Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Mam w sobie wciąż dużo wiary, że wszystko uda się wyprostować

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Każdy z nas patrzy na sytuację, jak ona wygląda obecnie. I jest fatalna. Nie mamy jednak żadnego wyjścia, nie możemy cały czas katować się i powtarzać sobie, jak jesteśmy fatalni. Wszyscy muszą być przekonani, że uda się to wszystko naprawić. Jeśli takiego nastawienia nie będzie, to nie będzie mowy o wyjściu z tego niezwykle ciężkiego położenia - mówi obrońca Wisły Kraków Maciej Sadlok.

- Co powiedzieć po takim meczu, jaki zagraliście w Zabrzu z Górnikiem? Przez większość spotkania byliście lepsi, prowadziliście dwa razy, a w ostatnim kwadransie zupełnie oddaliście pole rywalom. Jak to wytłumaczyć?
- Też się nad tym zastanawiam. Na pewno było kilka kluczowych momentów w tym spotkaniu. Może to wszystko inaczej by się potoczyło, gdyby uznana została prawidłowo zdobyta przez nas bramka na 2:0. Do tej pory nie wiem, jak sędzia mógł tego nawet nie oglądnąć jeszcze raz? Ja oglądałem tę sytuację z dziesięć razy i nie wiem, jak można się tam było dopatrzeć zagrania Lukasa Klemenza. Prawda jest taka, że rzeczywiście prowadziliśmy grę i nic nie wskazywało na to, żeby mogło zdarzyć się coś złego. Skończyło się jednak kolejną porażką i to jest dla nas najgorsze.

- Zejście z boiska Pawła Brożka i Jakuba Błaszczykowskiego to były kolejne kluczowe momenty? Gdy ich zabrakło, wasza gra zaczęła wyglądać o wiele gorzej.
- Tak się to wszystko ułożyło, że po tych zmianach nasza gra siadła. Takie były jednak decyzje trenerów i nie mam zamiaru tego komentować.

- Górnik zaczął natomiast w tym fragmencie grać o wiele lepiej. Zamknął was na waszej połowie, a w obronie - tak jak w wielu poprzednich meczach - pojawiła się wręcz panika. To jest kwestia psychiki, umiejętności, czegoś innego?
- Uważam, że jesteśmy w takim momencie, że gdy zaczynają się problemy, to głowa przestaje pracować. Do tego dochodzi zmęczenie i nie wygląda to dobrze. Nie można jednak się tłumaczyć, bo przecież to jest oczywistość, że mecze trwa 90 minut, a nawet dłużej i trzeba przez cały ten czas być w pełni skoncentrowanym, żeby zwyciężać.

- Dla pana to jest najgorszy moment w karierze?
- Tak. Nie miałem jeszcze nigdy takiego okresu, żeby przegrać tyle meczów. To wszystko mnie przytłacza.

- A jeśli analizowałby pan swoją grę, to jakby pan ją ocenił?
- Nie mogę być zadowolony, skoro przegrywamy mecze i każdemu z nas w ich trakcie przytrafiają się lepsze i gorsze momenty. Poza tym trzeba analizować to pod względem całej drużyny. Trzeba robić wszystko, żeby wygrywać, a wtedy na dalszy plan schodzą indywidualne cenzurki. Ja oczywiście patrzę krytycznie na swoją grę. Mam do siebie wiele pretensji. Nawet, jak jest lepszy mecz w moim wykonaniu, to pojawiają się mankamenty.

- Gdzie szukacie optymizmu przed kolejnym meczem, skoro przyjedzie do was czołowy zespół ekstraklasy Pogoń Szczecin? Obecnie sytuacja jest taka, że jesteście pod ścianą, ale punkty w dwóch ostatnich meczach w tym roku mogą zmienić perspektywę. Tym bardziej, że na starcie wiosny z czterech pierwszych spotkań, aż trzy zagracie u siebie. Perspektywy nie muszą być zatem tak tragiczne.
- Każdy z nas patrzy na sytuację, jak ona wygląda obecnie. I jest fatalna. Nie mamy jednak żadnego wyjścia, nie możemy cały czas katować się i powtarzać sobie, jak jesteśmy fatalni. Wszyscy muszą być przekonani, że uda się to wszystko naprawić. Jeśli takiego nastawienia nie będzie, to nie będzie mowy o wyjściu z tego niezwykle ciężkiego położenia. Ja mam w sobie wciąż dużo wiary, że wszystko uda się wyprostować. Rozmawiałem nawet na ten temat ostatnio z żoną i przypominaliśmy sobie, jak mocno wierzyłem, że wszystko dobrze się skończy, gdy rok temu ważyły się losy całego klubu. Wtedy udało się uratować Wisłę organizacyjnie, a teraz my musimy zrobić to sportowo. Przed nami dwa mecze w tym roku i tak trzeba podchodzić do tego, że wszystko jeszcze przed nami. Tak samo, jeśli chodzi o wiosnę. My naprawdę mamy pełną świadomość tego, że czeka nas kluczowy czas. Nie tylko dla tej drużyny, ale dla całego klubu.

- Dużo się zmieniło w waszej szatni po tym, jak zespół przejął Artur Skowronek?
- Każdy trener ma swój pomysł na grę i swój warsztat. Kto by nie przyszedł, to wprowadzałby swoje zasady. Tak samo zrobił trener Skowronek. Musi być przede wszystkim w zespole przekonanie, że to wszystko ma sens. Mogę zapewnić, że w codziennej pracy do nikogo nie można się przyczepić. Nikt się nie oszczędza, wszyscy pracują bardzo sumiennie. Czekamy teraz tylko na lepsze rezultaty. Powtórzę jeszcze raz, ja mocno wierzę, że wspólnie z trenerem wyjdziemy z tego kryzysu obronną ręką.

- Śledzi pan komentarze kibiców w internecie na temat waszej gry?
- Nie robię tego. Po ostatnim meczu całkowicie się od tego odciąłem. Mam jednak świadomość, że jest duże rozczarowanie wśród naszych kibiców. Wiem, że ludzie bardzo negatywnie nas oceniają. Nie chcę jednak tego czytać, bo mnie osobiście to nie pomoże, żeby grać lepiej. Same nasze wyniki, porażki to wystarczająca dawka złych rzeczy, żeby sobie jeszcze dokładać, choć oczywiście rozumiem kibiców. Mają prawo być mocno rozczarowani naszą postawą.

- Mówił pan, że to najgorszy okres w pańskiej karierze. Pamięta pan przy tym, żeby tyle bramek pański zespół tracił po rykoszetach, pechowych odbiciach piłki, jak to miało miejsce w trzech ostatnich spotkaniach?
- To jest niewiarygodne… Rozmawiamy w zespole, że przy naszej beznadziejnej grze, nie mamy jeszcze w tym wszystkim za grosz szczęścia. My uderzamy na bramkę, a sami sobie czasami blokujemy strzały. W drugą stronę działa to zupełnie inaczej. Nasz obrońca chce dobrze, chce zablokować strzał, to piłka albo rykoszetem wpada do bramki, albo spada akurat pod nogi przeciwnika. Trzeba wierzyć, że tak samo jak przyjdzie lepsza gra, tak zaczniemy w tym wszystkim mieć trochę więcej szczęścia.

- Jak wygląda sprawa z przygotowaniem fizycznym? Pytam o to w kontekście tego ostatniego meczu z Górnikiem, który zabrzanie wytrzymali wyraźnie lepiej od was.
- To jest ciężki temat, bo tak naprawdę obraz przygotowania fizycznego bywa czasami złudny, a jest połączony z tym, co dzieje się na boisku. Gdybyśmy np. w Zabrzu prowadzili 2:0, to obserwatorzy wcale nie musieliby dojść do wniosku, że Górnik wyglądał lepiej pod względem fizycznym. Nakręcałby nas wynik i pewnie inaczej byśmy się prezentowali również pod tym względem. Choć może rzeczywiście trochę tak to wygląda, że brakuje nam kropki nad „i” pod względem fizycznym w końcowych minutach.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Maciej Sadlok: Mam w sobie wciąż dużo wiary, że wszystko uda się wyprostować - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto