- Przyjechałem do Chersonia marszrutką z Odessy - mówi. - Po drodze wiele barykad, nazywanych tu blok postami. Niektóre silnie obsadzone przez żołnierzy. Przed samym Chersoniem ciepło ubrani żołnierze w hełmach z żółto-niebieskimi opaskami kontrolowali nas. Jeden z nich miał całą torbę chleba i pytał, czy ktoś nie potrzebuje. Po przyjeździe na dworzec autobusowy usłyszałem wybuch artyleryjski. Wybuchy powtarzały się co jakieś dwie minuty. Zresztą to tutaj codzienność. W mieście natomiast ciemność. Nie ma też wody, ale mają gaz. Spotkałem Larysę, która mówi, że podczas rosyjskiej okupacji były w obiegu hrywny oraz ruble. Referendum to z kolei lipa. Żołnierze jeździli z bronią po domach i przywozili ludzi do lokali. Czynny jest w namiocie punkt, gdzie możliwe jest naładowanie komórki. Obecni tam żołnierze, kiedy dowiedzieli się, że jestem z Polski poczęstowali naszą konserwą turystyczną, gołąbkami, herbatą. Mogłem się tam także przespać na łóżku polowym. Dowódca żołnierzy pracował poprzednio w Dębicy i nawet się ze mną sfotografował. Przestrzegał też przed rosyjskimi dywersantami, którzy są jeszcze w mieście. Generalnie jednak oni bardzo tu Polaków szanują, Ukrainki przychodziły nawet, żeby mnie wyściskać. To ważne, bo ludzie są tu bardzo nieufni. Dodam jeszcze, że w mieście są zagraniczni dziennikarze. Ja spotkałem między innymi Japończyków.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?