Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Mateusz Lis: Stać nas na dobrą grę również u siebie

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
wisla.krakow.pl
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie patrzę w terminarz. I wiem, jaki grudzień nas czeka. To będą rzeczywiście mecze, na które wszyscy czekają. Cóż, zróbmy w nich mocne dziewięć punktów i wtedy wszyscy wiślacy będą mieli dobre Święta… - mówi Mateusz Lis, bramkarz Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Wrócił pan po dwóch meczach przerwy do bramki Wisły i to w takim szczególnym dla pana spotkaniu, bo przecież kiedyś grał pan w Rakowie Częstochowa.
- Nie będę ukrywał, że szczególnie czekałem na ten mecz, bo do tej pory nie udało mi się zagrać przeciwko Rakowowi, a pobyt w tym klubie wspominam bardzo dobrze. Teraz w końcu się udało zagrać przeciwko byłym kolegom, trenerom, z którymi mam wciąż bardzo dobry kontakt. Cieszę się tym bardziej, że udało mi się zagrać „na zero” i że wywalczyliśmy w sumie korzystny dla nas remis 0:0.

- Dużo jest jeszcze zawodników w Rakowie, z którymi pan grał?
- Ta drużyna mocno się zmieniła od czasu, kiedy ja w niej grałem. Kilku piłkarzy jeszcze jednak jest. Najlepszy kontakt mam z Igorem Sapałą, więc było miło się spotkać. Jest jeszcze Andrzej Niewulis, Tomas Petrasek.

- Otoczka meczu z Rakowem trochę przypominała to, co działo się przed waszym wyjazdem do Zabrza na mecz z Górnikiem. Wtedy też graliście z liderem i też wielu spisywało was na straty. W obu jednak przypadkach nie daliście się faworytom, zdobywając po punkcie w tych konfrontacjach. To kolejny wyjazd, podczas którego nie daliście się pokonać.
- Rzeczywiście, dobrze radzimy sobie w tym sezonie na wyjazdach. Sami widzimy te statystyki. Teraz dobrze byłoby zacząć tak punktować również u siebie. Zastanawiamy się nawet w zespole, dlaczego tak to wygląda w tym sezonie. A co do meczów z liderami, to widać, że potrafimy się mocno postawić. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski i zacząć tak grać we wszystkich meczach.

- Skąd taka odmiana w porównaniu do poprzedniego sezonu, gdy na wyjazdach mieliście duże problemy?
- Ciężko to wytłumaczyć racjonalnie. Chyba nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, dlaczego na wyjazdach gramy lepiej i skuteczniej. Jedno jest pewne, stać nas na dobrą grę również u siebie. To będzie teraz nasz cel, żeby stworzyć na Reymonta twierdzę, z której żadnej drużynie nie będzie łatwo wywieźć punktów.

- Dla pana to jest udany sezon. Wywalczył pan pewne miejsce w bramce Wisły, choć miał pan dwa mecze przerwy, bo chorował pan na koronawirusa? Jak pan przeszedł to zakażenie?
- Dla piłkarza nie jest to miła sytuacja, gdy z powodów zdrowotnych zmuszony jest do przymusowego odpoczynku. Trzeba jednak się z tym pogodzić, bo na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Ja cieszę się, że jestem już zdrowy i że znowu mogę grać. Najważniejsze, że przerwa nie była długa. Samo zakażenie koronawirusem przeszedłem dobrze. Czułem się po prostu tak, jakbym przechodził normalne przeziębienie. Nic więcej.

- Mimo absencji, szybko wrócił pan do bramki. To chyba świadczy o tym, że na ten moment hierarchia w bramce Wisły jest jasna?
- Cieszę się, że mam zaufanie trenera. Wszyscy pracujemy bardzo ciężko na treningach, ale rywalizacja między nami jest zdrowa. Bronić może tylko jeden, a ja robię wszystko, co w mojej mocy, żeby utrzymać miejsce w składzie. Sam widzę po sobie, że udało mi się ustabilizować formę na dobrym poziomie.

- Odkąd do Wisły trafił Michal Frydrych gra się panu łatwiej w bramce?
- Czuć doświadczenie, które wręcz bije od Michala. Widać, że grał na wysokim poziomie i szybko stał się naszym pewnym punktem w obronie. Jego postawa szybko znalazła odzwierciedlenie w naszych wynikach. Mamy teraz zresztą bardzo pewny duet stoperów, bo Maciek Sadlok też jest przecież bardzo doświadczonym piłkarzem. Dla bramkarza to bardzo dobra sprawa, a mnie z tą dwójką współpracuje się znakomicie.

- Po przerwie na kadrę mecz z Wartą Poznań, znowu na wyjeździe, więc możecie liczyć na punkty…
- Najważniejsze, żeby wykorzystać tę przerwę na jeszcze wzmocnienie kadry. Mam tutaj na myśli to, że dojdzie paru kolegów, więc rywalizacja o miejsce w składzie będzie jeszcze mocniejsza. Na mecz z Wartą pojedziemy oczywiście z myślą o wygranej.

- Mieliście bardzo trudny początek sezonu. Po meczu z Wisłą Płock zrobiło się nawet bardzo nerwowo. Szybko jednak poradziliście sobie z problemami. Zupełnie inaczej niż rok temu, gdy przegrywaliście mecz za meczem. Czy to oznacza, że dzisiaj mamy już zupełnie inną, lepszą Wisłę Kraków?
- Na pewno potrafimy sobie lepiej radzić z losowymi problemami, które nas dotykają, głównie zdrowotnymi. Ludzie, którzy wchodzą do składu w miejsce chorych, kontuzjowanych, potrafią dobrze zastąpić kolegę z drużyny. Na pewno mamy teraz bardziej wyrównaną kadrę. Nawet na ten mecz z Rakowem pojechaliśmy w niepełnym składzie, a potrafiliśmy zagrać dobre, solidne spotkanie. Wspomniany mecz z Wisłą Płock był bardzo słaby w naszym wykonaniu. Co do tego nie ma wątpliwości. Pamiętajmy jednak, że już wcześniej nie graliśmy źle. Mogliśmy np. wygrać w Szczecinie, gdzie trzy punkty w meczu z Pogonią wymknęły nam się z rąk praktycznie w ostatniej chwili. Zabrakło nam trochę szczęścia. Myślę, że gdybyśmy wtedy wygrali, mogłoby to wszystko trochę wcześniej wskoczyć na dobre tory. Czulibyśmy się inaczej, mocniej. A później przyszedł ten mecz z Wisłą Płock. Dobrze jednak, że tak szybko udało nam się z tego wyjść obronną ręką.

- Wisła Kraków to na dzisiaj jest mocny średniak? Na myślenie o miejscach medalowych chyba zdecydowanie za wcześnie?
- Chyba tak trzeba to ocenić na chwilę obecną, jeśli popatrzeć na nasze aktualne wyniki i miejsce w tabeli. Na grę o coś więcej brakuje nam jeszcze takiej stabilizacji, ale chcę zaznaczyć, że mamy duży potencjał. Przede wszystkim brakuje nam większej regularności u siebie. Bez tego ostatniego nie ma nawet co myśleć o miejscu w czołówce.

- Na razie jesteście w środku tabeli, ale już niedługo czekają was bardzo poważne i prestiżowe mecze. Szczególnie grudzień zapowiada się ekscytująco, bo zagracie kolejno z Cracovią, Legią i Lechem.
- Na razie mamy taką sytuację, że patrzymy na najbliższą przyszłość. Wszyscy widzimy przecież, jak to wygląda i że wszystko czasami zmienia się z dnia na dzień. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że nie patrzę w terminarz. I wiem, jaki grudzień nas czeka. To będą rzeczywiście mecze, na które wszyscy czekają. Cóż, zróbmy w nich mocne dziewięć punktów i wtedy wszyscy wiślacy będą mieli dobre Święta…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Mateusz Lis: Stać nas na dobrą grę również u siebie - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto