Chciałabym, żeby spoczywał tu, w Bukownie, gdzie cała jego rodzina. Nie na pustkowiu - szlocha Stanisława Ślusarska, babcia starszego szeregowego Grzegorza Noska, który zginął w niedzielę w Iraku. W krakowskich koszarach 16. Batalionu Powietrzno-Desantowego - jednostce, w której służył także drugi poległy, ppor. Daniel Różyński, uczczono wczoraj pamięć obu żołnierzy. Podobnie w 15. Batalionie Saperów w Orzyszu, gdzie służył trzeci poległy - ppor. Piotr Mazurek.
Prawdopodobnie dziś ciała żołnierzy wrócą do Polski. Krakowska 6. Brygada Desantowo-Szturmowa podjęła już przygotowania do ich godnego przyjęcia. Trzej inni żołnierze, którzy w niedzielę odnieśli rany, leżą w szpitalu polowym w Karbali. Jak poinformował dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe gen. Andrzej Ekiert, ich stan jest stabilny. - Nie da się zmienić prowadzenia patrolu saperskiego. Ładunek podłożony na drodze, sześć pocisków 155 mm, dwie bomby lotnicze po sto kilogramów trzeba po prostu podjąć - mówi gen. Ekiert.
Do zamachu przyznała się grupa jordańskiego terrorysty Abu Musaba al-Zarkawiego. Polacy zostali zaatakowani przez napastników uzbrojonych w broń maszynową, w okolicy miejscowości Maszru, 30 km od obozu Babilon.
Jakby coś przeczuwał
Dom w podolkuskim Bukownie. Maleńki, wymalowany na żółto pokój, na ścianach święte obrazki, w oknach kwiatki. Tu przez większą część życia mieszkał Grzegorz Nosek. - Jeszcze rok temu tu był, zanim dostał mieszkanie w Jaworznie i wyprowadził się z żoną. Wszyscy go pamiętają. Sąsiedzi, koledzyÉ To był dobry chłopak, zaradny i pracowity. Ci, co go znali, nie mogą uwierzyć, co się stało - opowiada drżącym głosem Stanisława Ślusarska, która dla Grzegorza była bardziej mamą niż babcią. Opiekowała się nim, gdy w wieku dwunastu lat stracił matkę.
Łzy w Bukownie
Całe życie Grzegorza Noska było związane z ziemią olkuską. Po podstawówce w Bukownie skończył Liceum Ekonomiczne w Olkuszu. - Chciał się uczyć, zaczął studia w Katowicach. Było mu ciężko, pracował po nocach, by zarobić na naukę. Nie podołał i do wojska poszedł, by zarobić na utrzymanie - wspomina babcia.
Na ławie w pokoju Grzegorza porozrzucane ślubne zdjęcia. Uśmiechnięty, przytula żonę Monikę. - Ojciec Grzesia zmarł tuż przed jego zaręczynami, chłopak nawet nie zdążył mu o tym powiedzieć - dodaje wujek poległego żołnierza.
Grzegorz i Monika pobrali się trzy lata temu, nie mieli dzieci.
- Tuż po ślubie Grzesiu wyjechał na misję do Bośni. W maju kończył mu się kontrakt, ale chciał zostać w wojsku - mówi pani Stanisława. Ostatni raz widziała go tuż przed wyjazdem. Przyjechał się pożegnać. - To było inne pożegnanie niż przed wyjazdem do Bośni. Był smutny, powiedział: ,babciu, chyba więcej się nie zobaczymy". Boże, jakby coś przeczuwał, jakby wiedział, że już stamtąd nie wróci - płacze kobieta.
Rodzina Grzegorza Noska pragnie, by został pochowany na cmentarzu w Bukownie, gdzie spoczywają jego rodzice, dziadek i wujostwo. - Choć tyle by po nim pozostało, że miałabym gdzie świeczkę zapalić - mówi ze łzami pani Stanisława.
Żałoba w batalionie
W krakowskich koszarach 16. Batalionu Powietrzno-Desantowego życie płynie niby normalnie. Odbywają się zajęcia, żołnierze maszerują, ćwiczą, są wartyÉ Wyczuwa się jednak smutek i powagę. Flagę opuszczono do połowy wysokości masztu. Na porannym apelu uczczono pamięć poległych w Iraku kolegów.
Pochodzący z Gdańska podporucznik Dariusz Różyński przyszedł do batalionu przed rokiem. Jako prymus Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych mógł wybierać jednostkę. Bez wahania zdecydował się na słnyne krakowskie ,czerwone berety". Pierwsze stanowisko - dowódca plutonu szturmowego.
- Sprawdził się doskonale - mówi kpt. Waldemar Róg, szef sztabu 16. batalionu. Jego pluton miał świetne wyniki szkolenia. Prawdziwy zawodowiec. Po pierwszym kroku w karierze wojskowej nastąpił kolejny - wyjazd na misję. Potem miał trafić do sztabu batalionu.
Starsi szeregowi nadterminowi Przemysław Zydroń i Tomasz Dubas wspominają Grzegorza Noska, kolegę z kompanii zaopatrzenia. - Razem rozpoczynaliśmy służbę w 2000 roku - mówią. - Był pełen życzliwości. Interesował się motoryzacją, jednak prawdziwą jego pasją było wojsko. Chciał zostać na stałe. Po pierwszej misji w Bośni teraz, jakby w nagrodę, pojechał do Iraku. Był kierowcą, jeździł ciężarówkami i samochodami terenowymi.
Nie mieli szans
Chorąży Zbigniew Dąbkiewicz, który służył w Iraku podczas drugiej zmiany polskiego kontyngentu uważa, że atak na Polaków, podczas którego zginęli żołnierze 16. batalionu był starannie przygotowany. - Nie mieli szans - mówi. - Byli wystawieni jak na tarczy. Żołnierze nie boją się walki bezpośredniej. Wiedzą, że chronią ich samochody, hełmy, kamizelki, że są dobrze wyszkoleni, wiedzą jak się zachować w danej sytuacji, mogą liczyć na wsparcie. Ale w przypadku zasadzki wszystko bierze w łeb. Przeciwnikom udało się zatrzymać cały konwój, a zasada jest taka, że konwoje poruszają się z wielką prędkością (minimum 70 km/h), by utrudnić trafienie z granatnika. Jeśli padają strzały, konwój odpowiada ogniem i jak najszybciej odjeżdża. Coś musiało naszych chłopców powstrzymać.
Kpt. Czesław Mól, oficer wychowawczy 16. batalionu informuje, że nie są jeszcze znane szczegóły ani termin ceremoni pogrzebowych. Odbędą się one w miejscach wskazanych przez rodziny. Pełniący obowiązki dowódcy brygady ppłk Józef Matuszyk i dowódca 16. batalionu mjr Adam Stępień załatwiają formalności.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?