Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Ziobro jak Zorro Prawa i Sprawiedliwości: pojawia się ze szpadą i znika

Redakcja
O tym, jak mogą się potoczyć dalsze losy Zbigniewa Ziobry jeszcze niedawno typowanego na następcę Jarosława Kaczyńskiego - pisze Dorota Kowalska.

Czytaj także: Gubicie się na remontowanym dworcu PKP? Podpowiadamy najkrótszą drogę na perony

Zbigniew Ziobro gra dzisiaj o wszystko, a na pewno o swoją polityczną przyszłość. Nigdy dotąd nie rzucił jednak tak otwarcie wyzwania Jarosławowi Kaczyńskiemu, a trudno byłoby zakładać, że dokładnie nie przemyślał i nie omówił w gronie swoich najbliższych współpracowników szczegółowego planu działania.

Próbie sił w Prawie i Sprawiedliwości przyglądają się i media, i wyborcy, obstawiając kolejne ruchy prezesa i typowanego na jego następcę Zbigniewa Ziobry. Jednak dyskusję o przegranych przez PiS wyborach rozpoczął Tadeusz Cymański, tak jak Ziobro, eurodeputowany stacjonujący na stałe w Brukseli lub Strasburgu.

Dwa tygodnie temu w "Kropce nad i" Moniki Olejnik ocenił, że wynik wyborczy PiS jest dla tej partii porażką. I stwierdził, że w Prawie i Sprawiedliwości powinno się rozpocząć dyskusję na temat wyborów. "W każdej partii powinna być dyskusja po wyborach. W PiS są różne oceny, niewątpliwie mamy do czynienia z porażką. Zdaniem niektórych - dotkliwą. Nie jest to może klęska, bo wynik jest przyzwoity, ale liczyliśmy na nieco więcej" - tłumaczył europoseł. Na jego głowę posypały się gromy, bo Cymańskiego zrugał zarowno szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, jak i młody Adam Hofman znany z niewyparzonego języka.

Po tej krytyce poseł Cymański dał się ponieść emocjom. Jadąc samochodem, udzielił krótkiego wywiadu, w którym nazwał Jarosława Kaczyńskiego człowiekiem "zbyt cwanym", a niektórych kolegów "pachołkami", ale zaznaczył, że rozmawia off the record. Dziennikarz opublikował jednak wypowiedzi pod nazwiskiem. Jak to często bywa, gromy były zapowiedzią prawdziwej burzy.
Pytanie tylko, na ile działania posła Cymańskiego były polityczną wpadką, a na ile zaplanowaną akcją, gdyż o tym, że grupka posłów Prawa i Sprawiedliwości przygotowuje woltę, mówiono nam już tydzień temu.

- Przed tymi wywiadami miałem informację, że Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro wymyślili całą intrygę, przekonali do niej Tadka, bo ten i tak nie ma nic do stracenia. Za dwa lata, jeśli szefem PiS będzie Kaczyński, nie znajdzie się przecież na listach do europarlamentu, więc już od poniedziałku biegał po mediach - opowiadał nam jeszcze w niedzielę jeden z eurodeputowanych.

Plan był więc taki, aby sprowokować burzę i poczekać na reakcję Jarosława Kaczyńskiego, który znalazł się w arcytrudnej sytuacji. Jeśli Cymańskiego w partii zostawi, da sygnał, że każdy może mówić, co chce, a jego władza nie jest absolutna. Jeśli Cymańskiego wyrzuci, wtedy ten złoży do sądu powszechnego skargę na wyrzucenie z partii.

W piątek do akcji wkroczyli osobiście europosłowie Kurski i Ziobro, broniąc w mediach kolegi Cymańskiego, w poniedziałek zaś Ziobro poszedł już zupełnie na całość, udzielając wywiadów "Naszemu Dziennikowi" i "Uważam Rze", w których powtórzył, że przegrane wybory są porażką, w partii potrzeba zmian, a jeśli do nich nie dojdzie, można się spodziewać nowego ugrupowania po prawej stronie sceny politycznej.

Teraz było już jasne, że krakowski polityk rzucił rękawicę prezesowi. - Do niedawna myślałem, że chodzi mu o wzmocnienie swojej pozycji w PiS-ie pod kątem walki o fotel prezesa partii w roku 2014, a może w 2018 albo ewentualnie myśli o kandydowaniu na prezydenta z ramienia PiS w 2015 roku. W tej chwili coraz bardziej wydaje mi się, że chodzi mu o stworzenie własnego ugrupowania, gdzie Zbyszek Ziobro byłby sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem - mówi nam Ryszard Czarnecki, europoseł PiS.

Pierwsze liczenie szabel odbyło się we wtorek, podczas posiedzenia klubu parlamentarnego PiS, na którym pojawili się europosłowie. Ziobro na oczach kolegów został upokorzony przez prezesa. - Rok temu przeszedł z Kaczyńskim na "ty", zatem zaczął: "Jarku, Jarku, chciałbym zabrać głos", na co prezes miał odpowiedzieć: "Panie pośle, nie udzielam panu głosu", i tak kilka razy. Wyglądali jak uczeń i mistrz. Lidera poznaje się po tym, jak reaguje w sytuacjach kryzysowych: Kaczyński zachował zimną krew, Ziobro nie był w stanie zrobić nic - opowiada nam jeden z polityków prawicy obecny na posiedzeniu. I dodaje, że to była totalna klęska Ziobry, o czym świaczy chociażby fakt, że ten wyszedł z budynku dopiero 2 godziny po zakończeniu obrad klubu.

- Zbyszek jest strasznie emocjonalny, szybko traci panowanie nad sobą . Pewnie chodził w kółko i rzucał mięsem, a Kurski go uspokajał, żeby się mógł pokazać dziennikarzom, którzy czekali na zewnątrz - tłumaczy nasz rozmówca.

Pierwsze posiedznie klubu było swego rodzaju próbą sił. Szybko okazało się też, że Ziobro może liczyć na 20 posłów, którzy być może daliby się skusić na opuszczenie szeregów PiS, bo tylu nie poparło kandydatury Mariusza Błaszczaka, człowieka prezesa Kaczyńskiego, na szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości. - Tyle tylko że niegłosowanie na Błaszczaka nie jest jednoznaczne z popraciem Ziobry, ponieważ wielu posłów po prostu Mariusza nie lubi, ale za Zbyszkiem też nie pójdzie - mówi nam jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości. Ale już następnego dnia Andrzej Dera i Arkadiusz Mularczyk otwarcie przyznali, że są "ziobrystami" - jak utarło się nazywać ludzi związanych z eurodeputowanym z Krakowa.

Te deklaracje zbiegły się z decyzją władz klubu PiS, aby o dalszym losie posła Ziobry zadecydował rzecznik dyscyplinarny, więc otwiera się kolejne pole do spekulacji. Co zrobi prezes? Jak zachowa się Ziobro?

Ambicji i waleczności nigdy mu nie brakowało. Ojciec posła Ziobry, Jerzy, przeniósł się do Krynicy z jednego z uzdrowisk dolnośląskich, pracował w firmie, która nosi dziś nazwę Uzdrowisko Krynica-Żegiestów SA. Był też ordynatorem, zastępcą naczelnego lekarza, a w ostatnich latach zastępcą dyrektora naczelnego uzdrowiska ds. lecznictwa.

Jerzy Ziobro nie był człowiekiem wylewnym, otwartym. Razem z żoną mieli wąskie grono znajomych, z którymi się spotykali, a w ostatnich latach życia Jerzego Ziobry wyjeżdżali w odległe podróże zagraniczne, np. do Brazylii czy Meksyku. W uzdrowisku wspominany jest jako szef dobrze zorganizowany i kompetentny, ale oschły, apodyktyczny. Gdy brakowało mu argumentów, podnosił głos. Wagę swych słów lubił podkreślać formułami "My, lekarze..." albo "My, dyrektorzy...". Z Krystyną, absolwentką Śląskiej Akademii Medycznej, ożenił się w 1969 r. W Krynicy uchodziła za najlepszego dentystę, zwłaszcza że praktykę zdobywała za granicą.

Jako jedna z pierwszych stomatologów w okolicy uzyskała też uprawnienia protetyczne. Krystyna Ziobro uważana jest za kobietę ciepłą, pogodną. Taka też okazuje się w osobistym kontakcie. Jeszcze niedawno, jak powiedziała nam jedna z osób bliskich Ziobrom, woziła synowi do Krakowa pierożki.

To ona namawiała Zbigniewa Ziobrę, by poszedł w ślady rodziców i wybrał studia medyczne. Załatwiała mu nawet korepetycje z kilku przedmiotów, aby mógł poradzić sobie z egzaminem wstępnym. Wybrał jednak prawo. W wywiadzie udzielonym dla "Dużego Formatu" Ziobro opowiadał, że jako nastolatek w rodzinnej Krynicy nie należał do żadnej grupy rówieśniczej, był mało wysportowany, uwielbiał za to czytać książki i chodzić po górach z psem.

Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim i aplikacji w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach został doradcą ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego. Założył też w Krakowie z Witoldem Gadowskim Stowarzyszenie Katon i Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw. Brał udział w pracach nad programem "Bezpieczny Kraków", który został przyjęty przez Radę Miasta Krakowa w 1999. - Ambitny i pracowity. Zawsze wiedział, czego chce - mówi nam osoba znająca Ziobrę z czasów Katonu.

W marcu2001 Ziobro został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości i jednym z najbliższych współpracowników ministra Lecha Kaczyńskiego. Odszedł z pracy w resorcie po jego zdymisjonowaniu. Ale prawdziwa sława przyszła, kiedy zasiadł w sejmowej komisji śledczej, która miała wyjaśnić tzw. aferę Rywina.

To ona tak naprawdę stała się dla niego odskocznią do wielkiej kariery. Ziobro jawił się w niej jako polityk odważny, bezkompromisowy, próbujący dojść prawdy. Wtedy też zaczął przychodzić do Radia Maryja. - Był chyba pierwszym politykiem PiS, który zaczął się tam pojawiać, bo wtedy ojciec dyrektor przychylny był Lidze Polskich Rodzin. Ale Bogdan Kopczyński, polityk LPR zasiadający w komisji Rywina, stał się, najdelikatniej mówiąc, nieobliczalny, a kogoś do studia trzeba było zapraszać, więc padło na Zbyszka - mówi nam jeden z polityków prawicy. Ziobro zdobywał medialną sławę.

Potem było stanowisko ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. I specjalna konferencja prasowa, na której Ziobro z ówczesnym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszem Kamińskim, przedstawiając okoliczności zatrzymania szefa Kliniki Kardiochirurgii Szpitala MSWiA Mirosława G., poinformowali, że prokurator przedstawił lekarzowi 20 zarzutów, w tym zarzut zabójstwa w zamiarze ewentualnym.

To wtedy padły słynne słowa, które na długo przylgnęły do Zbigniewa Ziobry. "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie"- powiedział wówczas w blasku fleszy Ziobro, za co, decyzją sądu, publicznie przeprosił warszawskiego kardiochirurga. Praca w ministerstwie, którą stracił po upadku rządów PiS, pokazała Ziobrę jako człowieka kochającego media, uwielbiającego błyszczeć, być w centrum uwagi. - Prywatnie, Zbyszek jest zupełnie inny: po prostu nudny i monotematyczny. Oprócz spraw związanych z wymiarem sprawiedliwości nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Na temat polityki międzynarodowej, spraw społecznych czy gospodarki ma raczej banalne przemyślenia - mówi jeden z polityków PiS. I podkreśla to co wszyscy nasi rozmówcy, mianowicie że Ziobro towarzysko jest mało ciekawy, żeby nie powiedzieć - drętwy. Zawsze z tyłu, jakby wycofany.

Niektórzy dodają jednak szybko, że przy tym jest grzeczny, sympatyczny i bardzo ułożony. - Zupełnie inny niż w polityce. Tu ujawniają się wszystkie jego ambicje i wielkie, jak strusie jajo, ego. Ma wszystkie wady Kaczyńskiego: wymaga posłuszeństwa, lojalności, jest autorytarny, podejrzliwy, ale niestety nie ma żadnej z jego zalet - tłumaczy nam jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości. - Kaczyński ma charyzmę i ludzie idą za nim od lat, Ziobro posłuszeństwo wymusza strachem, lecz w czasach trudnych to za mało. Poza tym Kaczyński przy osobistym poznaniu zyskuje, Ziobro zaś traci - dodaje poseł prawicy.

Kaczyński nigdy ponoć nie darzył Ziobry szczególną sympatią, choć mówiło się o nim "delfin", "następca prezesa". Wyborcy za to Ziobrę pokochali. W wyborach do europarlamentu dostał w Krakowie 340 tys. głosów, to drugi wynik w kraju po Jerzym Buzku, a prezydenckie sondaże robione w czasie kiedybył ministrem sprawiedliwości dawały mu nawet szanse na zwycięstwo - i to budowało siłę krakowskiego polityka.

- Ludzi pociągają postaci złamane, wielowymiarowe, a taki jest Zbyszek. Z jednej strony grzeczny chłopiec, z drugiej, ambitny polityk, z jednej, twardy szeryf, z drugiej "wymarzony zięć" - śmieje się jeden z polityków prawicy.

W Ziobrze zakochane są ponoć starsze słuchaczki Radia Maryja, gdyż - jak mówią jego koledzy - jawi się im jako wymarzony materiał na zięcia albo wnuka. Dzisiaj z tym zięciem byłoby jednak trudno, bo Zbigniew Ziobro ożenił się z Patrycją Kotecką, kiedyś dziennikarką, i lada dzień zostanie ojcem Jasia.

I tak jak w życiu prywatnym, w politycznym przed Ziobrą stoi dzisiaj bardzo dorosłe zadanie. Jak z niego wybrnie, zależy także od prezesa. Jeśli Jarosław Kaczyński zdecyduje się oszczędzić Ziobrę i zostawić go w PiS, może mu grozić ciągłe, uporczywe nękanie i poniżanie. - Jeżeli Ziobro zostanie, przegra, gdyż będzie to znaczyło, że nie stać go na odwagę, a Kaczyński nigdy nie pozwoli mu się odbudować - uważa jeden z posłów. Drugi jednaj podkreśla, że Ziobro, zostając w PiS, będzie pierwszym politykiem, który ośmielił się na krytykę i zachował partyjną legitymację.

Nowemu ugrupowaniu, które miałby zakładać Ziobro, niewiele osób wróży sukces, lecz krakowski polityk ma jeszcze dwa i pół roku spokoju w europarlamencie, więc może spokojnie zwierać szyki i walczyć o kolejne szable w Sejmie. I jak się zdaje, to mu pozostanie, bo wszyscy nasi rozmówy mówią zgodnie: "Prezes tym razem odstrzeli swojego niedoszłego następcę".

Współpraca: Marek Bartosik

Stare mapy Krakowa! Sprawdź, jak wyglądało miasto w 1836 r. i znajdź swoją ulicę!

Wisła Kraków: archiwalne stroje "Białej Gwiazdy" z ostatnich stu lat [ZDJĘCIA]

Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto