Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójcy kierowcy spod Krakowa grozi dożywocie

Artur Drożdżak
Oskarżony Dawid G.
Oskarżony Dawid G. Artur Drożdżak
Sądowy finał zabójstwa kierowcy busa. Oskarżony żali się na brutalne działanie policji.

- Ja nie zabiłem kierowcy busa, a tylko go okradłem. Wziąłem mu 320 zł - bronił się na sali rozpraw 30-letni Dawid G. oskarżony o zabójstwo 49-letniego Józefa Hajdera. Proces 30-latka rozpoczął się przed krakowskim sądem, grozi mu dożywocie.

Zaraz po zabójstwie, do którego doszło w Chobocie pod Wieliczką 20 października ub.r., Dawid G. przyznał się do winy. Był ostatnim pasażerem z Krakowa, na końcowym przystanku chciał ukraść busa, by pojechać do dawno nie widzianej konkubiny i syna, którzy mieszkali pod Brzeskiem. Szarpał się z kierowcą, który nie chciał mu wydać kluczyków, zadał mu nożem cios w plecy, okradł, polami uciekł do domu rodziców, zacierał ślady zbrodni. Wpadł po dwóch dniach. Teraz zmienił wersję zdarzeń.

- Policja mnie straszyła, więc na przesłuchaniu przyznałem się do winy. Mówili, że jak tego nie zrobię, przestrzelą mi kolana. Na komisariacie bili mnie i kopali - bronił się na sali rozpraw wysoki, szczupły, ubrany w dżinsy i czarną koszulę, ostrzyżony najeża 30-latek.

- Ale pan był przesłuchiwany przez prokuratora, a nie policjantów. To kogo się pan bał ? - dopytywała się sędzia Aleksandra Sołtysińska-Łaszczyca. Dawid G. kręcił, że ci sami policjanci doprowadzali go na to przesłuchanie, dalej był w strachu, pobity nie mógł wytrzymać bólu, więc przyznał się do zbrodni, której nie dokonał.

Wierzę synowi, że nie zabił. Kradzieży mógł się dopuścić, ale nie zabójstwa

- A było tak, że jechałem po pracy busem do domu, usnąłem, a gdy się obudziłem na pętli w Chobocie, kierowcy nigdzie nie było. Skorzystałem z okazji, bo miałem 15 tys. zł długów i zabrałem mu dwie saszetki, w jednej były pieniądze, w drugiej jakieś kartki, które spaliłem - opowiadał. Wychodząc na stopniu busa znalazł zakrwawiony nóż, zabrał go do domu, ukrył za łóżkiem. Pieniądze dał ojcu i mówił, że to zaliczka z pracy.

- Wierzę synowi, że nie zabił. Kradzieży mógł się dopuścić, ale nie zabójstwa - na sądowym korytarzu Stanisław G. broni syna. I chwali, że spokojny, pracowity, kiedyś razem sobie dorabiali, syn jako hydraulik, a ostatnio jako kierowca wózków widłowych.

- Ma troje dzieci, dwójkę z małżeństwa oraz syna z obecną konkubiną Lucyną G. Ja mam z nimi kontakt - opowiada. Nagle do rozmowy wtrąca się Krzysztof Hajder, syn zamordowanego: - Nieźle pan syna wychował! Stanisław G. odbija piłeczkę: - Życzę panu, by nie znalazł się w takiej sytuacji jak ja teraz.

Hajder z siostrą są oskarżycielami posiłkowymi na procesie. Widać, że go bardzo przeżywają. - Tata pół roku pracował w tej firmie przewozowej, był zawodowym kierowcą - wzdycha Krzysztof Hajder. Dodaje, że zarówno oskarżony, jak i jego rodzina nie odezwali się po tragedii, nie napisali słowa przepraszam. Jakiej kary oczekuje dla Dawida G. ?

- Wiadomo, że za to co zrobił, powinna być tylko jedna. Najwyższa - mówi krótko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zabójcy kierowcy spod Krakowa grozi dożywocie - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto