Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Jarosław Królewski: Mistrzostwo? Dobrze byłoby, żeby tak się stało jeszcze przed „czterdziestką” Kuby…

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
- To jest etap, w którym będziemy starali się pewne rzeczy poukładać na nowo, stworzyć w nowej formie. Sytuacja gospodarcza, finansowa jest ciężka i to dotyczy całej gospodarki, klubów piłkarskich również. To jest nasze największe wyzwanie w tym momencie i cieszymy się, że znów w trudnym momencie możemy liczyć na naszych kibiców. Wierzymy, że nam jeszcze trochę pomogą. Nie możemy jednak liczyć tylko na nich, nie możemy próżnować. I tutaj jest duża rola Dawida Błaszczykowskiego w utrzymaniu sponsorów, którzy już są z nami, ale również pozyskania nowych - mówi Jarosław Królewski, jeden ze współwłaścicieli Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Jakie uczucie w panu przeważa? Radość, że udało się wszystkie sprawy z przejęciem Wisły Kraków SA sformalizować, obawa o przyszłość czy odpowiedzialność za losy ponad 110-letniej historii klubu?
- Przede wszystkim traktujemy to jak wielkie wyróżnienie i można powiedzieć, że jesteśmy bardzo dumni, że staliśmy się właścicielami klubu z tak bogatą historią. Zdajemy sobie jednak również doskonale sprawę z tego, że bierzemy na swoje barki odpowiedzialność. Nie tylko za ponad 110 lat historii, ale również za bieżącą działalność, za kibiców, za to, żeby ten klub dalej trwał. Jesteśmy w tym względzie bardzo świadomi i jest w nas w związku tym bardzo dużo pokory. Jest nam jednak o tyle łatwiej, że mamy za sobą wielkie wsparcie wiślackiej społeczności. Czuliśmy je zarówno w chwilach, gdy Wisła wygrywała, jak również wtedy, gdy było naprawdę ciężko, zarówno jeśli chodzi o finanse, jak i na boisku. Dlatego w Wiśle nie ma dzisiaj tylko trzech akcjonariuszy. Jest ich tylu, ile ludzi kupiło akcje. To nasi kibice są najważniejszym fundamentem Wisły Kraków.

Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale to Dawid Błaszczykowski w ostatnim półroczu wziął na swoje barki załatwienie najbardziej kluczowych spraw dla funkcjonowania klubu

- Uściślając, panowie w trójkę podzieliliście się akcjami Wisły Kraków SA po równo?
- Tak, oczywiście. Jest to zgodne z tym, co ustaliliśmy wcześniej.

- Ogłoszenie, że zostaliście już formalnie współwłaścicielami piłkarskiej Wisły, wielkim zaskoczeniem nie jest, bo można się było tego szybko spodziewać po komunikacie z 1 kwietnia. Niespodzianką jest natomiast, że Dawid Błaszczykowski zostaje prezesem, a z klubu odejść ma Piotr Obidziński. Może pan powiedzieć, co jest tego powodem?
- My Polacy lubimy czasem doszukiwać się teorii spiskowych, a tutaj żadnego spisku nie ma. Jak wiadomo stanowisko prezesa Wisły Kraków SA nie było formalnie objęte. Obserwując to, co działo się w klubie przez ostatnie sześć miesięcy, podjęliśmy decyzję jedynie w oparciu o interes Wisły Kraków. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale to Dawid Błaszczykowski w ostatnim półroczu wziął na swoje barki załatwienie najbardziej kluczowych spraw dla funkcjonowania klubu. To że nie był aktywny w mediach, nie oznacza, że nie wykonał niezwykle ciężkiej pracy. Czasami superbohaterowie wolą pozostać w cieniu. Jego empatia w stosunku choćby do naszego otoczenia biznesowego dała nam bardzo dużo. O tym, że Dawid został prezesem zadecydowało przede wszystkim to, jak wyglądała nasza współpraca przez wiele ostatnich miesięcy. Zresztą w Wiśle decyzje od dłuższego czasu podejmowane są kolektywnie przez zarząd i radę nadzorczą. A przypomnę, że Dawid w tej ostatniej był cały czas. Odpowiadamy za klub, teraz już formalnie i w naszej wizji wybraliśmy osobę, która nasze postulaty będzie realizować najlepiej.

- Podsumowując ten wątek, jak długo w klubie zostanie jeszcze Piotr Obidziński?
- To są już wewnętrzne ustalenia między Piotrem i Dawidem, ile czasu potrzebują na przekazanie wszystkich spraw, ale myślę, że potrwa to około dwóch, trzech miesięcy. Wszystko odbywa się jednak z klasą. Wszyscy widzieli, ile Piotr nam pomógł.

- Jaki jest wasz pomysł, plan na Wisłę i czy w ogóle w dzisiejszej sytuacji, związanej z pandemią, można taki plan nakreślić?
- Paradoksalnie będzie nam teraz łatwiej. Trochę inaczej angażuje się wszystkie swoje moce, gdy jest się już w stu procentach pewnym tego, że się jest właścicielem klubu. Jeśli odpowiada się za to w stu procentach i można zaangażować osoby, których wcześniej się nie angażowało, bo w nie do końca pewnej sytuacji trudno było rzucać na szalę pewne znajomości, przyjaźnie. Mamy wiele różnych pomysłów. Od bardzo kreatywnych po takie bardziej standardowe, biznesowe. To jest etap, w którym będziemy starali się pewne rzeczy poukładać na nowo, stworzyć w nowej formie. Sytuacja gospodarcza, finansowa jest ciężka i to dotyczy całej gospodarki, klubów piłkarskich również. To jest nasze największe wyzwanie w tym momencie i cieszymy się, że znów w trudnym momencie możemy liczyć na naszych kibiców. Wierzymy, że nam jeszcze trochę pomogą. Nie możemy jednak liczyć tylko na nich, nie możemy próżnować. I tutaj jest duża rola Dawida Błaszczykowskiego w utrzymaniu sponsorów, którzy już są z nami, ale również pozyskania nowych.

- Jesteście w stanie już dzisiaj określić, ile Wisła straci na pandemii?
- Jeszcze na to za wcześnie. Nie wiemy, jak będzie z pieniędzmi z praw transmisyjnych. Nie wiemy, jak będzie wyglądała liga w nowym sezonie. Wiemy jednak, że będą to duże straty. Wisła jest klubem, który ma bardzo dużo fanów, którzy zapełniają stadion przy ul. Reymonta, tworząc z niego prawdziwą twierdzę. Dlatego wpływy z meczów były dla nas istotne. Nie możemy jednak usiąść i płakać, tylko trzeba zacząć myśleć o innych rozwiązaniach.



- Został pan trochę wykreowany na jednego z głównych przeciwników wznowienia rozgrywek. Jeśli jednak dobrze rozumiem pana słowa w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, nie tyle jesteście przeciwko wznowieniu rozgrywek, co bardziej chcecie, żeby to zostało przygotowane od A do Z, a nie od A do np. M. Zgadza się?
- Dokładnie tak jest. Oczywiście bardzo łatwo jest uprawiać taką narrację, że wszystko jest gotowe. Czytam wywiad na weszlo.com, że wszystko zostało ustalone, a jednocześnie z tego samego wywiadu dowiaduję się, że kluby ekstraklasy będą dopiero się na ten temat wypowiadać. Dlatego zgłoszenie moich obiekcji jest naturalne. Zostawmy jednak medialne przepychanki, bo one są w tym wszystkim najmniej istotne. Przed nami jest do podjęcia niezwykle ważna decyzja. Ona naprawdę nie dotyczy tego, czy mamy grać, czy nie. Ona dotyczy wzięcia na siebie odpowiedzialności za każdą z 50 osób, które znajdą się na stadionie.

Wisła chce grać, Wisła chce działać w sportowych duchu

Wisła chce grać, Wisła chce działać w sportowych duchu. Tylko duch sportowy zakłada przede wszystkim, żeby nie szkodzić. Jest długa lista pytań i na te najważniejsze musimy po prostu sobie odpowiedzieć, jeśli rozgrywki mają być wznowione. Podam przykład. Jeśli w gronie osób, które wejdą na stadion, znajdzie się ktoś, ko ma jakąś ukrytą chorobę, która zwiększa ryzyko i coś takiej osobie się stanie, to nie tylko przerwiemy sezon, nie tylko stracimy pieniądze, ale będziemy odpowiadać za to, że popełniliśmy błąd. I to zostanie z nami do końca życia. Uważam, że nic złego nie stanie się, jeśli przedłużymy dyskusję o trzy, cztery dni, żeby wszystko dokładnie zaplanować. Proszę pamiętać o aspekcie psychologicznym. Każdy chce, jak najlepiej wypaść, każdy chce być jak najlepszy. Czy ktoś zdaje sobie sprawę, jak trudno będzie zachować wszystkie rygory, zasady, które ustalimy. Jak zbadać, że jedne kluby będą stosować się do wytycznych, a inne nie? Jesteśmy za tym, żeby grać, ale przygotujmy się do tego tak, żeby wszystkie niejasności były wyjaśnione. Kolejna bardzo ważna rzecz jest taka, czy jeśli dzisiaj wznowimy ligę, to czy nie zaciągniemy długu wobec przyszłości. Czy nie doprowadzimy do tego, że odbije się to czkawką w nowym sezonie. I jeszcze jedno. O kolejność. Powinniśmy przede wszystkim porozmawiać, co na ten temat myślą władze telewizji. Tylko tyle. Trudno kłócić się o to, że ktoś pyta o zdrowie. Dziwić mogą stwierdzenia, że Wisła nie chce grać. Wisła ma póki co, najlepsze wyniki w tym roku ze wszystkich drużyn. Nie oskarżajmy każdego kto zadaje pytania, o złe intencje.

- Przy okazji pojawił się temat podziału pieniędzy z praw telewizyjnych. Pan postuluje, żeby kluby, które są oglądane chętniej, dostawały więcej pieniędzy.
- Jestem z tych osób, które mówiły o tym już pół roku temu, a nawet rok temu. Skoro są metody, żeby to policzyć, to powinno się uwzględniać fakt, kto jaką ekspozycję wnosi. Dzisiaj z jednej strony chcemy patrzeć na oglądalność, mówimy o zarabianiu pieniędzy na tym. A zapomina się, że zarobek jest zależny właśnie od tego, ile osób mecze ogląda, ile widzi reklamy. I jeśli dzisiaj mamy przenieść ludzi ze stadionów przed telewizory, to nie jest niczym nowym, że jest mowa o tym, że jedni będą oglądani chętniej, a inni mniej i to powinno znaleźć odbicie w podziale pieniędzy. Nie ma co się obrażać, takie są fakty.

- Wróćmy na Reymonta. Czy poza tym, że odejdzie Piotr Obidziński, szykujecie jeszcze jakieś poważne zmiany w strukturach klubu?
- Nie, na razie takich zmian nie planujemy.

- Ważne dla funkcjonowania Wisły są również relacje z miastem. Liczycie na nowe otwarcie po przejęciu klubu?
- Myślę, że ta cała pandemia, to co się dzieje w ostatnim czasie nauczą nas większej empatii każdej ze stron, większej otwartości na drugą stronę, takiego prawdziwego partnerstwa. Jeśli chodzi o nasze stosunki z miastem to tak, liczymy na nowy rozdział w naszych relacjach. Jestem głęboko przekonany, że możemy je znacząco poprawić.

- Na koniec zapytam o pańskie marzenia? Gdzie pan widzi Wisłę pod waszym kierunkiem za kilka lat?
- To są zawsze bardzo trudne pytania, bo potem ludzie robią screeny i rozliczają z zapowiedzi… Ale skoro mówimy o marzeniach, to przede wszystkim chcielibyśmy, żeby Wisła była klubem, który poradzi sobie z długami. Jeśli poradzimy sobie w tym aspekcie, to fundamenty klubu będą trwalsze. Chcielibyśmy z czasem grać o coraz wyższe cele, żeby Wisła regularnie występowała w górnej części tabeli, żeby poprawiła się praca z młodzieżą. A w przyszłości, może ciut dalszej, chcielibyśmy powalczyć o europejskie puchary, a nawet mistrzostwo Polski.

- Skoro tak pan stawia sprawę, to zapytam wprost. Wyznaczyliście sobie datę, kiedy chcielibyście, żeby mistrzowski tytuł wrócił na Reymonta?
- Dobrze byłoby, żeby tak się stało jeszcze przed „czterdziestką” Kuby…, ale zdajemy sobie sprawę z wyzwaniem, jakie stoi przed nami. Twardo stąpamy po ziemi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto