Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków: przed startem ekstraklasy Wisła ciągle na zakręcie. Kibice muszą być cierpliwi

Bartosz Karcz
Wisła Kraków ciągle na zakręcie
Wisła Kraków ciągle na zakręcie Wacław Klag
Wisła Kraków. Rok temu, mimo że wiadomo już było o tym, że sytuacja finansowa Wisły Kraków jest kiepska, ówczesny trener Michał Probierz głośno mówił, że chce walczyć o mistrzostwo i Puchar Polski. Minione dwanaście miesięcy to był jednak czas, w którym ludzie związani z „Białą Gwiazdą” odebrali tak solidną lekcję pokory, że dzisiaj przy ul. Reymonta nikt nawet nie pomyśli o składaniu podobnych deklaracji.

Wisła Kraków: przed startem ekstraklasy Wisła ciągle na zakręcie. Kibice muszą być cierpliwi

Wszyscy mówią natomiast o tym, że kibice będą musieli uzbroić się w ogromne pokłady cierpliwości, bo czeka ich prawdziwy czas próby, w którym hasło, że są z klubem na dobre i złe może doczekać się prawdziwej weryfikacji. Są jednak w Wiśle również symptomy, że klub – choć bardzo powoli – to jednak zaczyna wychodzić na prostą.

Kilka tygodni temu Wiśle udała się spora sztuka, jaką było otrzymanie w pierwszym terminie licencji na grę w ekstraklasie. Stało się tak głównie dlatego, że klubowi udało się wynegocjować porozumienia z wierzycielami, głównie piłkarzami, choć nie tylko. Zawodnicy zgodzili się poczekać na zaległe pieniądze, deklarując taką gotowość na piśmie. To pozwala Wiśle powoli spłacać długi i jednocześnie funkcjonować na co dzień, ale cały czas z kalkulatorem w ręce, bo dyscyplina budżetowa to w tym momencie rzecz przy ul. Reymonta najważniejsza.

– Musimy pilnować budżetu i przeprowadzić klub przez trudny czas restrukturyzacji – nie kryje prezes Jacek Bednarz. – Nie jest to łatwa sprawa, ale krok po kroku zbliżamy się do sytuacji, w której nie będą na nas ciążyły zobowiązania z przeszłości. Głęboko wierzymy w to, że już przed kolejnym sezonem będzie nas stać na zbudowanie drużyny, która znów zacznie dobijać się do czołówki i walczyć nawet o mistrzostwo Polski. Chcemy to jednak zrobić na zdrowych, ekonomicznych zasadach.

Zanim to jednak nastąpi trzeba ciągle jeszcze spłacać stare długi. Głównie te zaciągnięte w erze Holendrów, Stana Valckxa i Roberta Maaskanta oraz stojącego wtedy na czele klubu prezesa Bogdana Basałaja. Oczywiście nikt oficjalnie nie chce mówić o kwotach, ale nam udało się dowiedzieć, że jeśli chodzi o zaległe zobowiązania, to można mówić jeszcze nawet kilkudziesięciu milionach! To efekt m.in. podpisywania bardzo wysokich jak na polskie realia kontraktów, ale również np. prowizji dla menedżerów, którym klub jest winny spore pieniądze. To dlatego w Wiśle odetchnęli z ulgą, gdy kilka tygodni temu wygasły umowy takim piłkarzom, jak choćby Kew Jaliens czy Ivica Iliev, a odejść zdecydował się również Cwetan Genkow. Teraz Wiśle pozostaje jeszcze rozliczyć się z tymi zawodnikami, wypłacając zaległe pobory. Część tych pieniędzy piłkarze otrzymali zresztą kilka dni temu.

Wisła ciągle jednak musi ciąć koszty, a wpływy do kasy klubu dzielić nie tylko na bieżącą działalność, ale również na spłacanie długów. To z tego powodu budżet ograniczony został do około 30 milionów złotych. I to z tego powodu drużyna wygląda tak, jak wygląda. I to dlatego minione tygodnie upłynęły m.in. pod znakiem wielkiego testowania tanich piłkarzy. O tym, że jednak nawet testując trzeba bardzo uważać, kogo się zaprasza na treningi, przy ul. Reymonta przekonali się boleśnie. Wizerunkowe wpadki, najpierw z Sorinem Oproiescu, czyli piłkarzem ze sfabrykowanym CV, a następnie z zaproszeniem 30-letniego bramkarza III-ligowych Karpat Krosno, Piotra Hajduka, długo jeszcze Wiśle będą odbijać się czkawką, choć klub nie poniósł zbyt wielkich kosztów sprowadzenia obu na zgrupowanie.

Póki co, skład, w jakim wiślacy rozpoczną sezon 2013/2014, na kolana nikogo nie może rzucić. W oczy kłuje przede wszystkim brak napastników. Być może jednak akurat w tej sprawie coś się zmieni, a monity trenera Franciszka Smudy u właściciela Wisły, Bogusława Cupiała przyniosą skutek w postaci sprowadzenia skutecznego snajpera.

Poza tym Wisła nie szalała, bo nie mogła na rynku transferowym. Ustalono m.in. limit zarobków, co ma sprawić, że w przyszłości klub nie wpadnie już w takie tarapaty, jak obecnie, jeśli zabraknie wyniku sportowego. Na razie Wisła sprowadziła jedynie Macedończyka, Ostoję Stjepanovicia i Niemca Fabiana Burdenskiego. Z wypożyczenia do Termaliki wrócił również Michał Nalepa. Ponoć dogadany jest również haitański lewy obrońca, Wilde Donald Guerrier. Problem w tym, że krążą słuchy, że sprawa z tym piłkarzem nieco się skomplikowała, bo doznał on kontuzji.

Dla Wisły ważne jest natomiast, że udało się przedłużyć kilka wygasających kontraktów, m.in. z Nigeryjczykiem Emmanuelem Sarkim czy z młodymi nadziejami "Białej Gwiazdy", Michałami Chrapkiem i Czekajem oraz Alanem Urygą.

Z takim składem realnym celem jest jednak co najwyżej miejsce w pierwszej ósemce po sezonie zasadniczym, co zaoszczędziłoby nerwowej walki o utrzymanie w ekstraklasie gdy liga zostanie podzielona już na grupy „mistrzowską” i „spadkową”. Trudno się zatem dziwić Franciszkowi Smudzie, który apeluje do kibiców o wsparcie w tych trudnych czasach. „Franz” zapytany, na jakie przyjęcie fanów liczy, gdy już zacznie się sezon, powiedział niedawno na naszych łamach: – Najważniejsze, żeby kibice wspierali nie mnie, a zawodników.

Dodał również: – Na razie nie mogę obiecać, że w tym sezonie osiągniemy sukces. Wiem, że dla Wisły brak sukcesów to cierpienie. Musimy więc pocierpieć...

Kibice pewnie podejdą ze zrozumieniem do sprawy, jeśli zobaczą przynajmniej jedno – walkę przez 90 minut w każdym meczu, z czym w poprzednim sezonie różnie bywało i co najbardziej denerwowało. Smuda zapewnia jednak, że takiego elementu jak zaangażowanie jego podopiecznym nie zabraknie. A gdyby jeszcze wygrał derby, to pewnie fani, zasiadający na trybunach stadionu przy ul. Reymonta jakoś znieśliby kolejny sezon, zakończony brakiem miejsca na podium.

Z Wisły w ostatnim czasie na szczęście nie płyną same złe wiadomości. Za pozytyw i to w szerokiej perspektywie bardzo duży, uznać trzeba rozwiązanie sprawy bazy treningowej oraz pomyślne negocjacje z miastem w sprawie stadionu. W tym pierwszym przypadku klub podpisał umowę z Miastem i Gminą Myślenice, na mocy której przez najbliższe 20 lat Wisła będzie miała bazę treningową dla pierwszej drużyny i rezerw na Zarabiu (grupy młodzieżowe zostaną przy ul. Reymonta). To krok we właściwym kierunku i nie powinny nikogo zmylić pojawiające się głosy o wyprowadzaniu klubu z Krakowa. Wypowiadają je ludzie złośliwi bądź tacy, którzy mają mętne pojęcie o tym, jak funkcjonują zawodowe kluby. Tymczasem taka praktyka, że wielkie kluby mają swoje centra treningowe poza miastem, jest normą w krajach znacznie bardziej zaawansowanych piłkarsko niż Polska i nikogo to nie dziwi ani na zachodzie, ani na wschodzie Europy. Piłkarze „Białej Gwiazdy” treningi w ośrodku w Myślenicach mają rozpocząć od stycznia i skończy się wreszcie wieczna prowizorka w postaci poszukiwania boisk po całym Krakowie i okolicach gdy tylko spadło parę płatków śniegu...

Nie mniej ważną sprawą jest porozumienie w sprawie stadionu. Od 1 stycznia 2014 roku Wisła stanie się operatorem sportowym obiektu im. Henryka Reymana. W praktyce oznacza to, że „Biała Gwiazda” odpowiadać będzie za pomieszczenia klubowe, skyboxy, szatnie, czy murawę. Operatorem komercyjnym będzie natomiast Zarząd Infrastruktury Sportowej. To pozwoli z jednej strony ponosić Wiśle mniejsze koszty wynajmowania (wstępnie mówi się, że będzie to ok. 2,5 miliona złotych rocznie) i utrzymywania stadionu, a z drugiej gmina będzie wreszcie mogła szukać na tym obiekcie zarobku od innych podmiotów niż sam klub. Do tej pory dochodziło bowiem momentami do kuriozalnej sytuacji, w której chętni chcący np. otworzyć restaurację na stadionie, odsyłani byli przez Wisłę do miasta, a przez miasto do Wisły. Dobrze się zatem stało, że patowa sytuacja zostanie rozwiązana i wierzyć trzeba, że uda się wreszcie na tym obiekcie przynajmniej doprowadzić do sytuacji, w której nie trzeba będzie do niego dopłacać.

– W tej chwili jesteśmy na etapie szczegółowych obliczeń, ile to wszystko będzie kosztowało obie strony – mówi wiceprezes Wisły, Janusz Kozioł. – To musi być bardzo dokładnie policzone, żeby nikt później nie zarzucił ani nam, ani miastu, że coś jest nie tak. Generalnie zmierzamy jednak do finalizacji rozmów, a jestem przekonany, że wypracowane porozumienie będzie korzystne zarówno dla Wisły, jak i miasta.

Wierzyć też trzeba, że Wisła w lipcu 2014 roku będzie miała wreszcie za sobą największy od kilkunastu lat zakręt i że znów jej trener będzie mógł głośno powiedzieć: – Walczymy o mistrzostwo i Puchar Polski!



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto