Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Michal Frydrych: Pierwszą ofertę z Wisły miałem w 2015 roku

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
- Sprawa na dobre zaczęła się może siedem dni przed podpisaniem przeze mnie kontraktu z Wisłą. Szybko to zatem poszło. Miałem długą rozmowę z wiceprezesem Wisły, który dużo opowiedział mi o klubie, o ambicjach, jakie są w Krakowie, o wszystkim. Spodobało mi się to, że są tutaj plany, żeby w przeciągu najbliższych lat wrócić do walki o najwyższe cele. Chcę być częścią zespołu, który o to powalczy i chcę pomóc Wiśle wrócić na top polskiej ekstraklasy - mówi Michal Frydrych, obrońca Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Gratuluję udanego debiutu w Wiśle Kraków i polskiej ekstraklasie. Jakie są pańskie pierwsze wrażenia po meczu z Górnikiem Zabrze?
- Dziękuję za gratulacje. Cieszę się, że mogłem zagrać. Cieszymy się, że zagraliśmy dobry mecz, nie straciliśmy bramki, choć jednocześnie trochę żałujemy, że nie strzeliliśmy gola, bo mieliśmy na to szanse. Generalnie oceniam jednak ten mój pierwszy występ jako dobry start.

- Wiem, że to dopiero jeden mecz, ale czy zauważył pan już jakieś różnice między polska i czeską ligą?
- Przede wszystkim był to dla mnie pierwszy mecz po ponad dwumiesięcznej przerwie. Czułem się dobrze, ale myślę, że będę grał z meczu na mecz jeszcze lepiej. A co do różnic, które rzuciły mi się w oczy, to w Czechach kładzie się większy nacisk na taktykę, przede wszystkim na grę obronną. W Polsce natomiast drużyny bardziej szukają swoich okazji w ataku. Może dzięki temu będzie padało więcej bramek w kolejnych spotkaniach.

- Jest pan w Polsce około dwóch tygodni. Jak przebiega aklimatyzacja i czy pomaga panu fakt, że - jak usłyszałem w klubie - całkiem sporo rozumie pan w języku polskim?
- Pierwszy dni były dla mnie na pewno trudne, bo po wielu latach spędzonych w Pradze zdecydowałem się na poważną zmianę - kraju, ligi, wszystkiego. Znalazłem się w nowym dla mnie miejscu i musiałem sobie to wszystko poukładać w głowie. Teraz czuję się tutaj już znacznie lepiej, a rzeczywiście jest tak, że dość dużo rozumiem w języku polskim. Myślę, że około 50-60 procent. Gorzej jest jeszcze z mówieniem, ale myślę, że to kwestia dwóch, trzech miesięcy, żebym sobie z tym radził. Najważniejsze jest jednak w tym momencie to, że bardzo dobrze rozumiem, co mówi do mnie trener. Z czasem będę też swobodnie rozmawiał z kolegami w szatni.

- Miał pan okazję oglądać mecz Wisły w Krakowie z trybun, a w Zabrzu już zagrać. Jak podoba się panu atmosfera na polskich stadionach? Można ją porównać do tego, z czym miał pan do czynienia w Czechach, choćby na stadionie Slavii?
- Na ten moment trudno to porównywać, bo w Czechach na stadiony może teraz przychodzić maksymalnie dwa tysiące osób. Wcześniej na mecze Slavii przychodziło po 15 tysięcy ludzi i atmosfera była bardzo dobra. W Czechach Slavia, Banik mają naprawdę dobrych kibiców.

- Sparta również?
- O Sparcie tego nie mogę powiedzieć, bo to rywal Slavii…

- A w Polsce?
- To, co zobaczyłem w czasie tych dwóch meczów w Polsce, bardzo mi się podobało. W Zabrzu było dwanaście tysięcy widzów, atmosfera była bardzo dobra. Czekam teraz z niecierpliwością na mój pierwszy mecz na stadionie Wisły. Ten pierwszy mecz mojego nowego klubu, który oglądałem z trybun, nie mógł podobać się kibicom ze względu na wynik. Wierzę jednak, że w kolejnych będzie o wiele lepiej.

- Przez całą swoją dotychczasową karierę grał pan w Czechach, najpierw w Baniku Ostrawa, później w Slavii Praga. Nie miał pan ofert z zagranicy?
- Gdy byłem młodszy miałem różne oferty, ale one nigdy nie były na tyle konkretne, żeby doszło do transferu. Grałem wiele lat w Baniku, gdzie zostałem nawet kapitanem. Z czasem chciałem coś zmienić. Dlatego zdecydowałem się przyjąć ofertę Slavii Praga, co okazało się najlepszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Slavia wkroczyła wkrótce w całkiem nową erę. Zacząłem grać tam we wrześniu 2015 roku, a w grudniu w klubie pojawili się Chińczycy. Zaczęli przychodzi nowi zawodnicy, coraz lepsi. I w kolejnym sezonie zdobyliśmy mistrzostwo Czech. Dla Slavii był to pierwszy tytuł po ośmiu latach przerwy. Dla mnie cały ten pobyt w tym klubie był najlepszym okresem w karierze. Gdy tam przechodziłem, chyba nikt nawet nie uwierzyłby, że tak się to wszystko potoczy.

- Jak Slavia wygląda organizacyjnie pod rządami chińskich właścicieli?
- Slavia jest teraz bardzo bogatym klubem w Czechach. Odkąd Chińczycy tam się pojawili, bardzo dużo się zmieniło. Zainwestowali duże pieniądze, co przyniosło sukcesy w kraju, również regularną grę w Lidze Mistrzów, w Lidze Europy. Gdy ja tam jednak trafiłem wcale nie było tak dobrze, a Slavia przeżywała poważne problemy. Dopiero wejście Chińczyków sprawiło, że klub z każdym rokiem szedł w górę. Podam taki przykład, gdy przychodziłem do Slavii, mieliśmy jednego masażystę, jednego fizjoterapeutę, czy jednego człowieka odpowiedzialnego za sprzęt. Po przyjściu Chińczyków sztab od razu zaczął się powiększać i szybko było już dwóch masażystów, trzech fizjoterapeutów, kilku ludzi do sprzętu. Organizacja na każdym polu zaczęła się znacząco poprawiać.

- Zdecydował się pan teraz opuścić Slavię, bo miał mniej szans na grę?
- Dla mnie rzeczywiście ważne jest, żeby grać co tydzień. Nie da się ukryć, że w Slavii konkurencja jest bardzo duża. Ostatnio czasami grałem, a czasami musiałem czekać miesiąc na występ. Oczywiście Slavia gra dużo meczów, więc każdy dostaje swoje minuty. To nie jest tak, że ja tam czułem się niepotrzebny. W Slavii jest świetna atmosfera, wszyscy się wspierają, ale po tylu latach spędzonych w tym klubie, po tylu sukcesach, postanowiłem coś zmienić.

- Kiedy nastąpił pański pierwszy kontakt z Wisłą i jak długo trwały negocjacje?
- Może teraz zaskoczę, ale mój pierwszy kontakt i pierwsza oferta z Wisły miały miejsce w 2015 roku… Byłem wtedy mocno zainteresowany tym transferem, ale Banik Ostrawa chciał za mnie za dużo pieniędzy i ostatecznie nie przeniosłem się wtedy do Polski. Jeśli chodzi o teraz, to sprawa na dobre zaczęła się może siedem dni przed podpisaniem przeze mnie kontraktu z Wisłą. Szybko to zatem poszło. Miałem długą rozmowę z wiceprezesem Wisły, który dużo opowiedział mi o klubie, o ambicjach, jakie są w Krakowie, o wszystkim. Spodobało mi się to, że są tutaj plany, żeby w przeciągu najbliższych lat wrócić do walki o najwyższe cele. Chcę być częścią zespołu, który o to powalczy i chcę pomóc Wiśle wrócić na top polskiej ekstraklasy.

- Ciekawostką jest, że teraz ma pan bliżej do rodzinnego domu w Hustopece nad Becvou niż z Pragi. Brał to pan pod uwagę, gdy pojawiła się oferta z Wisły?
- Nie, to nie miało znaczenia. Hustopece nad Becvou to miejscowość, skąd pochodzi moja rodzina, moi rodzice. Ja jednak już w bardzo młodym wieku przeniosłem się do Ostrawy, gdzie m.in. chodziłem do szkoły i grałem w młodzieżowych drużynach Banika. Moja żona pochodzi z Ostrawy, tam chcemy wybudować dom. Mój brat również mieszka w Ostrawie. Do Hustopece jeżdżę odwiedzać moich dziadków. Faktem jest jednak, że teraz do Ostrawy mam nieco ponad godzinę jazdy, do Hustopece trochę ponad dwie godziny. Nie było to jednak decydujące. Może tylko trochę, bo miałem ofertę również z Turcji, ale długo ona nie była konkretna, a do tego doszła jeszcze sytuacja z koronawirusem. Po długich rozmowach z żoną doszliśmy do wniosku, że dla nas wszystkich, dla mojej rodziny lepiej będzie podpisać kontrakt z Wisłą. Myślę, że to dobry wybór. Teraz szukam mieszkanie w Krakowie i wkrótce będziemy mieszać tutaj wszyscy.

- Gdy uspokoi się sytuacja z koronawirusem pewnie pańska rodzina przyjedzie zobaczyć pana w barwach Wisły.
- Gdy skończy się pandemia, na pewno pojawią się na meczach moi przyjaciele, rodzina, bo przyjeżdżali już do Pragi. Moi rodzice są rozwiedzeni. Mój tata pewnie przyjedzie, moja mama ze swoim nowym mężem też powinna odwiedzić Kraków. Moi przyjaciele, siostra, brat, wszyscy będą chcieli przyjechać, bo Kraków to naprawdę piękne miasto.

- Zna pan nazwiska czeskich piłkarzy, którzy grali przed panem w Wiśle Kraków?
- Znam. Ostatnio grał tutaj Zdenek Ondrasek, a wcześniej Tomas Jirsak i Vlastimil Vidliczka. Wiem też, że trenerem w Wiśle był również Werner Liczka. Dla mnie szczególny szkoleniowiec, bo był moim pierwszym trenerem w Baniku Ostrawa.

- Zanim podpisał pan kontrakt z Wisłą, radził się pan kogoś, kto zna polską ligę, czy zdecydować się na ten krok?
- Przede wszystkim rozmawiałem na ten temat z jednym z moich przyjaciół ze Slavii. Jeśli natomiast chodzi o czeskich piłkarzy, którzy znają polską ligę, rozmawiałem z Michalem Papadopulosem. On też zaczynał grać w piłkę w Ostrawie. Michal powiedział mi, że Wisła to świetny wybór.

- Portal transfermarkt.pl podaje, że Wisła zapłaciła za pana Slavii 800 tysięcy euro. Szczerze mówiąc, trudno mi uwierzyć, żeby była to aż tak wysoka kwota, bo znamy sytuację finansową Wisły. A pan wie, ile kosztował Wisłę?
- Myślę, że to wzięło się stąd, że 800 tysięcy euro to kwota, na jaką wycenia mnie ten portal. Miałem ze Slavią jeszcze roczny kontrakt, ale tak jak mówiłem wcześniej, czułem, że muszę coś zmienić w swojej karierze. Wiem, że Slavia nie chciała mnie puścić za darmo, ale była też taka umowa między nami, że jeśli pojawi się dla mnie dobra oferta, to w klubie nie będą mi robić szczególnych problemów, żebym mógł odejść. Rozmawiałem na ten temat m.in. z trenerem Jindrichem Trpisovskym. Jak widać, Wisła ostatecznie doszła do porozumienia ze Slavią, ale proszę mi wierzyć, że ja nie wiem, na jakich warunkach to się wszystko odbyło i ile kosztowałem.

- Czytałem wiele opinii na pana temat, które w mediach społecznościowych zamieszczają kibice Slavii. Widać, że ma pan ich wielki szacunek. Piszą o panu, że jest pan wielkim wojownikiem, który potrafi poświęcić się dla drużyny. Pan też tak by siebie scharakteryzował?
- Walczyłem dla Slavii pięć lat. To długi okres, w czasie którego, tak jak już mówiliśmy, Slavia odnosiła duże sukcesy. Ja w tym czasie miałem bardzo dobre kontakty z kibicami. Jeśli dzisiaj piszą, że mnie szanują, to myślę, że wzięło się to stąd, że zawsze daję z siebie sto procent i to bez względu na to, czy gram w podstawowym składzie, czy nie. Rzeczywiście jestem wojownikiem, piłkarzem, dla którego zawsze dobro drużyny jest najważniejsze.

- Pańskie argumenty piłkarskie to chyba jednak nie tylko walka. W Zabrzu, w meczu z Górnikiem bardzo szybko dostał pan żółtą kartkę, a jednak wytrwał pan bez większych problemów do końcowego gwizdka prezentując wiele skutecznych interwencji. To była kwestia doświadczenia?
- Rzeczywiście, zaczęło się od małego błędu, który musiałem naprawiać faulem, co skończyło się żółtą kartką. To był mój pierwszy faul w polskiej lidze i od razu kartka. Można powiedzieć, że tak się przywitałem z ekstraklasą. Rozmawiałem po meczu z sędzią, ale tylko się uśmiechnął i życzył mi powodzenia w Polsce. Musiałem się po tej kartce pilnować, ale zachowałem spokój i dograłem mecz do końca, choć muszę przyznać, że jak zobaczyłem tę kartkę, to byłem lekko przerażony. Szybko jednak się uspokoiłem. Na pewno to kwestia doświadczenia. Grałem przecież setki meczów w Czechach, również wiele spotkań w Lidze Mistrzów, Lidze Europy.

- Wracając do opinii kibiców Slavii na pana temat, często przewija się wątek pańskiej bramki z meczu z Viktorią Pilzno w 2017 roku. Fani piszą wprost, że nigdy panu nie zapomną tego gola. To musiałoby być ważne wydarzenie. Może pan o tym opowiedzieć?

- To był bardzo specjalny moment dla mnie. Myślę, że to był dotychczas najważniejszy gol w mojej karierze. Wygraliśmy ten mecz 1:0 właśnie po moim trafieniu. To był gol, który w praktyce dawał nam mistrzostwo Czech na kilka kolejek przed końcem. Było jednak coś jeszcze w tym wszystkim. Trzy dni przed meczem z Pilznem urodziła się moja pierwsza córka Michaela. Trudno mi się było nawet wtedy skoncentrować w pełni na grze, a jednak to akurat ja strzeliłem tego zwycięskiego gola. Nie zapomnę nigdy jak celebrowaliśmy z całą drużyną to trafienie na boisku, robiąc oczywiście kołyskę. Zdjęcia z tego wydarzenia do dzisiaj wywołują we mnie duże emocje.

- Ustaliliśmy zatem, który gol był dla pana najważniejszy w karierze. A mecz to pewnie ten w Lidze Mistrzów na Camp Nou z listopada 2019 roku, po którym pisano, że zatrzymał pan Leo Messiego?
- To był mój pierwszy występ w Lidze Mistrzów i to od razu przeciwko Barcelonie na Camp Nou i przeciwko Messiemu. Rzeczywiście było to bardzo trudne zadanie, ale wyszedł z tego jeden z najlepszych meczów Slavii w tych rozgrywkach. Nie tylko dla mnie, ale dla całego zespołu. Nie daliśmy się Barcelonie i wywieźliśmy stamtąd korzystny, bezbramkowy remis.

- Trzy mistrzostwa Czech, dwa Puchary Czech. Co jeszcze wspomina pan szczególnie z okresu spędzonego w Slavii?
- Najważniejszy był dla mnie pierwszy tytuł mistrzowski. Szczególnie dlatego, że naprawdę dużo wtedy grałem. Przy drugim mistrzostwie zaliczyłem trochę mniej spotkań. Trzecie mistrzostwo też dostarczyło mi wiele emocji. Jeśli chodzi o Puchary Czech, to grałem praktycznie we wszystkich meczach. Te wszystkie trofea to jest coś, co bardzo sobie cenię i co wspominam najlepiej. Tak samo jednak jak atmosferę, która jest w Slavii. Naprawdę bardzo, bardzo dobra.

- W czasie pięciu lat gry w Slavii miał pan okazję występować często w derbach Pragi. Policzyłem to i wyszło mi, że tych meczów było aż 26. 10 razy przeciwko Sparcie i po osiem przeciwko Bohemiansowi i Dukli. Które z tych spotkań są najważniejsze dla kibiców Slavii i jaka panuje atmosfera na derbach stolicy Czech?
- W Pradze rzeczywiście jest bardzo dużo derbów, ale to oczywiste, że te najważniejsze to Slavia - Sparta! W moich pierwszych derbach zagrałem trzy minuty, ale najważniejsze było, że wygraliśmy 1:0. A później rzeczywiście było tych meczów dużo. To są spotkania, w których jest mnóstwo walki, nikt nie odpuszcza, czasami nawet jest bardzo agresywna gra. Za każdym razem jest pełny stadion, jest świetna atmosfera. Całe miasto tym żyje, a kto wygra ten może poczuć się, jak władca miasta! Ja mam bardzo dobre wspomnienia z meczów ze Spartą, bo od 2016 roku Slavia z nią nie przegrała. W dodatku mój ostatni mecz w Slavii to były właśnie derby ze Spartą. Skończyły się remisem 0:0, a my świętowaliśmy tytuł mistrza Czech. Nie mogłem sobie chyba wymyślić lepszego zakończenia mojej gry w Slavii.

- A jak wyglądają derby z Bohemiansem i Duklą?
- Jeśli chodzi o mecze z Bohemiansem to nie tyle są derby Pragi, co jednej dzielnicy. Stadiony obu klubów mieszczą się w takiej części Pragi, która nazywa się Vrsovice, a dzieli je około dwóch kilometrów. Z tego powodu te mecze mają swój klimat. Tych wrażeń jest mniej w czasie spotkań z Duklą. Dukla ma mniejszą rzeszę kibiców, więc te spotkania nie wywołują aż tak wiele dodatkowych emocji.

- Jak wyglądają relacje między kibicami Slavii i Sparty? Jest duża nienawiść?
- Myślę, że te relacje są takie same, jakie we wszystkich miastach, gdzie są derby z tak dużą tradycją. Może między kibicami nie ma tak dużej chęci pokazania dominacji, jak w Krakowie, ale incydenty czasami się zdarzają.

- Skoro pan o tym wspomina, to widzę, że już pan się dowiedział, jak wygląda derbowa atmosfera w Krakowie…
- Może nie za dużo, ale coś tam słyszałem. Wiem już na pewno, że to najważniejszy mecz w sezonie, na który wszyscy czekają. Ja jednak lubię takie spotkania.

- Grał pan w mocnych czeskich klubach. Dlaczego nigdy nie wystąpił pan w reprezentacji narodowej Czech?
- Trudne pytanie. Grałem tylko w reprezentacji do lat 21. Najprościej chyba odpowiedzieć w taki sposób, że zawsze był ktoś lepszy na moją pozycję. Gdy np. grałem w Slavii na prawej obronie, to w reprezentacji występował wtedy piłkarz z Bundesligi. Gdy zacząłem grać na środku obrony, w kadrze też występowali zawodnicy z lepszych lig niż czeska. Miałem też w jednym przypadku pecha, bo gdy dostałem powołanie, to akurat miałem kontuzję i nie mogłem pojechać na zgrupowanie kadry.

- Wisła, tak jak Slavia w Czechach, jest w Polsce wielkim klubem, ale w ostatnich latach przeżywa wiele problemów finansowo-organizacyjnych. Pan podpisał w Krakowie kontrakt aż na trzy lata. Proszę zatem na koniec powiedzieć, jakie tak naprawdę nadzieje wiąże pan z występami dla „Białej Gwiazdy”?
- Wiem, że Wisła miała w ostatnich latach wiele problemów. Mnie to jednak przypomina sytuację, z jaką zetknąłem się, gdy przenosiłem się do Slavii. Później tam wszystko nagle się zmieniło i zaczęła się nowa, wielka era. Mocno wierzę, że w Krakowie będzie podobnie. Mówiłem już o mojej rozmowie z wiceprezesem, o planach, jakie tutaj są. Traktuję mój pobyt w Wiśle jako wyzwanie. Chcę być częścią czegoś nowego, dobrego. Podpisałem kontrakt na trzy lata i wierzę, że w obecnym sezonie stać nas będzie na zajęcie miejsca w górnej części tabeli. To będzie również czas na przebudowę drużyny. Po to, żeby w kolejnych rozgrywkach zaatakować nawet pierwsze miejsce! A przynajmniej powalczyć o Ligę Europy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Michal Frydrych: Pierwszą ofertę z Wisły miałem w 2015 roku - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto