Wisła Kraków. Wnioski po meczu „Białej Gwiazdy” z GKS-em Tychy
JAK NA ZACIĄGNIĘTYM HAMULCU RĘCZNYM
Trudno myśleć o wygraniu meczu, skoro przez jego większość gra się w tak ślamazarnym tempie jak Wisła w piątkowy wieczór. Już w Rzeszowie zwracaliśmy na to uwagę, a teraz na tle GKS-u Tychy jeszcze bardziej się to uwypukliło. „Biała Gwiazda” wygląda tak, jakby jechała na zaciągniętym hamulcu ręcznym. I to w starciu z zespołem, który dosłownie trzy dni wcześniej fizycznie został zmiażdżony przez Górnika Łęczna. Jeśli nawet trener tyszan Dariusz Banasik mówi, że obawiał się jak to będzie wyglądało w konfrontacji z Wisłą, a boiskowe życie pokazało, że tyszanie pod względem fizycznym wyglądali po prostu dużo lepiej, to chyba trzeba zadać pytanie czy aby trafiono z formą fizyczną w start sezonu? Po dwóch meczach wygląda na to, że nie trafiono, choć przecież było jasne jak słońce, że aby myśleć o bezpośrednim awansie, jest to warunek wręcz podstawowy, że zespół musi „odpalić” od razu! A dowodem, że coś tutaj w tym aspekcie nie gra jest również kontuzja Mikiego Villara. Mięśniowa, odniesiona bez najmniejszego kontaktu z rywalem. Będziemy się przyglądać temu jak Wisła będzie prezentować się w kolejnych meczach. Na razie prezentuje się pod tym względem słabo.