Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Szymon Sobczak: Tutaj już nie ma miejsca na większe pomyłki

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.pl
- Większość ludzi w tym środowisku to są normalni kibice, którzy chcą jeździć na mecze, wspierać swoje kluby. Jeśli Wisła jest największa marką, największym klubem w I lidze i blokuje się wyjazdy jej kibiców, to szkodzi się samemu sobie, szkodzi się całej polskiej piłce - mówi napastnik Wisły Kraków Szymon Sobczak.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Zamknął pan okres przygotowawczy bramką z Górnikiem Łęczna, dzięki czemu wygraliście ostatni sparing 1:0. Z jakimi nastrojami wejdziecie zatem w ostatni tydzień przygotowań do sezonu?
- Z pozytywnymi! Wiemy, jakie są oczekiwania i cały okres przygotowawczy skupialiśmy się na tym, żeby zbudować mentalność zwycięzców. Trzeba też sobie jednak jasno powiedzieć, że sparingi to sparingi, a liga to liga. I cytując klasyka - nie tyle liga nas zweryfikuje, co powie nam całą prawdę o nas.

- To już w jakimś stopniu pokazał ten ostatni sparing z Górnikiem, w którym więcej było takiej twardej, ligowej walki niż składnej gry…
- Tego to akurat się spodziewałem, że w Turcji sparingi będą wyglądały trochę inaczej, a tutaj przyjechał zespół z I ligi na nasz teren do Myślenic i zrobił nam takie solidne przetarcie. Tego właśnie można spodziewać się w tych rozgrywkach. Przeciwnik też wykreował sobie naprawdę dobre sytuacje. Postawili się mocno, obili nam poprzeczkę, ale w ostatnich dwudziestu minutach, jeśli nie liczyć jednego błędu, który skończył się czerwoną kartką, to wszystko mieliśmy pod kontrolą. Jeśli popatrzylibyśmy na całe spotkanie, to obiektywnie był to bardzo wyrównany mecz.

- Przed decydującym rzutem wolnym, który dał wam zwycięskiego gola, rozmawialiście z Dejvim Bregu kto ma go wykonać. Ostatecznie piłkę ustawił pan…
- Dejvi popatrzył w moją stronę, ale… wziąłem to na siebie. W tym wszystkim najważniejsze jest dobro drużyny. Taki jeden stały fragment gry w meczu, w którym nawet nie wykreowaliśmy sobie stuprocentowej sytuacji, może przynieść wygraną. Szczególnie w I lidze, w której rzuty wolne, rożne często dają punkty. A to buduje mentalność zespołu, bo nie ma co się oszukiwać. Za moment przyjdą mecze, które będziemy musieli po prostu przepychać.

- Co się zmieni w grze Wisły wiosną w porównaniu do jesieni?
- Ważne jest to, żeby na poszczególnych pozycjach rywalizacja była po prostu realna. Już poprzednia runda pokazała jak to jest ważne. Potrzeba nam czasem jakości z ławki, czasami innego ustawienia na dany mecz. A co do samej taktyki, to mam nadzieję, że będziemy w stanie lepiej sobie radzić w tych meczach, w których zespoły ustawią się na nas bardzo nisko. Górnik Łęczna w meczu u nas, tym ligowym, przegrał, ale wcześniej tracił bardzo mało bramek. My mieliśmy natomiast kilka takich meczów, gdy biliśmy głową w mur. Mieliśmy trzy, cztery sytuacje, żeby strzelać bramki, zamknąć mecz, a nie potrafiliśmy tego zrobić. Nie potrafiliśmy otworzyć wyniku, później poprawić i go zamknąć. Zespoły stały nisko i mieliśmy z tym problem. Teraz trener zwracał nam uwagę jak można radzić sobie z takimi sytuacjami. Pozostał nam ostatni tydzień przygotowań i już wiemy, że będziemy w nim koncentrować się właśnie na takich detalach jak wykreowanie sytuacji i wykończenie. Wiele zależy od tego, jakie automatyzmy będą. Wiemy też, że w takich konfrontacjach jedna bramka otwiera mecz.

- Jesteście w takiej sytuacji w tabeli, że czasu na rozpędzenie się w trakcie ligowej wiosny nie macie. Trzeba od początku robić punkty…
- Nie ma czasu na rozpędzanie się, a patrząc na to jak wygląda tabela, to będzie też bardzo mało miejsca na pomyłki. Wiadomo, że błędy się zdarzają, ale trzeba będzie szybko wyciągać z nich wnioski. Nie ma co się oszukiwać, punktować trzeba będzie od pierwszego spotkania. Wiemy przecież jak wyglądały nasze cztery ostatnie mecze w poprzednim roku. Mogliśmy przecież wylądować w okolicy dziesiątego miejsca, gdyby nie wygrana w specyficznych okolicznościach z GKS-em Katowice. Miała nam niby dać bodziec, ale przyszła Nieciecza… Dobrze, że docisnęliśmy w tych dwóch ostatnich meczach u siebie. Tymi wygranymi daliśmy sobie szansę na to, co nas wszystkich interesuje. Cel jest jasny. Nie ma co nawet za wiele o tym mówić.

- Wielu pańskich kolegów mówi, że szczególnie po tym obozie w Turcji czuć taką jedność celu. A jak to wygląda z pańskiej perspektywy?
- Z mojej perspektywy wygląda to tak, że jedność celu to powinna być od początku sezonu. Oczywiście wszyscy byliśmy za to odpowiedzialni i dzisiaj nie ma co szukać winnych. Skoro dzisiaj padają słowa o jedności, to ja muszę coś od siebie dodać. Niech ona będzie na każdej płaszczyźnie. Tutaj już nie ma miejsca na większe pomyłki. Drobne mogą się zdarzać, bo to jest piłka nożna. Mecze mogą układać się różnie. Nawet w tym ostatnim sparingu przeciwnik miał dwie poprzeczki plus dogodną okazję na gola przy wyniku 0:0, ale na koniec dnia wygraliśmy 1:0. I to my na drugi dzień wstaniemy, popatrzymy w lustro i powiemy sobie, że wygraliśmy mecz. A takie coś działa na głowę, która staje się czysta i pozwala po prostu lepiej podejść do pierwszego wyjazdowego spotkania.

- W rozmowie akurat z panem trzeba zapytać o sprawę kibiców Wisły i tego, że blokowana jest im możliwość wyjazdów na kolejne mecze. Do Rzeszowa też najprawdopodobniej nie pojadą. Jak pan to skomentuje?
- Skomentowałem to już na antenie Polsatu Sport i trudno tutaj coś dodawać. Może tyle, że my jako zawodnicy Wisły musimy chyba nastawić się na to, co nas czeka. Liczę jednak na to, że coś się zmieni. Oczywiście bardzo bym tego chciał. Tym bardziej, że jestem osobą, która zna to środowisko i wiem, jakiego wsparcia moglibyśmy się spodziewać, gdyby kibice Wisły mogli jeździć na wyjazdy. Wiem, że to wsparcie byłoby ogromne. Wiem jednak również, że brak naszych kibiców na wyjazdach nie może być dla nas żadnym wytłumaczeniem. Musimy wygrywać nawet bez nich na trybunach. A co do mojego zdania na temat całej sytuacji. To jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe. W piątek miałem okazję przeczytać w internecie komentarze kibiców innego klubu, że byli zbyt wolno wpuszczani na trybuny…

- Mówi pan o kibicach Legii Warszawa, którzy pojechali na mecz w Chorzowie z Ruchem?
- Tak, dokładnie. To proszę się teraz postawić na miejscu naszych kibiców. Nikt z nas nie wie, co się tak naprawdę wydarzyło w sytuacji, która doprowadziła do tego, co się obecnie dzieje. Można niuansować rożne sytuacje, ale bądźmy poważni. Większość ludzi w tym środowisku to są normalni kibice, którzy chcą jeździć na mecze, wspierać swoje kluby. Jeśli Wisła jest największa marką, największym klubem w I lidze i blokuje się wyjazdy jej kibiców, to szkodzi się samemu sobie, szkodzi się całej polskiej piłce.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Szymon Sobczak: Tutaj już nie ma miejsca na większe pomyłki - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto