Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Patryk Jałocha: Chcieliśmy dominować, chcieliśmy mieć piłkę

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wicemistrzowie Polski, Wisła Kraków U-17
Wicemistrzowie Polski, Wisła Kraków U-17 wisla.krakow.pl
Patryk Jałocha kontynuuje rodzinną sztafetę. Kiedyś medale dla Wisły Kraków zdobywali jego wujek Jan, a później tata Marcin. Jako piłkarze. 31-letni Patryk właśnie poprowadził jako trener juniorów „Białej Gwiazdy” do wicemistrzostwa Polski U-17. W finale jego zespół minimalnie - 0:1 - przegrał z bardzo mocnym Zagłębiem Lubin.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Po wujku i tacie również pan może teraz pochwalić się, że dał Wiśle medal mistrzostw Polski… Rozmawialiście na ten temat w rodzinnym gronie?
- Mnie nie udało się na boisku nawiązać do dokonań taty, muszę więc próbować go gonić przynajmniej na trenerskiej ławce. Mówiąc jednak poważnie, tata przede wszystkim bardzo mnie motywował i wspierał. Ten medal również bardzo go ucieszył.

- Finałowe starcie z Zagłębiem Lubin mogło naprawdę się podobać. Sporo był technicznego futbolu.
- Takie mamy założenie, które przyświecało nam przez cały sezon. Chcieliśmy dominować na boisku, chcieliśmy mieć piłkę. Nieważne z kim graliśmy. Cieszy mnie, że w meczu o taką stawkę, w którym zawodnikom towarzyszyły duże emocje, nie zrezygnowali z tego i starali się realizować nasz sposób gry. Dla mnie to bardzo budujące. Szczególnie w pierwszej połowie nasza gra mogła się podobać.

- Rzeczywiście, w pierwszej części wyglądaliście lepiej, później inicjatywę przejęło Zagłębie. Jest niedosyt, że nie wykorzystaliście tych fragmentów meczu, w którym byliście lepsi, mieliście swoje okazje na gole?
- Na pewno jest niedosyt, bo mamy świadomość, że przy odrobinie szczęścia mogliśmy ten mecz wygrać, a na pewno już przynajmniej zremisować, nie przegrać w regulaminowym czasie. Generalnie był to ciekawy mecz dla obserwatorów. Dużo się działo na boisku. Na tym etapie rozgrywek słabych drużyn nie było. I trudno było oczekiwać, że któraś z nich zdecydowanie zdominuje przeciwnika.

- W końcówce meczu była duża kontrowersja, gdy ręką piłkę w polu karnym zagrał jeden z piłkarzy Zagłębia. Tak naprawdę przyjął piłkę ręką. Sędzia nie zdecydował się podyktować dla was jedenastki. Rozmawiał pan z arbitrem dlaczego podjął taką decyzję?
- Rozmawialiśmy. Sędzia argumentował to w ten sposób, że jeden piłkarz Zagłębia nabił drugiego, a w takiej sytuacji nie ma karnego. Interpretacje zagrania ręką w polu karnym są bardzo zawiłe. Mieliśmy przed sezonem szkolenie z sędzią Tomaszem Musiałem na temat przepisów. Kruczków, interpretacji jest taka masa, że tak naprawdę pozostaje chylić czoła przed sędziami, że są w stanie w czasie meczu to wszystko wyłapać i zinterpretować.

- Bardzo dobry mecz rozegrał wasz bramkarz Jakub Stępak. To jest chłopak, o którym w pana ocenie może być za moment głośniej?
- Może zacznę od innej strony. Kuba to jest zawodnik, który w Wiśle jest od samego początku. Taki wychowanek z krwi i kości. On jest z rocznika 2006, a to był pierwszy zespół, jaki przejąłem jako trener, gdy rozpoczynałem pracę w Wiśle. Można zatem powiedzieć, że wspólnie pokonaliśmy tę drogę. Bardzo cieszę się, że Kuba tak się rozwinął, że już dzisiaj prezentuje bardzo wysoki poziom, a przecież wszystko jeszcze przed nim, bo to bardzo utalentowany chłopak.

- Zapytałem o niego, bo medal jest ważny, ale przecież wiadomo, że podstawowym pańskim celem jest wychowanie piłkarzy pod kątem pierwszej drużyny. Kto prócz Stępaka pana zdaniem ma szansę za moment stukać do seniorskiego zespołu?
- Nie chcę dzisiaj wyróżniać nikogo w specjalny sposób, bo wszyscy chłopcy ciężko pracują, a są w takim wieku, że każdy z nich może w przeciągu kilku miesięcy zrobić taki postęp, że przeskoczy kolegę, który na dzisiaj wygląda lepiej. Z drugiej strony docierają do mnie sygnały, że są zawodnicy w tej drużynie, którzy już wkrótce, gdy odpoczną po finałach mistrzostw Polski, mogą być zapraszani na treningi do pierwszej drużyny. Chciałbym, żeby tak było. Zresztą w Zagłębiu, z którym graliśmy, wystąpili chłopcy, którzy już w Lubinie trenują z pierwszą drużyną, a nawet mają już za sobą debiuty w ekstraklasie. Skoro zatem graliśmy z nimi jak równy z równym, to dlaczego nasi chłopcy nie mogą podążać podobną drogą?

- Skoro wspomniał pan o Zagłębiu, to pewnie może pan mieć satysfakcję, że udało się wam grać jak równy z równym z zespołem, który ma chyba na dzisiaj najlepsze warunki w Polsce jeśli chodzi o akademie. Obiekty w Lubinie muszą budzić wielkie uznanie. Światowy poziom! Wy w Myślenicach macie nieco skromniejsze warunki.
- Szukamy piłkarzy przede wszystkim w regionie, w Małopolsce lub ościennych województwach. Tym bardziej cieszymy się, że udało nam się odnieść sukces. Jestem wdzięczny zawodnikom i całemu mojemu sztabowi, bo wszyscy włożyliśmy w to ogrom pracy. I pokazaliśmy, że choć różnice infrastrukturalne są duże, to dajemy radę.

- Nie chce pan mówić o nazwiskach, ale prócz Stępaka chciałby wspomnieć o jednym, bo szczególnie w pierwszej połowie Michał Głogowski grał świetnie na skrzydle. To jest jeden z tych chłopaków, który pana zdaniem może szybko wystrzelić?
- Michał na pewno był wyróżniająca się postacią w tym meczu, ale żeby on się mógł wyróżnić, swoją pracę wykonać musiał również cały zespół. I całemu zespołowi należy się szacunek.

- Gdy rok temu juniorzy starsi Wisły zdobyli tytuł wicemistrza Polski, trener Adrian Filipek powiedział, że ten medal jest słodkim dodatkiem do podstawowego celu jego pracy, jakim jest wyszkolenie piłkarzy dla pierwszego zespołu. Pan też tak podchodzi do sprawy?
- Oczywiście! To powinno być celem każdego trenera w piłce młodzieżowej. Cały nas proces szkoleniowy, sposób gry, to jak pracujemy jest podporządkowane pod rozwój młodych zawodników. Droga do seniorskiej piłki bywa różna. Dzisiaj wiemy, że mamy w drużynie grupę utalentowanych chłopców, ale byłbym bardzo wstrzemięźliwy ze wskazywaniem, że jeden zawodnik czy drugi na pewno zrobi dużą karierę. Tak samo jak byłbym wstrzemięźliwy z przekreślaniem szans na to kogokolwiek.

- Jak wygląda współpraca pomiędzy wami, a sztabem pierwszej drużyny?
- To jest pewnego rodzaju piramida. Tzn. większa bezpośrednia współpraca sztabu pierwszej drużyny jest z trenerami juniorów starszych. Bo to juniorzy starsi na dzisiaj w Wiśle są bezpośrednim zapleczem seniorów. Jeśli u nas ktoś się wyróżnia, przechodzi do juniorów starszych. W trakcie całego sezonu pięciu zawodników przeszło do drużyny U-18. To pokazuje, że ich rozwój jest prawidłowy. Tym bardziej, że ci chłopcy, którzy przebili się do juniorów starszych, często byli w tej drużynie zawodnikami wiodącymi.

- W kolejnym sezonie dalej będzie pan prowadził drużynę w Centralnej Lidzie Juniorów U-17?
- Ciężko mówić o planach w tym momencie. Za kilka dni mamy spotkanie z dyrektorem Akademii Krzysztofem Kołaczykiem i będziemy ustalać szczegóły pracy na kolejny sezon. Na razie chcę trochę odpocząć, bo za mną najbardziej intensywny rok pracy w dziesięcioletniej przygodzie trenera młodzieży, ale nie będę też krył, że satysfakcja jest ogromna.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Patryk Jałocha: Chcieliśmy dominować, chcieliśmy mieć piłkę - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto