Zbigniew Kordela: W Unii Tarnów spokoju nie będzie

- Jaką notę wystawiłby Pan podopiecznym za rundę jesienną? - pytamy trenera tarnowskiej drużyny.

- Plus trzy. Biorąc nawet pod uwagę braki w kadrze, powinniśmy grać lepiej. Na pewno w pierwszej fazie rozgrywek mogliśmy zdobyć o kilka punktów więcej, no i wygrać ze Stalą Sanok. To minimum.

- Dlaczego nie zostało to osiągnięte?
- Zabrakło doświadczonych piłkarzy, a młodzież nie zawsze grała z determinacją i poświęceniem. Pod uwagę trzeba brać również serię kontuzji. W pełnej dyspozycji nie byli przecież chociażby Wójcik, Krzysztof Palej, Gąsior, Góral. W kilku meczach zabrakło piłkarzy pauzujących za kartki, a przy naszym stanie posiadania absencja jednego-dwóch graczy jest istotnym osłabieniem.

- Oceny indywidualneÉ

- Większość piłkarzy zagrała poniżej możliwości. Krzysiek Palej miał jeden z najsłabszych sezonów w karierze, Kędzior gorszy niż wiosną, Wstępnik bardzo nierówny, Góral w sumie nijaki, chociaż usprawiedliwia go nieco kontuzja, Kozioł zbyt często ,wymyślał" grę, na jaką go jeszcze nie stać. Zadowolony mogę być z Jarmuły, który mimo młodego wieku nie odbiegał poziomem od doświadczonych graczy, więcej niż przyzwoicie prezentował się Jarek Palej, ale i on wiosną grał lepiej, przybłyski wysokiej klasy miał Radliński, poniżej solidnego poziomu nie schodził Popiela.

- Spodziewa się Pan spokojnej zimy, czy runda rewanżowa znów zacznie się od strajku piłkarzy?

- U nas jeszcze długo nie będzie spokojnie. Nadal nie widać stabilizacji pozwalającej na stwierdzenie, że mamy budżet i gwarancje finansowe. Cały czas szarpanina, a w okres przygotowawczy tradycyjnie wchodzimy z zadłużeniem. Piłkarze do tej sytuacji zdążyli się już chyba przyzwyczaić, więc nie podejrzewam, aby podjęli jakieś drastyczne środki.

- Zmiany w kadrzeÉ

- W naszej sytuacji jest wszystko możliwe. Nikt przecież nie ma kontraktu, piłkarze mogą więc odejść właściwie z dnia na dzień, jeżeli tylko znajdzie się kupiec. My z kolei będziemy się zastanawiać nad uzupełnieniem piłkarzami z IV czy V ligi.

- Przed sezonem także się zastanawialiście i - poza Gąsiorem - na zastanawianiu się skończyło?

- Jeżeli piłkarze z V ligi mają u siebie lepsze warunki niż my możemy im zaoferować, jeżeli kluby ,krzyczą" takie ceny jak Żabno za Urbana, to o uzupełnieniu składu można tylko pomarzyć.

- Czy w oparciu o zawodników, których ma Pan w szerokiej kadrze, można pokusić się o stworzenie zespołu, który za 3-4 lata powalczy o II ligę.

- Nie sądzę. To będzie zespół, który może grać na przyzwoitym poziomie w III lidze, ale nic ponadto. Bez uzupełnień się nie obejdzie. Nasi wychowankowie, przynajmniej teraz, poza nielicznymi wyjątkami, nie prezentują poziomu dającego nadzieję na występy na wyższym szczeblu. Samymi średniakami nie da się tymczasem grać w II lidze, musi być kilku ponadprzeciętnych graczy.

- Przez lata Unia opierała się na wychowankach, to była siła klubu. Co się stało?

- To były zupełnie inne czasy. Klub fundował obiady, zwracał koszty dojazdów na zajęcia, organizował obozy. W efekcie możliwe było prowadzenie bardzo szerokiego naboru. Zostawali najlepsi i grali w ścisłych czołówkach lig młodzieżowych. Do pierwszego zespołu trafiali zawodnicy bardzo dobrze przygotowani. Dziś wiele wydatków muszą pokrywać rodzice, a nie wszystkich na to stać. Nie zawsze dobra praca z młodzieżą ma jednak przełożenie na seniorów. Przykładem chociażby Hutnik, którego siła, mimo doskonałych wyników zespołów młodzieżowych, opiera się na piłkarzach z zewnątrz.

- Nie boli Pana, że w ponad 120-tysięcznym mieście na mecz dobrego zespołu III ligi przychodzi 200-300 osób?

- Teraz już nie nie. Bolało mnie w II lidze, gdy po 11 latach gry na niższym szczeblu, przychodziło średnio 2 tysiące widzów, a w ostatnim sezonie po kilkuset. Czego więc teraz można oczekiwać?

Na zdj. Zbigniew Kordela