Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Nie można nawet na moment stracić czujności

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Maciej Sadlok ma pewne miejsce na lewej obronie Wisły Kraków. Jesienią opuścił tylko jeden mecz, gdy pauzował za kartki
Maciej Sadlok ma pewne miejsce na lewej obronie Wisły Kraków. Jesienią opuścił tylko jeden mecz, gdy pauzował za kartki Anna Kaczmarz
- Zastanawianie się w kółko, co się może wydarzyć, jeśli spadniemy, nikomu nie pomoże. Trzeba skupić się na treningach, na codziennej pracy. My mamy pełną świadomość, w jakiej jesteśmy sytuacji, ale głęboko wierzę, że podołamy zadaniu i uratujemy ekstraklasę dla Wisły - mówi obrońca Wisły Kraków Maciej Sadlok.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Czuje się pan już gotowy do startu sezonu?
- Tak. Wykonaliśmy naprawdę dobrą pracę przez ostatnie trzy tygodnie. W sparingach też wyglądało to nieźle. Trzeba jednak poczekać do soboty, bo zawsze jest tak, że liga weryfikuje wszystko. I to ona daje odpowiedź na wszystkie pytania.

- Da się porównać to, co działo się wokół Wisły rok temu, z obecną sytuacją? Wtedy wiele działo się pod względem organizacyjnym, teraz jest trudny moment pod względem sportowym.
- To są mimo wszystko dwie skrajne sytuacje. To, co działo się rok temu było wręcz ekstremalne. Teraz, patrząc choćby na nasze wzmocnienia, na szerszą kadrę, na brak kontuzji i pracę, jaką wykonaliśmy, jest duża nadzieja, że sportowo damy radę. Trzeba w to mocno wierzyć.

- Rok temu pan był jedną z tych osób, które mocno wierzyły, że mimo wszystkich zawirowań, Wisłę uda się uratować. Teraz, gdy sytuacja sportowa jest bardzo trudna, również ma pan takie przekonanie?
- Z tyłu głowy trzeba mieć, że jesteśmy w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Nie można absolutnie nawet na moment stracić czujności. Staram się jednak tak podchodzić do sprawy, że jest dużo meczów do rozegrania, a my mamy po prostu wyjść na boisko i zrobić swoje. Zastanawianie się w kółko, co się może wydarzyć, jeśli spadniemy, nikomu nie pomoże. Trzeba skupić się na treningach, na codziennej pracy. My mamy pełną świadomość, w jakiej jesteśmy sytuacji, ale głęboko wierzę, że podołamy zadaniu i uratujemy ekstraklasę dla Wisły.

- Jesień zakończyliście dwoma zwycięstwami. W okresie przygotowawczym Wisła też nie przegrała ani jednego meczu. To buduje atmosferę pewności siebie?
- Można do tego podchodzić na dwa sposoby. Z jednej uważać, że wyniki sparingów nie mają większego znaczenia i nie ma to dużego przełożenia na ligę. Można jednak do tego podejść również w taki sposób, że Wisła w każdym, nawet najmniej istotnym meczu gra o zwycięstwo. To wchodzi wtedy w krew. I tak staramy się myśleć. Nasi przeciwnicy w sparingach nie byli „z łapanki”. To byli wymagający rywale. Dobrze jest się nauczyć wygrywać i jak najdłużej ciągnąć dobrą passę. Teraz trzeba to kontynuować w lidze.

- Wisła będzie wiosną bardziej dbała o zabezpieczenie swojej bramki?
- Też mam takie odczucia. Zarówno po sparingach, jak i po tym, co robimy na treningach. Myślę, że będziemy grać bardziej dojrzałą piłkę. Nie będziemy szli na hurra do przodu. Wszystko będzie poukładane. Podstawą będzie nie tracić bramek, bo jesienią traciliśmy ich stanowczo za dużo. To będzie baza do tego, żeby wygrywać.

- Obronę wzmocnił Hebert. Jak się panu z nim współpracuje?
- Zobaczymy jeszcze jak to trener będzie układał już w lidze, ale Hebert to piłkarz, który zna przede wszystkim bardzo dobrze ekstraklasę. To wielki atut, bo on praktycznie nie musiał się tutaj aklimatyzować. Tak to wyglądało w sparingach, tak to wygląda na treningach, że bardzo szybko „złapał”, o co chodzi w naszej grze. Ja uważam, że będzie dla nas bardzo dużym wzmocnieniem. Świetnie gra w powietrzu. To jego duży atut.

- Mateusz Hołownia mocniej będzie pana naciskał niż Marcin Grabowski?
- Nie chcę tego oceniać w taki sposób. Na pewno jednak rywalizacja w całej drużynie wzrosła. Jesteśmy w momencie, w którym praktycznie na każdą pozycję jest po dwóch zawodników, a to z kolei wpływa na podniesie poziomu samego treningu. Każdy wie, że nawet drobne niepowodzenie, słabsza dyspozycja może spowodować, że człowiek straci miejsce w składzie. Tych kilku zawodników, którzy do nas trafili, na pewno podnieśli poziom całej drużyny.

- Nie macie czasu na to, żeby się rozpędzać. W poprzednich latach bywało, że potrzebowaliście dwóch, trzech meczów, żeby wskoczyć na odpowiednie tory. Widzi pan teraz zmianę w dyspozycji swojej, drużyny? Zobaczymy Wisłę w najwyższej formie już w sobotę w czasie meczu z Jagiellonią?
- Rzeczywiście, sytuacja jest taka, że czasu nie mamy. Już na początku przygotowań trener dokładnie nas poinformował, jak wygląda plan. Mogliśmy się spodziewać, co będziemy robić w danym tygodniu. Ja wiem jedno - to był bardzo dobry okres przygotowawczy. Bardzo mocno pracowaliśmy, ale też przyszedł moment, że lekko wyhamowaliśmy. Druga część obozu w Turcji była trochę lżejsza, zaczęliśmy „łapać świeżość”. W moim odczuciu mamy zrobioną już taką bazę, która sprawi, że nie będziemy „klękać” w 70 minucie meczu, tak jak się to jesienią zdarzało...

- Gracie z Jagiellonią, która również była w Turcji. Były jakieś kontakty?
- Nie, choć widziałem, że oglądali nasze sparingi. Każdy próbuje dowiedzieć się, jak najwięcej o rywalu. My też będziemy pewnie sporo wiedzieć o Jagiellonii. Inna sprawa, że zawsze pierwszy mecz jest pewnego rodzaju niewiadomą. I tak najważniejsze będzie, żeby zagrać to, co my chcemy. Mamy swój styl i trzeba będzie go pokazać na boisku.

- Tak sobie układacie w głowach, że pierwsze trzy, cztery kolejki mogą ustawić was w korzystnej sytuacji w walce o utrzymanie?
- Nie wiem, jak inni. Ja tak staram się nie podchodzić do sprawy. Bo, co się stanie, jak powinie się nam noga? Będziemy wtedy mieli wywiesić białą flagę? Wolę koncentrować się na każdym kolejnym meczu, na tym, żeby za wszelką cenę wygrywać.

- Dla pana to jest jeden z trudniejszych momentów w karierze? Piłkarze lubią powtarzać, że walka o utrzymanie jest znacznie trudniejsza od tej o mistrzostwo.
- Jest, jest, zdecydowanie. Pamiętam, że gdy w Chorzowie graliśmy o pozostanie w lidze, było to bardzo trudne od strony psychicznej. To było bardzo dziwne uczucie, bo cieszyliśmy się później, jakbyśmy zostali mistrzem. Teraz wszystko podporządkowuję temu, żeby Wisła pozostała w ekstraklasie. Nawet nie wyobrażam sobie, żeby to nam się wiosną nie udało. Czeka nas prawdziwy bój, ale musimy być świadomi, że gramy dla siebie, dla naszych rodzin, dla kibiców. To wielka odpowiedzialność! Jeśli natomiast chodzi o moją karierę, to widzę pewną różnicę w porównaniu do tamtych chorzowskich czasów. To chyba jest spowodowane wiekiem. Wtedy człowiek nie myślał aż tak mocno o konsekwencjach, jakie może spowodować spadek z ekstraklasy. Dzisiaj, jako starszy, bardziej doświadczony zawodnik, czuję o wiele większą odpowiedzialność za drużynę, nie tylko za samego siebie.

- Patrząc na filmy ze zgrupowania w Turcji, widać jednak, że atmosfera w drużynie jest bardzo dobra przed tak ciężką wiosną.
- Czasami jest tak, że na filmikach jest jedno, a w rzeczywistości drugie. Tym razem jednak te materiały oddają w pełni to, jak wygląda obecnie atmosfera w drużynie. Nakręcamy się wzajemnie ciężką pracą. Chcemy razem coś osiągnąć, wszyscy się wspieramy. Wiemy, dla kogo gramy. Mamy takich kibiców, którzy zawsze stają na wysokości zadania, nawet w najgorszy momentach stają murem za klubem. Nawet taka akcja, jak przed poniedziałkowym treningiem, kiedy przyszli nam pokazać swoje wsparcie, to coś super. Zrobiło to duże wrażenie szczególnie na naszych nowych zawodnikach. Wierzę, że wszyscy udźwigniemy ciężar i w maju będziemy cieszyć się z pozostania Wisły w ekstraklasie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Nie można nawet na moment stracić czujności - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto