Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Serafin Szota: Nie mam zamiaru się zatrzymywać!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Zgadzam się z trenerem, bo ta drużyna rzeczywiście nie ma limitów. Jesteśmy mieszanką doświadczenia i młodzieży. Mamy przy tym bardzo wartościowych piłkarzy. Pokazaliśmy w meczu z Legią, że możemy grać ciekawą, bardzo atrakcyjną piłkę - mówi obrońca Wisły Kraków Serafin Szota.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Czuje się pan największym wygranym ostatnich tygodni w Wiśle Kraków? Wskoczył pan do wyjściowego składu, a drużyna zaczęła wygrywać.
- Nie nazwałbym się może największym wygranym, ale na pewno jestem bardzo zadowolony. Długo czekałem na taką prawdziwą szansę gry. Dzisiaj jestem przede wszystkim szczęśliwy z tego powodu, że nie poddałem się, że walczyłem o miejsce i że byłem cierpliwy. Życie mi to wynagrodziło, ale nie mam zamiaru się zatrzymywać. Mam duże ambicje, a jednocześnie wiem, ile jeszcze ciężkiej pracy przede mną. I wiem, ile pracy przed całą naszą drużyną, żeby wejść na sam szczyt!

- Gdyby zapytać przed sezonem przeciętnego kibica czy dziennikarzy o hierarchię środkowych obrońców w Wiśle Kraków, to sądzę, że mało kto wskazałby na pana jako na tego, który będzie wychodził w podstawowym składzie. Szybko pan sobie wypracował zaufanie u trenera Adriana Guli. To też jest pewnie satysfakcja?
- Taki już mam charakter, że nie poddaję się w trudnych sytuacjach. Wiem doskonale, że sporo osób przy moim nazwisku postawiło krzyżyk, nie rozpatrywało mnie tak naprawdę jako alternatywy do gry. Dużo dała mi rozmowa z trenerem Gulą. Zaufałem temu szkoleniowcowi, a on też musiał widzieć w okresie przygotowawczym, że ciężko pracuję i dobrze wyglądam. Oczywiście nie mógł mi zagwarantować gry, bo żaden trener tego przecież nie zrobi. To ja musiałem mu wysłać sygnał, pokazać na treningach, że warto dać mi szansę. A później musiałem na nią cierpliwie poczekać. Udało mi się wskoczyć w końcu do składu. Zagraliśmy dobry mecz, wygraliśmy i o to w tym wszystkim chodzi. Bo jedno to dostać szansę, a drugie potrafić ją wykorzystać. Teraz moim celem jest, żeby cały czas udowodniać trenerowi, że się nie pomylił stawiając na mnie.

- Wspomniał pan o rozmowie z trenerem Adrianem Gulą, a nie jest pan pierwszym zawodnikiem, który o tym mówi. Czy to oznacza, że słowacki szkoleniowiec w taki właśnie sposób potrafi budować dobre relacje z piłkarzami, co po poprzednim sezonie może być dla was sporą odmianą na plus?
- Przede wszystkim powiem, jak to wygląda z mojej perspektywy. Gdybym w przyszłości miał zostać trenerem, to postawiłbym właśnie na budowanie relacji z zawodnikami. Uważam, że to jest bardzo ważne, żeby zrozumieć piłkarza. Nie tylko od strony samych umiejętności, ale również od tej mentalnej. Trener musi umieć zrozumieć piłkarza, czasami porozmawiać nawet o jego problemach osobistych. To pozwala trenerowi zauważyć, jak pokierować zawodnikiem w taki sposób, żeby on stawał się jeszcze lepszy. Moim zdaniem 80 procent sukcesu to jest nastawienie mentalne do tego, co się robi. Rozmowa, podbudowanie zawodnika, ale też konstruktywna krytyka, pokazanie w jasny sposób błędów sprawia, że gracz staje się po prostu lepszy.

- I trener Adrian Gula to ma?
- Tak! Trener dużo rozmawia z zawodnikami i dużo czasu poświęca na przygotowanie mentalne i to w wielu aspektach. Jesteśmy częścią takiej dyscypliny sportu, że otaczają nas np. media, który też oddziałują na nas. Musimy potrafić się od tego odcinać i koncentrować się na tym, co dzieje się na zielonej murawie. Trener Gula uczy nas takiej stuprocentowej koncentracji. Potrafi też tworzyć pozytywne relacje międzyludzkie. Wiemy, że możemy się do niego zwrócić w każdej sprawie. To jest kierunek, w jakim powinna zmierzać piłka nożna.

- A w jakim kierunku będzie zmierzać Wisła Kraków? Mecz z Legią, szczególnie jego pierwsza połowa, to było coś najlepszego od dłuższego czasu, co pokazała „Biała Gwiazda”. To już jest sufit tej drużyny, czy - tak jak mówi trener Gula - limitów nie ma?
- Zgadzam się z trenerem, bo ta drużyna rzeczywiście nie ma limitów. Jesteśmy mieszanką doświadczenia i młodzieży. Mamy przy tym bardzo wartościowych piłkarzy. Pokazaliśmy w meczu z Legią, że możemy grać ciekawą, bardzo atrakcyjną piłkę. Nie będę jednak mówił, na którym miejscu możemy skończyć ligę. Na to jeszcze za wcześnie. Na razie skupmy się na pracy, choć jeśli będziemy rozwijać się jak do tej pory - a proszę mi wierzyć, że sami widzimy, że jako zespół stajemy się praktycznie z dnia na dzień lepsi - to może z tego wyjść coś naprawdę dużego. Trzeba tylko każdego dnia angażować się w stu procentach w to, co robimy.

- Skoro wspomniał pan o zaangażowaniu, to może za jakiś czas będzie można powiedzieć, że kluczem do budowy tej drużyny paradoksalnie był przegrany mecz ze Stalą w Mielcu? Macie bowiem w składzie wielu nowych piłkarzy, a w tym spotkaniu chyba wszyscy przekonali się, że bez takiego bezgranicznego, stuprocentowego zaangażowania to w ekstraklasie meczów się nie wygrywa. Same umiejętności nie wystarczą.
- No Barceloną to my nie jesteśmy, nie ma się co czarować. Oczywiście w ekstraklasie są drużyny, które mają jakość. Uważam, że my też do takich zespołów się zaliczamy, ale bez stuprocentowego zaangażowania, bez ciężkiej pracy, bez za przeproszeniem jeżdżenia na tyłkach, nic się nie osiągnie. Drużyna musi być wręcz pazerna, agresywna w swojej grze. Tylko wtedy można liczyć na sukces. Nie jesteśmy jeszcze na tyle świetnym zespołem, że możemy wyjść na boisko i ot tak po prostu każdego „rozklepać”. Jesteśmy jednak tyle dobrzy, że jeśli do naszej jakości dołożymy pełne zaangażowanie, to możemy myśleć o pokonaniu każdego przeciwnika w tej lidze. Mecz z Legią to pokazał moim zdaniem bardzo wyraźnie.

- Jeśli popatrzeć z terminarz, to wrzesień jawi się jako miesiąc, który może zdefiniować wasze cele w tym sezonie. Gracie kolejno z Lechią Gdańsk, Lechem Poznań i Pogonią Szczecin, a do tego dojdzie jeszcze Puchar Polski w Mielcu ze Stalą.
- Ciężko powiedzieć, czy tak będzie, bo później też będzie trzeba w każdym meczu dawać z siebie wszystko. Przed meczem z Legią nie brakowało przecież obaw, czy poradzimy sobie z mistrzami Polski, a jednak to spotkanie ułożyło się dla nas korzystnie. Łatwych spotkań jednak w ekstraklasie naprawdę nie ma. Irytuję się np. gdy słyszę, że ogranie Górnika Łęczna to łatwa sprawa. Nieprawda, bo takie mecze czasami są właśnie najtrudniejsze. Rywal ustawia mur, trudno jest go kruszyć, a jednocześnie trzeba cały czas zachowywać koncentrację, żeby nie dostać gola z kontry. A to, że czeka nas teraz ciężki terminarz, to wszyscy wiemy. To jednak w piłce jest najpiękniejsze, żeby mierzyć się z mocnymi, starać się ich ograć. My jesteśmy w dobrej dyspozycji, trener ma pewnie ból głowy kogo wystawić, bo jest duża konkurencja.

- Gra pan w parze na środku obrony z bardzo doświadczonym Michalem Frydrychem. Zdradzi pan jak ta wasza współpraca wygląda od kuchni? Michal podpowiada panu, jak się ustawiać, przesuwać?
- Mogę się dużo od niego nauczyć, myślę, że on też czasami może skorzystać na moich zachowaniach. Czerpiemy wzajemnie z siebie. Oczywiście nie jesteśmy bezbłędni, ale wydaje mi się, że nasza współpraca ostatnio wyglądała dobrze.

- Pański kontrakt wygasa 30 czerwca 2022 roku. Czy dostał pan jakiś sygnał z klubu, że Wisła byłaby skłonna przedłużyć umowę?
- Spokojnie. Dwa, trzy tygodnie temu bardzo chciałem, ale tak naprawdę nie spodziewałem się, że zagram z Górnikiem Łęczna czy z Legią Warszawa przy pełnych trybunach. Dlatego w tym momencie kompletnie nie myślę o tym, co będzie za parę miesięcy. Chcę się skupić na jak najlepszej grze, na tym, żeby pomóc drużynie. Jeśli ona wzniesie się na swoje wyżyny, to ja indywidualnie też mogę tam wejść. Na razie mam ważny kontrakt i chcę po prostu cieszyć się grą. Grać przy takiej atmosferze, jak w czasie meczu z Legią, dla tak wspaniałych kibiców, to jest dla mnie jak spełnienie marzeń. I chcę takimi chwilami po prostu się cieszyć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Serafin Szota: Nie mam zamiaru się zatrzymywać! - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto