Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Jean Carlos Silva: Sięgnęliśmy dna. Jesteśmy wkurzeni! [ROZMOWA]

Justyna Krupa
Jean Silva z Wisły Kraków
Jean Silva z Wisły Kraków Andrzej Banas / Polska Press
- W meczu w Warszawie sięgnęliśmy dna – przyznaje Jean Carlos Silva. Brazylijski pomocnik Wisły Kraków wrócił do podstawowego składu w ostatnim spotkaniu z Arką Gdynia, ale jego zespół znów poniósł ligową porażkę. Już siódmą z rzędu.

- Wyrównaliście niechlubny klubowy rekord ekstraklasowych porażek. Trener Maciej Stolarczyk po przegranej z Arką przekonywał, że jest w was złość na to, co się dzieje. Ale wygląda to trochę tak, jakbyście się powoli przyzwyczajali do tych porażek.

- Nie sądzę, by ktokolwiek z nas się przyzwyczaił do przegrywania. Wszyscy wiemy, w jaką serię wpadliśmy i każdy z nas ze wszystkich miar stara się odmienić tę sytuację. Jesteśmy wkurzeni. Choć uważam, że w tym spotkaniu z Arką nie zasłużyliśmy na porażkę. Zagraliśmy naprawdę dobrą pierwszą połowę. Ale rywal też nie próżnował. Mieliśmy jednak swoje okazje.

- Nie mogę się zgodzić z tezą, że nie zasłużyliście na ten wynik. Zdecydowanie to gdyński zespół stworzył sobie w tym meczu więcej szans na zdobycia gola. A Wisła co kolejkę ma problem nawet z oddawaniem celnych strzałów na bramkę.

- Możliwe, że musimy sobie tych klarownych sytuacji stwarzać więcej. Ale będę się upierał, że gdybyśmy wykorzystali te, które mieliśmy w pierwszej połowie, ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Wiemy, że musimy nadal solidnie pracować i spróbować przełamać tę złą passę. Wierzymy w to, że się uda.

- To prawda, że zaczęliście mecz z Arką z większą werwą, niż poprzednie spotkania. Pan sam miał okazję, by wpisać się na listę strzelców. Ale po przerwie jakby ktoś was podmienił. Co się stało z Wisłą w drugiej połowie?

- Na pewno nie jest łatwo grać z tym mentalnym obciążeniem, pamiętając o tym, w jakiej sytuacji jesteśmy. W drugiej połowie było nam już ciężko, rywal też nabrał pewności siebie. Powinniśmy przejmować kontrolę nad grą i stwarzać sobie więcej okazji, jak przed przerwą. Powinniśmy byli nie pozwolić rywalom na podchodzenie coraz wyżej, coraz bliżej naszej bramki.

- Ten mecz wydawał się doskonałą okazją do tego, by w końcu się przełamać. Graliście u siebie, prawie wszyscy byli już zdrowi, Jakub Błaszczykowski wrócił do składu… Nawet Zdenek Ondrasek wpadł do szatni w Myślenicach „nakręcić” was pozytywnie. A jednak to wszystko nie wystarczyło. To co może was obudzić?

- Mieliśmy ostatnio strasznego pecha do tych kontuzji. I to, że Kuba wrócił było dla nas bardzo ważne. To dla nas zawodnik kluczowy - zarówno na poziomie piłkarskim, jak i mentalnym. Rzeczywiście, dostaliśmy przed starciem z Arką kilka pozytywnych impulsów i dlatego naprawdę wyszliśmy na ten mecz z wielką motywacją, by walczyć jeden za drugiego. Jednak po przerwie straciliśmy kontrolę nad spotkaniem. To naprawdę wkurzające, bo wiesz, że przegrywasz mecz za meczem, masz to z tyłu głowy. Mimo wszystko kibice nas wspierali w trakcie meczu i jesteśmy im za to wdzięczni. Musimy teraz wiosłować tą łodzią dalej, by w końcu odmienić nasze położenie. Po raz pierwszy w karierze znalazłem się w takiej sytuacji. Musimy jednak potraktować to jako naukę, coś z czego można wyciągnąć wnioski. I poprawić to, co da się poprawić.

- Przerwa na mecze reprezentacyjne może cokolwiek zmienić w waszej sytuacji? Po poprzedniej wasza gra nie uległa poprawie. Ale ewidentnie potrzebujecie jakiegoś impulsu i nowego bodźca, bo samo „musimy ciężko pracować” nie daje rezultatów.

- To dobrze, że jest teraz ta przerwa, bo pewne rzeczy robimy nie tak, jak powinniśmy i musimy te błędy wyeliminować. I może to brzmi naiwnie, ale naprawdę nie pozostaje nam nic innego, jak ciężka praca. W szatni widać, że ten zespół chce z tego wyjść, że chce nad tym pracować. Wierzę, że szybko to się wszystko odmieni.

- Skoro przyznał Pan, że Jakub Błaszczykowski jest mentalnym liderem tej drużyny, to co dokładnie wam mówi wasz kapitan?

- Kuba to osoba z ogromnym doświadczeniem i potrafi przekazywać nam wiarę i pozytywne myślenie. Zebraliśmy się w szatni, a Kuba zwrócił się do nas, mówiąc, że wyjdziemy z tego tylko będąc wszyscy razem. I to właśnie będziemy próbowali zrobić.

Jean Carlos Silva: Wszyscy stoimy przy trenerze i ufamy mu

- Po meczu w Warszawie też próbowaliście się w ten sposób wspierać, czy raczej padło wtedy trochę ostrzejszych słów?
- Ten mecz był… nie wiem, jak to nazwać tak, żeby to się dało napisać w gazecie. Sięgnęliśmy dna, naprawdę sięgnęliśmy dna. Ale Kuba zebrał nas i powiedział, że takie rzeczy nie mają prawa więcej się wydarzyć. Po tym meczu czuliśmy się cholernie źle. Nawet w takiej sytuacji musimy jednak próbować zachować pozytywne nastawienie na przyszłość.

- Wisła przypomina tę gotującą się żabę, o której się mówi, że nie czuje stopniowo rosnącej temperatury i nawet nie zauważa momentu, gdy jest już ugotowana. Klub takimi porażkami, jak ta z Arką krok po kroku zmierza ku możliwemu spadkowi z ligi.

- Taka jest rzeczywistość, nie można nie brać tego pod uwagę. Ale jestem przekonany, że jesteśmy w stanie odmienić szybko tę sytuację i wyjść na prostą.

- Uważa pan, że Maciej Stolarczyk wciąż jest w stanie wyciągnąć z was maksimum, jako trener?
- Tak. Wszyscy stoimy przy trenerze i ufamy mu. Takie fatalne serie, jak nasza, mimo wszystko w futbolu się zdarzają. Wierzymy, że wygrzebiemy się z tego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Jean Carlos Silva: Sięgnęliśmy dna. Jesteśmy wkurzeni! [ROZMOWA] - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto