Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła - Lechia. Adam Buksa przed meczem z Wisłą Kraków

Łukasz Madej
W towarzyskim meczu z Juventusem Turyn Adam Buksa (nr 18) strzelił jedyną bramkę dla Lechii
W towarzyskim meczu z Juventusem Turyn Adam Buksa (nr 18) strzelił jedyną bramkę dla Lechii Przemysław Świderski
Przy okazji jednego ze spotkań wigilijnych wziąłem autograf od Kazimierza Moskala - opowiada Adam Buksa, który w niedzielę jako piłkarz Lechii wróci na stadion Wisły.

Szukając pozapiłkarskich informacji na Pana temat można trafić na krakowskie "Piwnice Win Importowanych" i zdanie: "Adam Buksa - dyrektor, prezes". To Pański ojciec, zgadza się?
Nazwa firmy jest mi znana, natomiast nie przybliżę skąd. W ogóle myślałem, że będziemy rozmawiać na tematy piłkarskie.

Jesteśmy blisko, przecież jedno z piłkarskich przysłów łączy właśnie wino z futbolem.
Z doświadczenia przekazanego przez innych wiem, że nie zawsze wino im starsze tym lepsze, natomiast jeśli chodzi o mnie i piłkę, nie jestem bramkarzem, więc przysłowie mnie nie dotyczy. W moim przypadku wiek nie ma większego znaczenia. Po prostu, koncentruję się na tym, żeby z miesiąca na miesiąc, nawet z tygodnia na tydzień, stawać się lepszym piłkarzem.

Już teraz może Pan o sobie czytać, że ma możliwości, by zrobić karierę na miarę Roberta Lewandowskiego.
Słyszałem również porównania do Stefana Kiesslinga czy Fernando Llorente. Mnóstwo takich rzeczy obijało mi się o uszy, ale nie przywiązuję do nich wielkiej wagi. Oczywiście, chciałbym podążyć ścieżką zawodników z najwyższej światowej półki, grać na takim poziomie. To moje marzenie. Jeżeli tylko Bozia da zdrowie, wierzę, że dojdę do takiego poziomu.

Jest Pan na dobrej drodze, bo przecież nie ma na świecie wielu dziewiętnastolatków, którzy strzelili gola Juventusowi Turyn.
To był jedynie mecz towarzyski. Wiadomo, z bramki cieszę się bardzo, natomiast podchodzę do tego z chłodną głową. Jeden gol, który nie zmienia faktu, że przede mną mnóstwo roboty.

Większa satysfakcja pojawiła się po pierwszym trafieniu w ekstraklasie?
Również bardzo się cieszyłem, bo ciężko na taki dzień pracowałem, ale szybko o golu zapomniałem. Stawiam sobie kolejne cele.

Jak nastolatkowi żyje się z łatką wielkiego talentu? Pytam, bo kiedy znajomi wychodzą na dyskotekę, Pan też idzie, ale spać.
Dyskoteki? Takie rzeczy mnie nie pociągają. Zawsze byłem bardzo związany z piłką, a balowanie nie sprawiłoby mi przyjemności, gdyby miało się odbyć kosztem przygotowania fizycznego, formy.

W niedzielę Pana Lechia Gdańsk zagra przy ulicy Reymonta.
Ostatnio przez uraz miałem przerwę w grze, ale jest coraz lepiej i mam nadzieję, że wystąpię w tym meczu.

Serwisy internetowe podają, że to właśnie w Wiśle stawiał Pan pierwsze kroki.
Nie do końca, bo zaczynałem w Bronowiance, gdzie spędziłem bodajże dwa lata u trenera Andrzeja Żądły. Piękny czas. Miałem wtedy pięć czy sześć lat. Potem byłem jeszcze w szkółce na Juvenii Kraków, pracowałem pod okiem Dariusza Wójtowicza. Tam grałem rok, bardzo się rozwinąłem, i trafiłem do Wisły Stanisława Chemicza. No, a jeszcze później były też Hutnik u Mieczysława Będkowskiego i Garbarnia u trenera Stanisława Śliwy. To jednak do Wisły czuję największy sentyment.

Miłe wspomnienia?
Bardzo. Fakt, że po szkole mogłem iść pograć z chłopakami, pojechać na jeden, drugi turniej, traktowałem jako wielką przyjemność. Sukcesy w Wiśle? Nie patrzę przez ich pryzmat, ale wiele razy wygrywaliśmy zawody krajowe, międzynarodowe, a ja byłem wybierany najlepszym zawodnikiem, zdobywałem tytuły króla strzelców. To była jednak tylko przygoda z piłką. Teraz marzę o karierze.

Nie skłamiemy, jeśli napiszemy, że na stadion Wisły wraca piłkarz, który czuje żal, bo nigdy nie dostał prawdziwej szansy?
Nie mam żadnego żalu. Wisła to klub mi najbliższy, któremu prywatnie kibicuję. Jako bardzo młody chłopak spędziłem tam piękne chwile. Dwa lata temu wyjazd do włoskiej Novary był w pełni przemyślany, nie miał żadnego związku z tym, że Wisła o mnie nie walczyła. Rzeczywiście, w Krakowie nie zaproponowano mi umowy, ale już wcześniej miałem ułożony określony plan, którego się trzymałem.

I w niedzielę nie będzie chodziło po głowie, żeby coś komuś udowodnić?
Nie. Spotkanie jak każde inne. Jeżeli tylko będę zdrowy i dostanę od trenera szansę, jak zawsze dam z siebie sto procent, żeby - mimo sentymentów - wygrała Lechia.

Spotka Pan w Krakowie ludzi, od których kiedyś brał autografy?
Tak, do dziś pamiętam, jak przy okazji jednego ze spotkań wigilijnych, a miałem wtedy chyba osiem lat, brałem autograf od Kazimierza Moskala, czyli legendy Wisły. Na pewno będę miał okazję wymienić z nim kilka zdań. Zresztą, z każdym z wielką przyjemnością porozmawiam.

Jak w ogóle podoba się zmieniona tego lata "Biała Gwiazda"?
Podziwiam ten zespół, bo mimo że boryka się z problemami finansowymi, co roku walczy o czołowe miejsca. Należy się za to wielki szacunek. Drużyna jest w przebudowie, a biorąc pod uwagę kłopoty organizacyjne, wyniki robią wrażenie. Życzę Wiśle, żeby udało się jej awansować do pucharów.

W niedzielę o godz. 18 Wisła zagra przy ul. Reymonta z Lechią. Przed meczem zorganizowana zostanie akcja krwiodawstwa.
Akcję organizuje Klub Honorowych Dawców Krwi Wisła Kraków. Krew będzie można oddawać w specjalnym autokarze, ustawionym przed sektorem C. Każdy krwiodawca w zamian za udział w przedsięwzięciu otrzyma voucher na spotkanie ze Śląskiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto