Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Giorgi Citaiszwili: Tomek Kędziora opowiadał mi o Wiśle

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Nie chcę nawet w tym momencie rozmawiać o tym, co będzie za dwa miesiące. Dzisiaj jestem w Wiśle, chcę jej pomóc utrzymać się w ekstraklasie - mówi Giorgi Citaiszwili piłkarz Wisły Kraków, wypożyczony z Dynama Kijów do końca sezonu.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Ostatni tydzień był dla pana nieco szalony. Przyleciał pan do Krakowa, podpisał kontrakt z Wisłą, miał dwa, trzy treningi z drużyną, a w niedzielę debiut w polskiej ekstraklasie. Jak czuje się pan po tak intensywnych dniach?
- To wszystko było dla mnie nieco trudne. Nie będę tego ukrywał. Odkąd wybuchła wojna na Ukrainie, nie trenowałem za wiele z zespołem. Po przyjeździe do Krakowa też nie było tak, że od razu wyszedłem trenować z drużyną. Wszystkie sprawy formalne trwały kilka dni i dopiero później mogłem dołączyć do nowego zespołu, a do meczu nie było wiele czasu. Zagrałem, ale w takiej sytuacji nie było to wszystko dla mnie łatwe.

- Teraz ma pan już nieco więcej czasu na aklimatyzację. Jak pan odbiera nowy zespół, kolegów?
- Wszystko mi się podoba. Widzę, że na treningach jest dużo piłkarskiej jakości. Trafiłem przy tym do klubu z wielką historią. Jestem szczęśliwy, że tutaj mogłem przyjść.

- Pana kontrakt jest na razie bardzo krótki, obowiązuje do końca sezonu, bo wiemy, w jakich okolicznościach został podpisany. Mam pan pierwsze przemyślenia jeśli chodzi o porównanie polskiej ligi do ukraińskiej, w której grał pan do tej pory?
- Kontrakt jest rzeczywiście krótki, ale dokładnie taki, jaki mógł być w tym momencie. Pierwsze wrażenie po krótkim występie w meczu z Górnikiem mam natomiast takie, że polska liga jest szybka, bardzo intensywna i fizyczna. Więcej będę jednak mógł powiedzieć po kolejnych występach.

- Gdy pojawiła się oferta z Wisły, długo pan się musiał zastanawiać czy ją przyjąć?
- Nie trwało to długo. Najpierw sprawdziłem w internecie informacje o Wiśle, ale więcej dowiedziałem się od Tomka Kędziory, którego znam z Dynama. Tomek mówił bardzo dobrze o Wiśle, powiedział mi, że to bardzo dobry klub, że są tutaj dobrzy piłkarze. Po tej rozmowie nie miałem już żadnych wątpliwości. Zadzwoniłem do mojego agenta i powiedziałem mu, żeby finalizował rozmowy z Wisłą, bo chcę dla niej grać.

- Gdzie pan był, gdy wybuchła wojna na Ukrainie?
- W Odessie, gdzie byłem na wypożyczeniu do Czornomorca. Gdy wybuchła wojna jeszcze trzy dni spędziłem w hotelu. Później powiedziano nam, że możemy jechać do domu w związku z tym, co się dzieje. Pojechałem zatem do Gruzji.

- W telewizji oglądamy przerażające obrazy tego, co robią rosyjscy bandyci na Ukrainie, m.in. jak bombardują Odessę, Kijów, miasta, w których spędził pan znaczną część swojego życia. Dla pana musi to być szczególnie bolesne.
- Bardzo! Ukraina jest dla mnie drugim domem, w którym spędziłem dziesięć lat. Nie jestem w stanie zrozumieć jak Rosjanie mogą robić takie rzeczy normalnym, spokojnym ludziom, którzy chcą żyć w pokoju. Ukraińcy to jednak również bardzo mocni, dumni ludzie, nie poddadzą się. Wierzę, że dzięki pomocy wielu krajów - również takich jak Polska czy Gruzja ukraińska armia wygra tę wojnę.

- Ma pan kontakt z przyjaciółmi, którzy pozostali na Ukrainie?
- Każdego dnia z nimi rozmawiam. Na szczęście jeśli chodzi o moich przyjaciół z nimi akurat wszystko jest w porządku. Wszyscy są cali i zdrowi.

- Ukraina to bardzo ważny dla pana kraj, bo zamieszkał pan w nim już w wieku dwunastu lat. Jak to wyglądało, mieszkał pan tam sam w internacie czy może był z panem ktoś z rodziny?
- Mieszkałem w internacie Akademii Dynama, ale mój dziadek przebywał wtedy na Ukrainie, bo tam pracował, więc jeśli potrzebowałem kontaktu z bliską osobą, spotykałem się z nim. Nie było może tak, że widzieliśmy się codziennie, bo miałem obowiązki w szkole, treningi, praktycznie cały dzień wypełniony, ale na dziadka mogłem zawsze liczyć. Był bardzo ważną osobą w moim życiu.

- Pana ojciec Klimenti Citaiszwili również był piłkarzem. To był pański pierwszy idol?
- Można tak powiedzieć. Miałem może trzy lata, gdy tata zabrał mnie na pierwszy trening. Tata grał wtedy na Cyprze, zawsze mnie wspierał w mojej pasji do futbolu.

- Tata był napastnikiem. Pamięta pan jak grał? Widział pan go w akcji na boisku?
- Nie za bardzo, bo byłem małym chłopcem, ale oglądałem jego występy na DVD. Mogę zatem powiedzieć, że wiem jak tata grał.

- Trafiając do tak wielkiego klubu jak Dynamo Kijów nie było pewnie trudno o kolejnych idoli. Który z piłkarzy tego klubu robił największe wrażenie na młodym Giorgim Citaiszwilim?
- Zdecydowanie Andrij Jarmołenko. To był mój pierwszy idol w Dynamie, na którym się wzorowałem. Gramy na podobnej pozycji, więc można powiedzieć, że było się od kogo uczyć.

- Słyszałem taką opinię, że jest pan pupilkiem charyzmatycznego właściciela Dynama Kijów Surkisa? Może pan to potwierdzić?
- Nie wiem czy można tak powiedzieć, ale na pewno mamy świetny kontakt. Rozmawiamy często, mogę do niego zadzwonić gdy mam jakiś problem, sprawę do załatwienia. Mogę śmiało o nim powiedzieć, że jest dla mnie jak drugi, ukraiński ojciec.

- To prawda, że Surkis musiał wydać specjalną zgodę na wypożyczenie do Wisły?
- Rozmawialiśmy o tym, ale to normalne, że właściciel w takich sytuacjach ma decydujący głos. Razem doszliśmy do wniosku, że to będzie dla mnie dobry ruch.

- Już wcześniej Dynamo pana wypożyczało - najpierw do Worksli Połtawa, a ostatnio do Czornomorca Odessa. Zamysł był taki, żeby zdobywał pan tam doświadczenie?
- Chciałem przede wszystkim grać. Rozmawialiśmy o tym z prezesem Surkisem i on przyznał mi rację, zgodził się na te wypożyczenia. Najpierw rzeczywiście byłem w Połtawie, ale nie ułożyła się tam wszystko po mojej myśli, bo rozegrałem cztery mecze i doznałem kontuzji. To był dla mnie szczególnie trudny moment, musiałem się rehabilitować, ale stanąłem na nogi i trafiłem do Odessy. Jesienią grałem tam dużo, a teraz wiadomo jak to się wszystko potoczyło, wybuchła wojna.

- Wspomnieliśmy już wcześniej, że pański kontrakt z Wisłą jest bardzo krótki. Jest w ogóle możliwość, żeby został pan w Krakowie na dłużej?
- Nie chcę nawet w tym momencie rozmawiać o tym, co będzie za dwa miesiące. Dzisiaj jestem w Wiśle, chcę jej pomóc utrzymać się w ekstraklasie. Chcę na ten moment oddać wszystkie swoje siły temu klubowi, drużynie, wykonywać polecenia trenera. Na tym się koncentruję w stu procentach. Myślę, że dzisiaj nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie działo się za dwa miesiące.

- Chciałbym zapytać jeszcze o sprawy reprezentacji. Grał pan praktycznie we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach Ukrainy, a jednak jeśli chodzi o dorosłą kadrę, wybrał pan Gruzję. Czytałem, że jest to związane z obietnicą, jaką złożył pan dziadkowi. To prawda?
- Tak, rzeczywiście grałem w kadrach młodzieżowych Ukrainy i nawet w Polsce zdobyliśmy tytuł mistrza świata U-20. Jeśli natomiast chodzi o wybór dorosłej kadry, to muszę powiedzieć, że dla mnie rodzina jest bardzo ważną sprawą w życiu. Bardzo ważną osobą był dla mnie dziadek, który zawsze mnie wspierał, zawsze mogłem na niego liczyć. Dlatego ze względu na niego, na jego pamięć zdecydowałem się zmienić paszport na gruziński i grać dla Gruzji.

- Jakie najmocniejsze strony ma Giorgi Citaiszwili?
- Oooo, nie lubię mówić o swoich atutach. Myślę, że lepiej, żeby na mój temat wypowiadali się eksperci, trenerzy czy kibice.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Giorgi Citaiszwili: Tomek Kędziora opowiadał mi o Wiśle - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto