Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Paweł Brożek: Musimy dopracować nowy system gry

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Piłkarze Wisły Kraków nie zaczęli udanie nowego sezonu. Przegrali na inaugurację ze Śląskiem Wrocław 0:1 i jest to pierwsza porażka „Białej Gwiazdy” na starcie sezonu od 22 lat. - W ostatnich latach bijemy niestety te niechlubne rekordy… - mówi napastnik Wisły Paweł Brożek.

„Brozio” żałuje, że wiślacy nie zapunktowali już na starcie. - Szkoda tego pierwszego spotkania - nie kryje piłkarz. - Jak widać, jeszcze potrzeba czasu, żebyśmy dostosowali się do nowego ustawienia. Na razie nasza gra nie wygląda tak, jak przy systemie 1-4-4-2 w poprzednim sezonie. Proces przekształcenia naszej taktyki musi trochę jeszcze potrwać. Musimy dopracować nowy system gry.

Napastnik nawiązuje tym samym, do zmiany ustawienia drużyny, które w okresie przygotowawczym wprowadził trener Maciej Stolarczyk. Przypomnijmy, że Wisła w poprzednich rozgrywkach grała w systemie 1-4-4-2, ewentualnie 1-4-2-3-1. Teraz szkoleniowiec zdecydował się na eksperymenty. Jak widać było w minioną w sobotę, w lidze jeszcze nie funkcjonuje to tak, jak wszyscy oczekują. - Dlatego mówię o procesie, który musi potrwać - tłumaczy Paweł Brożek.. - Przy ustawieniu 1-4-4-2 każdy dokładnie wiedział za co odpowiada. Było nas też więcej w polu karnym. Przy ustawieniu 1-4-3-3 za mało nas podchodziło pod „szesnastkę”, za mało nas włączało się w akcje ofensywne. Stąd mało też było sytuacji na gole.

Pozostaje pytanie, czy jeśli nie będzie poprawy, Maciej Stolarczyk wróci do poprzedniego ustawienia? Pytanie to warto postawić nie bez przyczyny, bo nie tak odległa to historia, gdy nowy system próbował wdrożyć w Wiśle trener Dariusz Wdowczyk. Wtedy ten szkoleniowiec chciał, żeby jego zespół grał trójką piłkarzy w obronie, co zupełnie nie wypaliło, zawodnicy źle się czuli przy takiej taktyce i szybko wrócono do wcześniejszego ustawienia. Teraz jednak Brożek przekonuje, że problem nie tkwi w samej taktyce: - To jest generalnie dobry system, ofensywny. Jest tylko kwestia dobrego wykonania. Gdy gramy u siebie, nie możemy się tak głęboko cofać. Byliśmy bez ataku na przeciwnika, Śląsk mógł swobodnie rozgrywać piłkę, a to z kolei owocowało tym, że musieliśmy za przeciwnikiem biegać. Śląsk, szczególnie w pierwszych fragmentach meczu, wytrącił nam nasze atuty z rąk. Dopiero później zaczęliśmy się dłużej utrzymywać przy piłce i wreszcie zaczęliśmy sobie stwarzać okazje na gole. Było ich jednak zdecydowanie za mało.

Pytany o to, czy Wisła miała zacząć mecz ostrożnie, lekko cofnięta, Brożek dodaje: - Mieliśmy się odrobinę cofnąć w niektórych fragmentach meczu, ale problem tkwił w tym, że my to robiliśmy nagminnie. Nie wiem, z czego to wynikało, bo fizycznie wyglądaliśmy nieźle. Może fakt, że wypadł nam ze składu Vullnet Basha w ostatnim momencie, miał wpływ na naszą postawę. To jest człowiek, który trzyma nam całą drugą linię. Jego brak był bardzo widoczny.

Wisła okazji w meczu ze Śląskiem miała mało, a wynikało to również z tego, że Paweł Brożek był osamotniony w swoich poczynaniach. On sam wyglądał nieźle, wygrywał twarde fizyczne pojedynki z silnym zawodnikiem, jakim jest Piotr Celeban, ale nie miał za bardzo do kogo odgrywać piłkę, bo koledzy nie podchodzili w odpowiednim tempie do ataków.

- Przepracowałem cały okres przygotowawczy, co wydarzyło się chyba pierwszy raz od trzech lat. I to było widać na boisku. Zdrowie dopisuje, fizycznie nie jest ze mną tak źle, jak niektórzy twierdzili. Jeśli będę grał regularnie, to forma będzie jeszcze rosła - mówi o swoim przygotowaniu napastnik.

Przygotowanie fizyczne to jedno, ale Brożkowi brakowało w tym meczu podań od partnerów, którzy otworzyliby mu drogę do bramki. W końcówce były np. dwie sytuacje, gdy Denys Bałaniuk, a następnie Michał Mak zdecydowali się na strzały, mimo że „Brozio” był w lepszych od nich sytuacjach i gdyby dostał dobre podanie, znalazłby się sam przed bramkarzem Śląska Matusem Putnockym.
- Akurat jeśli chodzi o sytuację Denysa, to sam bym na jego miejscu strzelał - broni kolegę wiślak. - Ja oczywiście musiałem zrobić ruch, żeby odciągnąć obrońcę, ale nie dziwię się, że uderzył. Jak masz piłkę na dwudziestym metrze to czasami nie ma co kalkulować, trzeba strzelać. Rzeczywiście było jednak również kilka sytuacji, kiedy mogliśmy inaczej, lepiej rozegrać piłkę przed polem karnym, a oddawaliśmy nieprzygotowane strzały.

Teraz przed Wisłą niezwykle trudny wyjazd do Gdańska na mecz z Lechią. Ewentualna porażka może sprawić, że krakowianie na dłużej utkną w dole tabeli. Paweł Brożek wierzy jednak, że wiślacy nad Bałtykiem sobie poradzą.
- Jak liga pokazała wiele razy, z każdym można w niej wygrać. Musimy wnikliwie przeanalizować spotkanie ze Śląskiem, bo popełniliśmy w nim bardzo dużo błędów. Mam nadzieję, że te wyciągnięte wnioski będzie widać już w niedzielę w Gdańsku - kończy piłkarz Wisły.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Paweł Brożek: Musimy dopracować nowy system gry - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto