Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Michał Żyro: Bez podjęcia ryzyka goli się nie strzeli

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Szubartowski
- Za dużo jest bojaźni. Każdy boi się popełnić błąd, nogi się trzęsą i później taki jest efekt jak w Lublinie - mówi po porażce z Motorem w Pucharze Polski piłkarz Wisły Kraków Michał Żyro.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Trener Radosław Sobolewski na pomeczowej konferencji prasowej powiedział, że to, co zaprezentowaliście w spotkaniu z Motorem Lublin, to był skandal. A pan jakby skomentował waszą grę?
- Mogę tylko potwierdzić słowa trenera. To nie było miłe dla nikogo zakończyć w taki sposób mecz w Lublinie. Boli, bardzo boli.

- To dlaczego tak to wyglądało? Jaki w ogóle był pomysł na ten mecz, skoro nie stwarzaliście praktycznie sytuacji?
- Pomysł był taki, żeby długo utrzymywać się przy piłce i to był dobre. Nasz problem polegał jednak na tym, że utrzymywaliśmy się przy piłce tylko do pola karnego. Brakowało nam finalizacji, podjęcia ryzyka. Każdy grał na utrzymanie się przy piłce i każdy jakby dla siebie. A potrzebne było wejście, właśnie podjęcie ryzyka, dośrodkowanie, wbicie piłki w pole karne. Tego wszystkiego nie było, a bez tego gola po prostu nie da się strzelić.

- Chce pan powiedzieć, że nie było gry zespołowej?
- Nie, ona była. Tylko, że do 30-40 metra, gdy każdy dotykał piłkę. Pod bramką decydują już jednak umiejętności indywidualne, podejmowanie ryzyka, czy mam minąć rywala do lewej czy do prawej. A my nie stwarzaliśmy sobie sytuacji, bo piłka nie była odpowiednio dostarczana w pole karne. Nawet „na aferę” nie potrafiliśmy tego zrobić. Za każdym razem jak mieliśmy piłkę na boku, to zamiast wrzucać, było wycofywanie, rozgrywanie na drugą stronę, a tam albo traciliśmy piłkę, albo był faul, a konkretów nie było. Jedyne, co nam wychodziło, to wyprowadzanie piłki spod naszej bramki, wychodzenie spod pressingu. Ale im dalej, tym gorzej…

- Czwarty kolejny sezon Wisła odpada z Pucharu Polski z zespołem z niższej ligi. Po tym, jakie wyniki osiągacie w lidze, atmosfera wokół drużyny już była gęsta, a teraz będzie jeszcze gorzej. Kibice są na was po prostu wściekli.
- Tak jak my na samych siebie. To nie chodzi o to, żeby teraz o tym gadać dużo, ale proszę mi wierzyć, nikt nie jest szczęśliwy. To jest prawidłowa reakcja. Natomiast możemy sobie o tym opowiadać, a moim zdaniem problem leży na boisku, gdzie po prostu za dużo jest bojaźni. Każdy boi się popełnić błąd, nogi się trzęsą i później taki jest efekt jak w Lublinie. Trenerzy mogą przygotować nam odpowiednią taktykę i to wszystko było, ale później dochodzi realizacja. I fajnie, że wypełnialiśmy dobrze założenie o wychodzeniu spod pressingu, ale później nie potrafiliśmy nawet zagrozić bramce rywali. Przecież nawet takiej sytuacji nie było, żeby piłkarze Motoru zaczęli się bać, że my mamy jedną, drugą, trzecią sytuację, że ich ciśniemy. Nie było niczego takiego. To już bardziej oni kontrowali groźniej, a piłka latała nam przez pole karne. Przy takim obrazie gry zawodnicy Motoru mogli czuć się komfortowo. Jakbym był obrońcą, a rywal nie dośrodkowywał piłki w moje pole karne, nie podejmował gry jeden na jeden, to czułbym się dobrze. My nawet jak staraliśmy zagrać na obieg w bocznych sektorach, to tak wolno, że od razu to było kasowane.

- Pan w Lublinie zagrał pierwszy raz w podstawowym składzie od dłuższego czasu, bo w lidze ostatnio to albo wchodził pan na parę minut, albo wcale. Jak pan się z tym czuł?
- Zacznę może od tego, że fizycznie jest już ze mną dobrze. A to, że grałem ostatnio mniej w lidze... Nie robiłbym z tego afery. To jest w futbolu normalna sprawa, że są różne momenty sezonu, gdy raz ktoś gra więcej, a innym razem ktoś inny. Angel Rodado i Luis Fernandez dobrze współpracowali ostatnio. Angel dużo nam daje, choć oczywiście jak na napastnika trochę brakuje mu bramek. Luis trochę go w tym wyręcza. Angel jest jednak dla nas podporą jeśli chodzi o pracę w defensywie już w naszej pierwszej linii. Nie możemy jednak polegać tylko na tej dwójce, bo Wisła powinna mieć więcej kreatywności z przodu. Teraz to momentami tak wygląda, jakbyśmy myśleli na zasadzie, zagrajmy do Luisa, a on sam coś zrobi. A gdy w Lublinie Luisa przez większość czasu zabrakło, to nie miał kto tego nakręcić. Moglibyśmy o tym rozmawiać i rozmawiać. Wszyscy przecież widzą jak to wygląda. Trenerzy też to widzą. Cóż, pracujemy. Mamy w niedzielę ostatni mecz w tym roku w lidze. Jedziemy tam po zwycięstwo. Ciężko oczywiście będzie o pewność siebie po tym wszystkim, co się ostatnio działo, ale po prostu trzeba zacisnąć zęby i biegać, walczyć, starać się.

- Co się musi zmienić zimą w Wiśle, żeby zaczęła wygrywać regularnie?
- Wracamy do tego, o czym mówiłem wcześniej. Musimy zacząć stwarzać sobie więcej sytuacji. Jeśli gramy bokami, to musimy tam robić więcej szumu, musi stamtąd iść więcej piłek w pole karne. Na początku sezonu to nam wychodziło, a teraz wciąż brakuje nam konkretów w finalizacji. Musi być więcej wrzutek, strzałów, pewności w tym, co robimy.

- Jesień zakończycie w środku tabeli, macie coraz większe straty do czołówki. Pan wciąż wierzy, że Wisła przy tym, co prezentowała w ostatnich miesiącach, jest w stanie awansować do ekstraklasy?
- Wierzę, mocno w to wierzę. Przecież wszyscy widzimy jak ta liga wygląda. Trzeba poprawić kilka elementów w zimie i jestem przekonany, że wiosna może być dla Wisły dużo, dużo lepsza i zakończona pełnym sukcesem w postaci awansu do ekstraklasy.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Michał Żyro: Bez podjęcia ryzyka goli się nie strzeli - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto