza tego widoku.

Obserwując pozimowe odsłony naszego miasta, jestem wręcz załamany. Kraków stał się tak brudnym miastem, że trzeba kilku lat intensywnego sprzątania, by to miasto oczyścić. To samo nie nastąpi, zwłaszcza że miastu brakuje funduszy na takie inwestycje.

Dbajcie o swoje otoczenie, a będzie się nam wszystkim przyjemniej mieszkać.