Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakonnik oskarżony o fake newsy na temat Ukrainy i wojny nie przyznaje się do winy. Benedyktyni szukają świadków

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Opactwo Benedyktynów w Tyńcu
Opactwo Benedyktynów w Tyńcu Adam Wojnar - zdjęcie archiwalne
Ojciec Jacek, zakonnik, który według parafian z kościoła w Stanisławiu Dolnym miał w kazaniu powielać kremlowską propagandę, obrażać Ukrainki i głosić kontrowersyjne obyczajowo poglądy nie przyznaje się do winy. Jego przełożeni z opactwa Benedyktynów w Tyńcu zamierzają go ukarać, ale dopiero, gdy potwierdzą się relacje świadków zdarzenia. Zakonnicy nadal będą badać tę sprawę.

O skandalu w parafii Stanisława Męczennika w Stanisławiu Dolnym k. Kalwarii Zebrzydowskiej w powiecie wadowickim "Gazeta Krakowska" pisała w sobotę (2.04.2022).

Przypomnijmy. W niedzielę, 27 marca, wierni podczas mszy oburzeni wychodzili z kościoła. Według świadków, stało się to tuż po tym, jak ksiądz Jacek, benedyktyn z Tyńca, mówi w kazaniu m.in. że wojnę na Ukrainie wywołali Amerykanie, a teraz chcą wszystko zwalić na Rosjan. - Twierdził też, że polskie kobiety powinny uważać na Ukrainki, które tu przyjechały, bo te zaraz zaczną uwodzić i odbijać im mężów oraz, że Jezus niektórych ludzi wypluwa - opowiadają nam mieszkańcy. Dzień później, jak ustaliliśmy, podczas rekolekcji ten sam duchowny miał "nieodpowiednio" odzywać się do dzieci z tutejszej podstawówki.

Więcej na ten temat piszemy tu:

Benedyktyn został ściągnięty do parafii w Stanisławiu Dolnym przez proboszcza w zastępstwie innego duchownego, który miał przyjechać, by głosić rekolekcje: na niedzielnej mszy oraz podczas poniedziałkowego spotkania z uczniami miejscowej podstawówki. Robi to już zresztą od lat w różnych małopolskich parafiach.

Z ojcem Jackiem nie udało się nam skontaktować. Przesłaliśmy mu w piątek (1.04.2022) pytania i chcieliśmy zapytać o jego wersję wydarzeń. Do poniedziałku (4.04.2002) nie otrzymaliśmy jednak od niego żadnej odpowiedzi. Mnich trafił jednak "na dywanik" swoich przełożonych z opactwa w podkrakowskim Tyńcu.

Zaraz po nagłośnieniu sprawy rozmowę z zakonnikiem przeprowadził przełożony opactwa, w toku której zakonnik stanowczo odrzucił oskarżenia - poinformowali w poniedziałek (4.04.2022) benedyktyni.

Zakonnicy poszukują świadków tego zdarzenia

Opactwo podejmuje próby zweryfikowania relacji wiernych i o ile doniesienia się potwierdzą, zakonnik zostanie upomniany, zaś opactwo rozważy zastosowanie innych środków dyscyplinarnych, włącznie z zawieszeniem działalności kaznodziejskiej mnicha. Dziękujemy wiernym, że zwracają uwagę na nadużycia i nie godzą się na to, by z ambony głoszono krzywdzące treści - czytamy w poniedziałkowym oświadczeniu zakonników.

Opisaną przez nas wersję wydarzeń potwierdzają m.in mieszkańcy wsi na facebookowym profilu lokalnej społeczności.

Z kolei pod poniedziałkowym oświadczeniem opactwa na Facebooku internauci skarżą się, że ojcu Jackowi już wcześniej zdarzało się głosić kontrowersyjne treści w kościele.

To nie jest żadna niespodzianka dla kogokolwiek, kto wcześniej był na jakimś kazaniu księdza J. Publiczne ruganie konkretnych osób z parafii za styl życia lub przyjmowanie komunii na rękę (w środku pandemii), a nawet zalecenia o "wychowawczym" karceniu dzieci - to wszystko dotąd uchodziło - pisze pan Maciej.

Już przed weekendem proboszcz miejscowej parafii, ks. Józef Piasecki, powiedział "Gazecie Krakowskiej", że co prawda także nie słyszał wypowiadanych przez zakonnika słów osobiście, ale widział jak rzeczywiście w trakcie jego kazania ludzie opuszczali kościół. Zaznaczył też, że rozmawiał o tych wydarzeniach z ojcem Jackiem już po mszy. Jak ustaliła "Gazeta Krakowska", wśród osób, które oburzone słowami duchownego demonstracyjnie wyszły tego dnia z kościoła była m.in. ciężarna Ukrainka z dwójką małych dzieci oraz mieszkaniec Stanisławia Dolnego, u którego zamieszkała po przekroczeniu granicy.

To bardzo szanowany tu człowiek, wiarygodny, zaangażowany w sprawy kościoła, zresztą szkolny znajomy dyrektorki podstawówki - mówi nasz rozmówca.

Mieszkańcy prosili nas, by nie publikować ich nazwisk. Tłumaczyli, że boją się ostracyzmu.

To mała wieś, a parafia jest tylko jedna, nie chcemy mieć w przyszłości problemów np. przy chrztach, ślubach albo pogrzebach - wyjaśniali naszemu reporterowi.

Podczas wielkopostnych rekolekcji o. Jacek miał mówić dzieciom, m.in. że klasy powinno się dzielić na te dla mądrych i dla głupich.

FLESZ - Rosjanie grabią i gwałcą Ukrainki

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto