Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Lekka poprawa gry „Białej Gwiazdy”, ale kilka starych grzechów zostało

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Paweł Relikowski
Niedzielny mecz ze Śląskiem Wrocław przyniósł Wiśle Kraków ósmą porażkę ligową z rzędu i ustanowienie w ten sposób niechlubnego klubowego rekordu. W grze „Białej Gwiazdy” było jednak kilka momentów, które pozwalają z nieco większym optymizmem patrzeć w przyszłość. Choć i stare demony powróciły, co szczególnie widać było po okolicznościach, w jakich krakowianie tracili bramki.

Jedno jest pewne, w wykonaniu piłkarzy Wisły mecz ze Śląskiem nie był takim koszmarem, jak np. niedawny występ w Bełchatowie przeciwko Rakowowi. W postawie zawodników „Białej Gwiazdy” - szczególnie w pierwszej połowie - widać było jakiś pomysł na grę, rozgrywanie akcji wychodziło w miarę sprawnie. Trener Artur Skowronek w ustawieniu taktycznym nie dokonał rewolucji, choć nieco inaczej rozłożył akcenty niż robił to Maciej Stolarczyk. Postawił przede wszystkim na zabezpieczenie dostępu do własnej bramki, a choć Śląsk przeważał przez większość spotkania, to nie można powiedzieć, żeby stwarzał sobie seryjnie okazje na gole. Obrona Wisły grała w miarę sprawnie i odpowiedzialnie. Udawało się krakowianom również wyprowadzać ataki, z których jeden przyniósł rzut karny, zamieniony na gola przez Jakuba Błaszczykowskiego. Jedenastkę wywalczył Damian Pawłowski, na którego Skowronek postawił w roli młodzieżowca. W ten sposób miejsce w wyjściowym składzie stracił Kamil Wojtkowski, który w tej roli grał najczęściej u Stolarczyka.

- Nie rozpatruję tego w kategoriach wygranej rywalizacji z Kamilem - mówi Pawłowski. - Oczywiście cieszę się, że dostałem szansę, że zagrałem w pierwszej jedenastce. Wiadomo, że przepis o młodzieżowcu mówi, że musi grać przynajmniej jeden taki zawodnik, ale przecież nigdzie nie jest powiedziane, że nie może występować nas więcej. Wydaje mi się, że najważniejsze powinny być umiejętności i jeśli trener uzna, że możemy coś dać drużynie, to może być i tak, że zagram ja, ale również Kamil czy jeszcze inny młody zawodnik.

Piłkarzowi Wisły Kraków grozi dyskwalifikacja


Dużym problemem Wisły w tym sezonie są stałe fragmenty gry, po których krakowianie tracą wiele bramek. Maciej Stolarczyk był konsekwentny i stawiał na obronę strefową przy rzutach wolnych i rożnych. I choć nie funkcjonowało to dobrze, Stolarczyk starał się poprawiać ten element gry, a nie modyfikować ustawienie. Skowronek zmienił to od razu i postawił na obronę mieszaną. Wyglądało to o tyle lepiej, że nie po każdym rzucie rożnym czy wolnym w polu karnym Wisły mieliśmy pożar. Ale całkowicie problemu wyeliminować się nie udało, na co koronnym dowodem są okoliczności, w jakich Wisła straciła pierwszego gola. Sprytny wyblok sprawił, że David Niepsuj był spóźniony do Wojciecha Golli, a nieco rozpaczliwa próba ratowania sytuacji przez Marcina Wasilewskiego też na nic się zdała. Jak widać, w tym elemencie wiślacy mają jeszcze nad czym pracować.

Pracować muszą również nad lepszym panowaniem nad wydarzeniami boiskowymi, bo szczególnie na początku drugiej połowy dali się zbyt głęboko zepchnąć Śląskowi do obrony. Paradoksalnie jednak, gdy wydawało się, że opanowali nieco sytuację, a gra wyraźnie przeniosła się do środkowej strefy boiska, stracili drugiego gola. I tutaj dotykamy kolejnego problemu, z którym wiślacy zmagają się od dłuższego czasu, czyli prostych błędów indywidualnych, nad czym trudno zapanować jakiemukolwiek trenerowi, choćby nie wiadomo jak dobrą miał strategię.

A te błędy dotyczą w znacznym stopniu Vukana Savicevicia. To wręcz niewiarygodne, jaki zjazd formy zanotował ten zawodnik w porównaniu do wiosny, gdy czarował swoimi ofensywnymi zagraniami. Teraz sytuacja wygląda niestety tak, że wpuszczanie Czarnogórca na boisko przypomina zabawę zapałkami w okolicach kanistra z benzyną. W ofensywie Savicević bowiem niewiele daje, a jego błędy są dla drużyny niezwykle kosztowne. I co najgorsze, nie wyciąga z nich żadnych wniosków. Bo przecież strata, jaką zaliczył we Wrocławiu, do złudzenia przypominała choćby tę z derbów Krakowa. A tym razem było jeszcze gorzej, bo w końcowej fazie akcji Savicević, gdyby rzucił się pod nogi Krzysztofa Mączyńskiego, mógł jeszcze naprawić to, co chwilę wcześniej zepsuł. Tego poświęcenia jednak zabrakło i w efekcie padł decydujący gol wieczoru. Dla Artura Skowronka postawienie na nogi Savicevicia i przywrócenie tego piłkarza do formy, jaką prezentował wiosną, jest jednym z najważniejszych i najbliższych wyzwań. Czy uda się to jeszcze przed końcem roku, pokaże czas. Tak samo, jak czas pokaże, czy uda się Wiśle jeszcze uzbierać choć kilka punktów przed zimową przerwą, co może być sprawą wręcz kluczową w misji ratowania ekstraklasy dla „Białej Gwiazdy”.

Przeczytaj wszystkie części wywiadu z szefem Wisły Kraków Tomaszem Jażdżyńskim:

Cz. 1.: Wisła musi ryzykować, by przeżyć

Cz. 2. Plotki, że się kłócimy to gra na rozbicie nas

Cz. 3. To przełom. Wisła zyska nowego sponsora na stroje meczowe

Cz.4. Wielki spór o wiślacką akademię i herb


Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Lekka poprawa gry „Białej Gwiazdy”, ale kilka starych grzechów zostało - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto