Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Przy Reymonta wierzą, że wszystko idzie w dobrą stronę. Gdyby jeszcze wyniki były...

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wisła słabo rozpoczęła ligową wiosnę. W klubie z ul. Reymonta mocno jednak wierzą, że poprawa nastąpi szybko
Wisła słabo rozpoczęła ligową wiosnę. W klubie z ul. Reymonta mocno jednak wierzą, że poprawa nastąpi szybko Bartłomiej Romanek
- Nie jesteśmy zadowoleni z sytuacji w tabeli i z naszego ostatniego meczu. Trzeba jednak brać pod uwagę miejsce i przeciwnika, z którym graliśmy. Raków dzisiaj walczy o mistrzostwo Polski. Mamy jednak świadomość, że to nie był nasz dobry mecz. Wiele musimy poprawić, a przed nami dwa spotkania, w których ta poprawa musi być widoczna - mówi prezes Wisły Kraków Dawid Błaszczykowski.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

On, a także wiceprezes Maciej Bałaziński spotkali się z dziennikarzami, by odpowiedzieć na najważniejsze pytania dotyczące obecnej sytuacji Wisły Kraków. Zarówno tej dotyczącej strony sportowej, ale też organizacyjnej.

Najbardziej palącym tematem jest w tym momencie kiepska sytuacja w tabeli ekstraklasy. Wisła ma zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. To tyle, co nic, a gra we wspomnianym meczu z Rakowem nie może napawać optymizmem. Teraz przed „Białą Gwiazdą” dwa mecze u siebie, najpierw ze Stalą Mielec, a następnie z Górnikiem Łęczna. I te spotkania jawią się jako kluczowe w walce o utrzymanie. Przyznaje to Dawid Błaszczykowski, który mówi: - Patrzymy na terminarz i wiemy, że dwa najbliższe mecze to są te momenty, gdy powinniśmy punktować. Tym bardziej, że wiemy, co nas czeka później w czterech kolejnych spotkaniach, gdy zagramy kolejno z Legią, Lechią, Lechem i Pogonią. Musimy zrobić zatem wszystko, żeby zbierać punkty już od najbliższej soboty.

Maciej Bałaziński dodaje: - Mamy wielką nadzieję, że nasza sytuacja w tabeli szybko się poprawi. Mocno ostrzymy sobie również apetyty na rozgrywki Pucharu Polski, w których jesteśmy już w ćwierćfinale.

Odejścia Yeboaha i El Mahdiouiego, czyli wyrwa w środku pola

Wisła do sezonu przystąpiła osłabiona brakiem Yawa Yeboaha i Aschrafa El Mahdiouiego. O tych ruchach opowiada Błaszczykowski: - Szykowaliśmy się do transferu Yawa już w zimie. Jeśli chodzi o Aschrafa, to nasza reakcja na początku była taka jak kibiców, że on nie może odejść. Później przyszła jednak konkluzja, że Aschraf ma wpisaną kwotę odstępnego w kontrakt i musieliśmy to uszanować. I tak udało nam się wynegocjować lepsze warunki z jego nowym klubem niż wspomniana kwota odstępnego w kontrakcie. Sportowo jego odejście to jest strata, ale zrobiliśmy już transfer Enisa Fazlagicia. Może dojść do środka pola jeszcze jeden zawodnik. Luka powinna być zapełniona.

Maciej Bałaziński dodaje w kwestii obsady środka pola: - Gdy oglądaliśmy sparingi i treningi w okresie przygotowawczym, to bardzo dobrze wyglądał Patryk Plewka. Nawet jeśli teraz nie był w meczu z Rakowem jasną postacią, to zasługuje na to, żeby dostawać kolejną szansę.

Kolejnym zawodnikiem, który może z Wisły odejść jest Felicio Brown Forbes. Jego transfer do Chin był możliwy już latem, ale jak tłumaczy Błaszczykowski: - Kwestia dokumentów między klubami była dograna. Pozostawała wiza, której Felo nie otrzymał. Dzisiaj sytuacja jest taka, że mamy dostać ostateczną odpowiedź w sprawie wszystkich dokumentów. Również wizy.

Sprawa jednak się przeciąga. A Bałaziński mówi: - Znowu dostajemy informacje o formalnościach, które muszą potrwać. Dopóki nie ma transferu, wszystko może się wydarzyć. W przypadku Felicio dostawaliśmy wiele zapytań. On również jest nastawiony na transfer. Teraz chodzi o inny chiński klub niż latem. Nie mamy jednak wielkiego ciśnienia, że to musi się stać, bo zysk finansowy w tym przypadku nie będzie dla klubu jakiś bardzo duży.

Jeśli do transferu by nie doszło, to kontrakt Felicio Brown Forbesa wygasa 30 czerwca. Wisła ma jednak opcję przedłużenia tej umowy. Czy w takiej sytuacji skorzystałaby z niej? - Nie ma sensu w tym momencie się nad tym pochylać, bo jednak procedury transferowe trwają. Gdyby coś nie wyszło, to mamy czas do końca marca na podjęcie decyzji - tłumaczy Błaszczykowski.

Wiele może się jeszcze w sprawach transferowych wydarzyć do zamknięcia okna, ale prezes Wisły jasno stawia sprawę, że decyzji nie będą determinowały wyniki dwóch najbliższych meczów. - Nie będziemy w tym miejscu składać żadnych deklaracji, że przyjdzie określona liczba zawodników na konkretne pozycje. Życie uczy, że dopóki okno transferowe jest otwarte, wiele może się wydarzyć. Bo wiele czynników wpływa też na decyzje - mówi Błaszczykowski.

Bałaziński w tej kwestii mówi natomiast w trochę zaskakujący sposób: - Osoby amatorsko zajmujące się dziennikarstwem w mediach społecznościowych maksymalnie utrudniają nam pracę. Bywały już historie, które się wywróciły poprzez to, że coś ukazało się przed czasem na Twitterze.

Błaszczykowski dodaje: - W przypadku Wisły nie kończy się na jednym tweecie. Zaczyna się dyskusja, robi się duży balon, co powoduje np. zainteresowanie innych klubów zawodnikiem. Cena wzrasta lub agent zmienia warunki. To nie są jakieś nasze opowieści. Takie konkretne przypadki miały miejsce. Dlatego z jednej strony rozumiemy dziennikarzy, bo ich pracą jest informować m.in. o transferach, ale z drugiej my też musimy czasami pewne rzeczy starać się utrzymać w tajemnicy do podpisu na dokumentach.

W przypadku Wisły problem jest taki, że od dłuższego czasu mimo licznych transferów, nie ma wyniku sportowego, jakiego oczekują jej kibice. Zespół trzeci rok z rzędu musi bronić się przed spadkiem.
- Wierzę, że zawodnicy, których sprowadziliśmy dadzą nam w ostatecznym rozrachunku jakość - broni decyzji transferowych Błaszczykowski. Bałaziński zwraca natomiast uwagę na inne aspekty, związane z budowaniem drużyny: - W lipcu mieliśmy mieć zdrowego Alana Urygę i Kubę Błaszczykowskiego. Jeden miał nam dać spokój w obronie, drugi jakość w drugiej linii. A później obaj nabawili się kontuzji w krótkim odstępie czasu. To jest ogromna strata. Nie ma jednak w nas zniechęcenia faktem, że znów wynik jest poniżej oczekiwań. Mamy oczywiście złość na tę sytuację. Tak jak nasi kibice. Uważam, że wciąż wiele jest do poprawy i wierzę, że ona szybko nastąpi.

Obaj prezesi Wisły mocno podkreślają, że w tym momencie nikt nie rozważa przy ul. Reymonta zmiany trenera. Trener Adrian Gula ma pracować spokojnie i próbować poprawić grę zespołu. - W lecie zatrudniliśmy trenera Gulę, bo spełniał nasze oczekiwania - mówi Bałaziński. A zapytany wprost czy Słowak ma jakieś ultimatum na najbliższe mecze, Błaszczykowski mówi krótko i jasno: Nie!

Adrianowi Guli byłoby zapewne łatwiej pracować, gdyby miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy. Np. Luisa Fernandeza, który ma w zamyśle dołożyć dużo jakości do drużyny, a który wciąż nie jest uprawniony do gry. Jak się okazuje Hiszpan rozwiązał kontrakt z winy klubu z Khor Fakkan, ale ten nie chce Wiśle przesłać dokumentów.

- Czekamy aktualnie na certyfikat. W tym zakresie była konieczna interwencja w FIFA. Mamy nadzieję, że w najbliższych dniach otrzymamy dokumenty - mówi Bałaziński.

Najdroższy transfer Wisły od wielu lat

Najdroższym transferem, jaki Wisła przeprowadziła tej zimy, było ściągnięcie z Żyliny Enisa Fazlagicia. Na tego gracza krakowski klub wyłożył ok. pół miliona euro. Dawid Błaszczykowski podkreśla: - Na przestrzeni ostatnich ponad dziesięciu lat Wisła nie sprowadziła piłkarza za tak duże pieniądze jak teraz zapłaciliśmy za Fazlagicia. To pokazuje, że chcemy inwestować w młodych, zdolnych graczy. Jedno to jest potencjał jaki on posiada, ale chcemy, żeby teraz to pokazywał na boisku. Jeśli chodzi o kulisy tego transferu, to wiele klubów z większym potencjałem finansowym biło się o niego. Ciężko mi jednak wyciągać teraz argumenty, jakich użyliśmy. Wiem, że Sparta Praga chciała go od razu gdzieś wypożyczyć. To też miało znaczenie, bo jednak my rysowaliśmy perspektywy gry u nas od razu. Byliśmy konkretni jeśli chodzi o warunki i sposób rozwoju, jaki mu zaproponowaliśmy.

Wisła otwiera się też na rynek skandynawski. Sprowadziła ze Szwecji dwóch zawodników - Sebastiana Ringa i Josepha Colleya. Czy to będzie już stała tendencja?
- Mocno pracujemy od 1,5 roku nad tym kierunkiem, ale nie tylko - tłumaczy Błaszczykowski. - Mocno obserwujemy rynek szwedzki. Sezon systemem wiosna-jesień ułatwia nam transfery w zimie, bo zarówno Ring jak Colley przyszli jako wolni zawodnicy. Nie jest jednak tak, że tylko na tym rynku będziemy się teraz koncentrować. Szukamy piłkarzy z konkretnym profilem, pod kątem naszego zespołu.

- I musi być nas jeszcze stać na takiego zawodnika - dodaje Bałaziński, a Błaszczykowski to potwierdza. Mówi bowiem: - Tak, mieliśmy upatrzonego bardzo dobrego piłkarza, ale ktoś za niego zapłacił 1,2 mln euro i... musieliśmy szukać dalej.

Ostatnia rata dla Tele-Foniki została zapłacona

Transfery transferami, ale w Wiśle pilnują też sytuacji finansowej. Od listopada 2021 zadłużenie zewnętrzne nie spadło wiele, a wtedy wynosiło ono ponad 13 mln złotych. Obaj prezesi podkreślają jednak, że należności regulowane są na bieżąco.

- To nie jest tak, że dostaniemy pieniądze za Yawa Yeboaha i Aschrafa El Mahdiouiego i możemy spać spokojnie. Nikt nigdy nie ma pewności, co będzie. Np. teraz kibice mogą wchodzić na stadion, ale różnie może być za miesiąc, dwa - mówi Błaszczykowski i dodaje jedną ważną informację: - W styczniu zapłaciliśmy ostatnią ratę do Tele-Foniki za sprzedaż akcji spółki do TS Wisła.

Nowy sklep otwarty będzie wiosną

Spłata długów to jedno, ale Wisła czyni również inwestycje. Kibice już wkrótce powinni doczekać się wreszcie nowego, dużego sklepu na stadionie w narożniku ulic Reymonta i Reymana. Jego otwarcie planowane było na grudzień, ale terminy z różnych względów się przesunęły. Prezesi tłumaczą dlaczego.
Bałaziński mówi:

- Łączne koszty budowy sklepu to jest 2 mln złotych plus zatowarowanie na poziomie 800 tysięcy. Wiele rzeczy udało nam się pokryć w barterze, ale część trzeba płacić normalnie, przelewem. W związku z tym terminy się przesuwały. Musimy w tym miejscu wspomnieć i podziękować Socios Wisła. To stowarzyszenie wsparło nas mocno finansowo w projekcie otwarcia sklepu.

Błaszczykowski w tej sprawie dodaje: - Nie widziałem nikogo w ostatnim czasie, kto zaplanowałby remont i skończył go w terminie. Zamówiliśmy meble, było opóźnienie, zamówiliśmy telewizory, to samo. I tak krok po kroku pojawiają się problemy. Planowaliśmy otwarcie na grudzień, więc jeśli sklep otworzymy w marcu, kwietniu nie będzie tragedii. Najważniejsze, że on wreszcie będzie!

Baza w Myślenicach, czy jednak gdzie indziej?

W wielu rozmowach włodarze Wisły podkreślają, że chcieliby, żeby spółka miała coś konkretnego, swojego. W zamyśle swoją bazę treningową. Klub prowadzi w tej kwestii od wielu miesięcy rozmowy w Myślenicach, ale też nie jest tajemnicą, że rozważane są inne opcję. Np. w Zabierzowie.
- Priorytetem dalej pozostają Myślenice. Chcemy przebudować budynek, dobudować boiska. Sprawa ze względu na własność gruntów ma pewne przeszkody formalne. Jeśli uda nam się to załatwić, to pozostaniemy w Myślenicach. Rozmowy są zaawansowane - wyjaśnia Bałaziński

Na konkretne pytanie, czy jeśli w Myślenicach nie wyjdzie, Wisła przeniesie się ze swoim ośrodkiem do Zabierzowa, temat ucina krótko Błaszczykowski:

- Myślenice to jest dla nas plan A. Jak nie wyjdzie plan A, to będziemy mówić o planie B…

Nowy autobus już jest. Wkrótce będzie w barwach Wisły

Wisła od stycznia jeździ nowym autobusem. W klubie ostatecznie nie zdecydowano się wykupić irizara, czyli słynnej już „Smoczycy”. Dlaczego tak się stało, tłumaczy Błaszczykowski: - Do końca roku kończyła się umowa leasingowa. Płaciliśmy leasing plus utrzymanie autokaru. Mogliśmy go wykupić, ale kwota wykupu była dla nas nieopłacalna. Próbowaliśmy znaleźć inne rozwiązanie, dlatego jednocześnie prowadziliśmy od lata rozmowy z inną firmą przewozową, która mogła pomóc nam rozwiązać tę sprawę na dwa sposoby. Pomóc w zatrzymaniu starego autokaru lub pozyskać nowy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Mamy autokar marki setra, który wynajmujemy na bardzo dobrych warunkach. Dużo do powiedzenia miał w tej sprawie Jarek Krzoska, który jako kierownik drużyny świetnie orientuje się co potrzebuje drużyna. Autokar zostanie obrandowany. Potrwa to maksymalnie trzy tygodnie.

My dodajmy, że autokar częściowo już ma logotypy, związane z klubem, a dokładnie ze sponsorami Wisły. Wkrótce jednak będzie już w pełni w wiślackich barwach, a możemy zdradzić, że będą tam też smocze motywy. Będzie zatem można mówić o kolejnej „Smoczycy”…

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto