- Była bardzo miła obsługa. Nic nie wskazywało na to co się stanie – mówiła o przyczynach zainwestowania w Amber Gold, 39-latka ze Starogardu Gdańskiego, Angelika K., o której pozwie pisaliśmy wcześniej:
Jak tłumaczyła pierwszą umowę z parabankiem na kwotę ok. 100 tys. zł zawarła w marcu 2012 roku, a przedłużyła ją trzy miesiące później. Powiedziała, że dokumenty przejrzała pobieżnie i nie porównywała innych opcji inwestycyjnych, a decyzję podjęła następnego dnia po rozmowie z obsługą, bez jakiejkolwiek konsultacji. - Słyszałam, że dużo osób inwestowało – dodała.
Kobieta płakała, kiedy opowiadała o tym, że w drugiej połowie 2012 r. dowiedziała się, że została oszukana. Jak zeznała przed zawarciem umowy nie znała nazwiska Marcina P. i jego żony Katarzyny – twórców spółki, dziś oskarżonych w głośnym procesie.
- Gdyby była jakaś wzmianka w prasie na pewno nie wpłaciłabym pieniążków. Mówię o wzmiance o tym z kim mam do czynienia, że był karany. Wystarczyło zmienić nazwisko i otworzyć wszystko od nowa – mówiła o działaniu mężczyzny. Twierdziła, że po złożeniu w prokuraturze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa miała od jednego ze śledczych usłyszeć: - „Można o tych pieniądzach zapomnieć”.
Sędzia Michał Jank delegowany do Sądu Okręgowego w Gdańsku zdecydował o dołączeniu do akt sprawy dokumentacji zawiadomień do prokuratury i dochodzenia w sprawie Amber Gold. Od pisma Komisji Nadzoru Finansowego z 2009 roku przez kolejne postanowienia Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz, które sprawiały, że postępowanie nie posuwało się naprzód przez 2,5 roku. Wbrew woli pełnomocnika kobiety sędzia odmówił powołania na świadków m.in. referenta sprawy Amber Gold - prok. Barbary Kijanko, jej przełożonego - prok. Witolda Niesiołowskiego i ich zwierzchników aż po prokuratora generalnego - Andrzeja Seremta, ówczesnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina oraz Marcina P. i członków sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold.
- Niewątpliwie mamy do czynienia ze szkodą, mamy do czynienia ze związkiem przyczynowym, gdyż prowadzenie tego postępowania w sposób właściwy doprowadziłoby do ustalenia okoliczności przestępstwa – wymieniał w mowie końcowej radca prawny, Szymon Szytniewski, reprezentujący poszkodowaną przez AG klientkę. - „Zadaniem prokuratury jest strzeżenie praworządności i czuwanie nad ściganiem przestępstw. To zadanie jest realizowane poprzez prowadzenie lub nadzorowanie postępowania przygotowawczego” - cytował obowiązki zapisane w prawie o prokuraturze, których jak twierdził śledczy z Wrzeszcza nie dopełnili. - Zarzuty Marcinowi P. powinny zostać postawione co najmniej w 2010 roku, a najpóźniej w 2011 roku – mówił. - Przez półtora roku prokuratura nie robi totalnie nic. A w tym czasie ludzie dalej wpłacają pieniądze, KNF działa i wysyła kolejne pisma, ale w mediach nic o tym nie ma. W kwietniu 2012 mamy podjęcie postępowania i w ciągu 3-4 miesięcy są pierwsze wyniki. Po przejęciu przez ABW w ciągu dwóch miesięcy zgromadzono dowody, które pozwoliły postawić zarzuty Marcinowi P. Karalność Marcina P. sprawdzono dopiero w 2012 roku po wznowieniu śledztwa. Powódka podpisała umowę w marcu 2012 r. to było po ponad 3 latach działalności, przestępczej – działalności tego podmiotu – wymieniał.
- Chciałem zwrócić uwagę na dość oczywisty brak normalnego związku przyczynowo, pomiędzy ewentualnymi zaniedbaniami prokuratury a faktem, że powódka podpisała tę umowę. Powódka podpisywała umowę sama – nikt jej do niczego nie zmuszał. Każdy oczywiście może w różny sposób analizować zasadność czy bezpieczeństwo zawieranych umów, ale tutaj zostało ono przeprowadzone w ten czy inny sposób – powiedział radca prawny Paweł Dobroczek, przedstawiciel Prokuratury Generalnej. - Chciałbym zwrócić uwagę na to, że informacje o nieprawidłowościach w działaniu Amber Gold były znane w 2010 roku. Strona pozwana dołączyła wydruki internetowe – powiedział i zastrzegł, że nie chodziło o artykuły z prasy specjalistycznej, ale zwykłych gazet codziennych. - Wysoki sądzie strona pozwana podtrzymuje zarzut przedawnienia roszczenia – mówił dalej wskazując na fakt, że Angelika M. sama zeznała przed sądem, że zawiadomienie do prokuratury złożyła latem 2012 roku, więc „już wówczas wiedziała, że środków nie odzyska”, a to oznacza, że 3-letni termin przedawnienia roszczenia upłynął niemal 2 lata temu. - Niezależnie od tego, że roszczenie jest przedawnione, ono jest również przedwczesne w tym sensie, że na dzisiaj nie istnieje możliwość wyliczenia szkody powódki – stwierdził wskazując, że podstawą do wyliczenia szkody będzie dopiero zakończenie – wciąż trwającego – postępowania upadłościowego w sprawie Amber Gold.
Ogłoszenie wyroku sąd zapowiedział na 31 maja.
Marcin P. na razie nie będzie zeznawał przed komisją śledczą ws. Amber Gold. "Może to godzić w jego linię obrony".
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?