MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Franciszek Smuda szuka graczy w Portugalii

Bartosz Karcz
Czy Franciszek Smuda znajdzie interesujących piłkarzy?
Czy Franciszek Smuda znajdzie interesujących piłkarzy? fot. Andrzej Banaś
Trener Wisły Kraków Franciszek Smuda poleciał do Portugalii szukać wzmocnienia dla "Białej Gwiazdy".

Trener wraz ze Zdzisławem Kapką od soboty zdążyli obejrzeć kilku kandydatów do gry w zespole "Białej Gwiazdy", a jakie będą efekty ich peregrynacji, przekonamy się zapewne za nieco ponad miesiąc, gdy otworzy się zimowe okienko transferowe.

Nie może dziwić, że Smuda ogląda piłkarzy akurat w Portugalii. Po pierwsze, wobec kryzysu ten rynek jest dość atrakcyjny dla polskich klubów, bo można tam znaleźć bardzo dobrych i stosunkowo tanich piłkarzy. Po drugie, do Portugalii latali już skauci Wisły, Marcin Kuźba oraz Maciej Żurawski i wyselekcjonowali spore grono potencjalnych kandydatów do gry w ekipie z ul. Reymonta. Skoro teraz poleciał Smuda, oznaczać to może, że krąg piłkarzy, którymi interesuje się Wisła został już mocno zawężony, a ostatnie słowo przy wyborze zawodników będzie należało właśnie do trenera.

Smuda na swoją eskapadę mógł się wybrać w dobrym humorze. Jego podopieczni w piątek zrobili swoje, wygrywając siódmy mecz z rzędu na swoim stadionie. Mało tego, Wisła w tych siedmiu spotkaniach nie straciła nawet bramki, a w ogóle do tej pory tylko Jagiellonia Białystok zdołała przy ul. Reymonta strzelić gola w tym sezonie ekstraklasy. To sprawia, że stadion im. Henryka Reymana staje się prawdziwą twierdzą, w której wiślacy odprawiają z kwitkiem kolejnych rywali.

W piątek droga do zwycięstwa była bardzo trudna, wręcz wyboista, ale też wygrana Wisły była w pełni zasłużona. Co prawda trener Korony Kielce Jose Rojo Martin odwoływał się na pomeczowej konferencji do statystyk, które miały wskazywać, że jego zespół pod Wawelem zasłużył co najmniej na remis, ale tymi słowami Hiszpan strzelił sobie trochę "samobója".

Statystyki tego spotkania są bowiem dla Korony bezlitosne i jasno wskazują, który zespół był w piątkowy wieczór lepszy. Wystarczy krótka wyliczanka: strzały - 20:8, strzały celne - 6:3, posiadanie piłki - 58:42 procent, rzuty rożne - 8:3, dośrodkowania - 38:19.

Wisła miała też w swoich szeregach indywidualności, które w ostatecznym rozrachunku przesądziły o wygranej, czyli Łukasza Gargułę i Pawła Brożka. Pierwszy zaliczył asystę, drugi strzelił gola na wagę trzech punktów. "Brozio" był zresztą po ostatnim gwizdku w wybornym nastroju. Sprawiał wrażenie, jakby kamień spadł mu z serca. Zdawał sobie sprawę z tego, że strzelony gol pozwolił zapomnieć o znacznie lepszej okazji, jaką zmarnował jeszcze w pierwszej połowie meczu, gdy w sytuacji sam na sam ze Zbigniewem Małkowskim po prostu podał piłkę bramkarzowi Korony.

- Sam się zastanawiam, co zrobiłem w tej sytuacji - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Paweł Brożek. - Wszystko było w porządku do momentu, gdy wpadłem w pole karne. Dwa tygodnie przerwy w treningach zrobiły jednak swoje. Nie było takiego czucia piłki jak przed kontuzją. Chciałem strzelić bramkę, a wyszło z tego podanie do bramkarza.

Z humorem napastnik Wisły podszedł natomiast do opisu okoliczności, w jakich trafił do siatki. Przypomnijmy, że strzał oddał wyprostowaną nogą, a trochę przypominało to cios karate. - Oglądałem ostatnio Michała Pazdana w akcji w meczu kadry… Dużo się o tej sytuacji mówiło, więc cieszę się, że teraz wyszła z tego taka fajna bramka dla nas - śmiał się Paweł Brożek, nawiązując do faulu piłkarza Jagiellonii w spotkaniu reprezentacji Polski z Irlandią.

Bramka Pawła Brożka miała też wymiar historyczny. Dzięki temu trafieniu "Brozio" wyprzedził w klasyfikacji strzelców ligowych goli dla Wisły legendę krakowskiego klubu, Mieczysława Gracza. "Messu" w czasach swojej kariery trafiał do siatki 88 razy. Brożek ma już 89 goli, a do następnego na liście Zdzisława Kapki brakuje mu już tylko czterech bramek.

- Dla mnie to jest prawdziwy zaszczyt, że wyprzedziłem taką legendę jak Mieczysław Gracz - stwierdził Paweł Brożek. - Gonię jednak dalej. Co prawda miałem na tę jesień plan, żeby przekroczyć granicę stu bramek w ekstraklasie (Brożkowi brakuje do tego sześciu trafień, bo do 89 goli dla Wisły trzeba dołożyć pięć trafień dla GKS-u Katowice -przyp. bk), ale będzie o to trudno. Cztery gole w czterech meczach to już jednak bardziej prawdopodobny scenariusz, więc może uda mi się przynajmniej dogonić jeszcze w tym roku pana Zdzisława.

Na razie przed Wisłą kolejny mecz na własnym stadionie - w piątek ze Śląskiem Wrocław. Krakowianie nie kryją, że chcą podtrzymać zwycięską passę na swoim terenie, a pytany o najbliższe spotkanie Paweł Brożek mówi: - Mecz z Koroną nie był łatwy. To było takie kruszenie muru. Trochę z rytmu wybiła nas przerwa na kadrę. Dlatego w tym meczu liczyły się tylko trzy punkty, a ze Śląskiem zagramy o wiele, wiele lepiej. Jestem tego pewien.

Na lepszy w wykonaniu Wisły mecz ze Śląskiem liczy również Łukasz Garguła. - Mam nadzieję, że Śląsk będzie chciał grać bardziej otwartą piłkę niż Korona - tłumaczy pomocnik "Białej Gwiazdy". - Wolimy grać z takimi zespołami, które preferują ofensywny futbol. Trudniej nam się gra natomiast z drużynami takimi jak Podbeskidzie czy Korona, które stawiają na skomasowaną obronę i walkę. Teraz do spotkania ze Śląskiem musimy przygotować się jak najlepiej. Wierzę, że czeka nas dobry mecz, z którego wyjdziemy zwycięsko.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto