Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Mariusz Jop: Jednym meczem nie zrobimy awansu. Ważna jest systematyczna praca

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
Wisła II Kraków wciąż przewodzi w małopolskiej IV lidze, ale jej przewaga do drugiego Orła Ryczów po ostatniej kolejce zmalała do czterech punktów. W sobotę o godz. 11 obie drużyny zagrają w meczu na szczycie w Myślenicach. O tym, co dzieje się ostatnio w rezerwach „Białej Gwiazdy” porozmawialiśmy z ich trenerem Mariuszem Jopem.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Po serii zwycięstw dwa ostatnie mecze zremisowaliście po 1:1. Najpierw z rezerwami Bruk-Betu Termaliki, a ostatnio z LKS-em Jawiszowice. To sygnał, że macie jakiś słabszy okres?
- Spokojnie! Od samego początku mówiłem, żeby poczekać z wyciąganiem wniosków do końca rundy. Powtarzałem, że przed nami jeszcze mecze z czołowymi drużynami IV ligi. Ostatnio Jawiszowice, wcześniej Bruk-Bet Termalica, a jeszcze wcześniej Kalwarianka czy Bocheński. To są mecze na styku i czasami o wyniku decyduje dyspozycja dnia. Nie będę krył, że dla nas nie jest komfortowe to, że jakość boisk będzie coraz gorsza, bo taką mamy porę roku. Każdy kto wie, jak chcemy grać, musi zdawać sobie sprawę, że to nie ułatwi nam zadania. Wybraliśmy trudniejszą drogę jeśli chodzi o kreowanie sytuacji, chcemy grać wieloma podaniami, a wiadomo, że jak ich jest dużo, to ryzyko, że piłka gdzieś skoczy na nierównej murawie wzrasta. Żebym nie został źle zrozumiany - nie mówię tego, żeby się tłumaczyć. Takie są jednak po prostu fakty. Akceptujemy to, musimy sobie z tym radzić. Wszystkie nasze mecze są pokazywane, to też ułatwia przeciwnikom przygotowanie pod nas. Większość ustawia się na kontrę. Tak było też w Jawiszowicach. Czytałem, że nie radziliśmy sobie z pressingiem, co nie było prawdą, bo rywale ustawili się nisko, grali na kontrę.

- Myślę, że z tym pressingiem chodziło o pierwsze minuty tego meczu, gdy Jawiszowice podeszły wyżej i wtedy rzeczywiście mieliście problem, co zresztą skończyło się golem w 7 min dla LKS-u. Później rzeczywiście cofnęli się i czekali już na kontry.
- Stanęli w obronie średniej. Ze dwa razy podeszli wyżej, zebrali tzw. drugą piłkę. Z nami niewiele zespołów chce grać wysoko. Wiedzieliśmy, co nas czeka w Jawiszowicach. Wiedzieliśmy, że boisko jest węższe, trochę krótsze i o gorszej jakości niż w Myślenicach. Strzelili szybko gola, cofnęli się, zaczęli grać na czas, chcieli wybijać nas z rytmu. To nic nowego na wyjeździe. U siebie mamy większy komfort np. jeśli chodzi o liczbę piłek do gry. Zgadzam się natomiast, że słabo weszliśmy w ten mecz. Głównie jeśli chodzi o pojedynki, bo były sytuacje, że niby systemowo staliśmy w dwóch, trzech w strefie gdy atakował jeden rywal, a jednak przeciwnik potrafił się przebić. Gol padł w okolicznościach, gdy za łatwo przeciwnik wygrał pojedynek. To wszystko jest do pracy, do poprawy. Uważam, że nasi zawodnicy mają możliwości, żeby lepiej zachowywać się w takich sytuacjach i będziemy starali się to dopracować.

- W drużynie rezerwowej jest określona specyfika pracy. Na początku sezonu mógł pan korzystać np. Bartosza Talara czy Kuby Wiśniewskiego, a teraz obaj są w pierwszym zespole i w Jawiszowicach nie zagrali. To jest dla pana problem czy po prostu zdaje pan sobie sprawę z tego jak musi wyglądać praca w drugiej drużynie?
- Bartek Talar z nami nie trenował tak naprawdę jako piłkarz drugiego zespołu. Zagrał z nami pięć spotkań. Był traktowany jako zawodnik pierwszej drużyny, który miał poprzez grę w rezerwach być przygotowany pod „jedynkę”. W początkowej fazie z pierwszym zespołem regularnie trenowali Bartoń, Kutwa i Tokarczyk. Teraz oni są z nami, a w pierwszej drużynie od dwóch tygodni jest Kuba Wiśniewski. Taka jest jednak rzeczywiście specyfika pracy w rezerwie. Wiedzieliśmy o tym i ja się bardzo cieszę, że zawodnicy robią postępy, mogą grać w pierwszej drużynie. Tak jak np. Kuba Wiśniewski zagrał w piątek w sparingu ze Stalą Mielec. To jest dla niego bardzo cenne. Absolutnie nie rozpatruję tego w takich kategoriach, że to jest dla mnie jakiś problem. Są inni do grania, choć nasza kadra rzeczywiście nie jest zbyt szeroka. Mamy na szczęście mało urazów, mało zawodników wypada nam z gry ze względu na kontuzje. W przypadku gdy Złoch jest jeszcze dwa mecze poza składem, a Wiśniewski jest w pierwszym zespole, to nasze możliwości manewru są mniejsze. Tym bardziej, że musimy też myśleć o drużynie U-19, która gra w Centralnej Lidze Juniorów. Chłopcy walczą tam o utrzymanie. Dlatego staramy się, nawet ryzykując w niektórych meczach, gdy mamy czterech zawodników na ławce, oddawać piłkarzy do juniorów. Też, żeby „łapali minuty” i pomagali zespołowi w niełatwej lidze. To wszystko musi być współpraca na linii pierwszy zespół - rezerwy - drużyna juniorów. Oceniam, że ta współpraca układa się bardzo dobrze, a najważniejsze jest w tym wszystkim to, żeby młodzi zawodnicy robili postępy. Mam nadzieję, że będziemy dalej pracować, grać bez większych absencji, choć czekamy na informację na temat Bonachery, który w Jawiszowicach opuścił boisko z urazem. Wstępnie to naciągnięcie mięśnia dwugłowego, ale jeszcze nie wiemy czy będzie do naszej dyspozycji na najbliższy mecz. Odpadnie nam też Baniowski, który jedzie na kadrę. Z drugiej strony pierwszy zespół gra w piątek, więc może ktoś na sobotę do nas dołączy.

- Ten najbliższy mecz, to starcie na szczycie w IV lidze, bo podejmiecie Orła Ryczów, który w tabeli plasuje się tuż za wami ze stratą zaledwie czterech punktów. Wygrana pozwoliłaby wam znów mieć większy komfort.
- Można tak na to patrzeć, ale ja wolę to oceniać całościowo. Jednym meczem nie zrobimy awansu. Ważna jest ciągła, systematyczna i konsekwentna praca. Oczywiście chcemy ten mecz wygrać, bo zawsze chcemy wygrywać. Ta liga nie jest jednak łatwa. Wiem, że ktoś popatrzy, że wygraliśmy jakiś mecz 10:1 czy 8:0 i będzie miał wrażenie, że my „pozamiatamy” te rozgrywki, a to nie tak. Jest kilka zespołów, które odstają i z którymi już graliśmy, ale jest też bardzo wyrównana góra tabeli. W tej lidze bardzo dobre zespoły gubią punkty, a my też nie jesteśmy drużyną, która wygra wszystko i wszędzie. Trzeba po prostu robić swoje, być skoncentrowanym na każdym meczu. Jeśli tego nie będzie, to będziemy mieć problemy. Wierzę jednak, że sobie poradzimy bez względu na okoliczności, warunki gry, ciężkie boiska i wszystko dookoła. Ciężka praca musi się po prostu obronić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Mariusz Jop: Jednym meczem nie zrobimy awansu. Ważna jest systematyczna praca - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto