Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Elvis Manu: Moja praca na boisku to gole i asysty

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Gramy dobry futbol i jestem pewien, że zwycięstwa zaraz przyjdą, a Wisła dzięki nim utrzyma się w ekstraklasie - mówi Elvis Manu, piłkarz Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Po kilku dniach od meczu z Piastem Gliwice wytłumaczył pan już sobie jak to możliwe, że po pańskich strzałach piłka nie wpadła do bramki? Przypomnijmy, że odbijała się od wewnętrznej części słupka i poprzeczki.
- Staram się już nie roztrząsać tego, co się wydarzyło w tym meczu. Nie cofniemy czasu. Wydaje mi się, że zrobiłem w tych sytuacjach, co mogłem, żeby zdobyć bramkę. Futbol już taki jednak jest. Zabrało mi prostu trochę szczęścia w tym wszystkim. Ale nie tylko mnie, całej drużynie. Bo przecież my w tym meczu trafialiśmy dwa razy w poprzeczkę, dwa razy w słupek. Cóż, skończyło się remisem 2:2 i musimy to zaakceptować.

- Nie tylko w mojej ocenie był pan w pierwszej połowie najlepszym piłkarzem na boisku. W drugiej spuścił pan jednak nieco z tonu. Czy to oznacza, że nie jest pan jeszcze gotowy fizycznie na cały mecz?
- Nie, to nie o to chodzi. Po prostu od długiego czasu nie miałem okazji zagrać pełnych 90 minut. To są rzeczy, który nie przeskoczy się samym treningiem. To nie dotyczy tylko mnie. Myślę zresztą, że nie ma piłkarza na świecie, który byłby w stanie w każdy weekend grać pełne 90 minut na najwyższym poziomie. Zawsze muszą pojawić się słabsze momenty, trochę zmęczenia. Ale spokojnie, jestem pewien, że będę grać jeszcze lepiej. Chcę kreować sytuacje, strzelać gole.

- Ten remis sprawił, że wciąż jako zespół jesteście w bardzo trudnej sytuacji w tabeli. Jest w drużynie takie wewnętrzne przekonanie, że jednak uda wam się utrzymać w ekstraklasie?
- Oczywiście! Gdyby nasza gra wyglądała ostatnio inaczej, to może obawy byłyby dużo większe, ale chyba każdy kto oglądał nasz mecz, musi przyznać, że nie wyglądaliśmy źle. Oczywiście doskonale wiemy, że musimy zacząć zdobywać więcej punktów. To jest jasne dla nas wszystkich. Gramy jednak dobry futbol i jestem pewien, że zwycięstwa zaraz przyjdą, a Wisła dzięki nim utrzyma się w ekstraklasie.

- Porozmawiajmy chwilę o panu. Jak to się stało, że trafił pan kilka tygodni temu akurat do Wisły?
- Rozwiązałem kontrakt z Ludogorcem Razgrad i szukałem nowego klubu. Trenowałem przez jakiś czas w domu, przygotowywałem się indywidualnie. W końcu przyszła oferta z Wisły. Wiedziałem, że to w Polsce wielki klub ze wspaniałą historią. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że obecnie mają tutaj problemy, że miejsce w tabeli nie jest najlepsze, ale pomyślałem, że czemu mam nie pomóc?

- W Ludogorcu miał pan całkiem dobre momenty. Grał pan tam dużo, zdobywał trofea. Co takiego wydarzyło się, że nagle rozstaliście się?
- To były sprawy związane z moim kontraktem. Bułgarzy chcieli, żebym został w Ludogorcu, ale proponowali zmianę warunków umowy. Nie przystałem na to, więc rozstaliśmy się. To cała historia.

- Porozmawiajmy chwilę o pańskich początkach. Można powiedzieć, że Feyennord Rotterdam to klub, który ukształtował pana jako piłkarza?
- O tak, zdecydowanie! Grałem w akademii tego klubu, Feyeneoord, ale też sam Rotterdam to bardzo ważna część mojego życia. Ten klub rzeczywiście ukształtował mnie jako piłkarza, ale nie tylko, bo również jako człowieka. Nie muszę tłumaczyć jako wielki to jest klub w Holandii, jak znany jest w całej Europie. Grać dla niego to było dla mnie wielkie wyróżnienie i przyjemność.

- Musiał pan dobrze sobie radzić, bo był pan powoływany do młodzieżowych reprezentacji Holandii. Gdy popatrzeć, z jakimi zawodnikami pan w nich grał, to wygląda to naprawdę imponująco. Może pan wymienić, kto z pańskich kolegów robi obecnie największą karierę?
- Jeśli mam to zrobić, to możemy bardzo długo rozmawiać… Rzeczywiście to są zawodnicy, którzy są znani w światowym futbolu. W porządku, postaram się wymienić kilka nazwisk. Nathan Ake gra w Manchesterze City, Anwar El Ghazi w Evertonie, Memphis Depay w Barcelonie, Davy Klassen w Ajaksie, Karim Rekkik w Sevilli, Stefano Denswill w Trabzonsporze, Jetro Willems w Greuther Furth, Jurgen Locadia w Bochum, Tonny Vilhena w Espanyolu i tak mogę wymieniać wymieniać i wymieniać. Dużo świetnych piłkarzy spotkałem na swojej drodze.

- Po kilku latach gry w Holandii, nie tylko zresztą w Feyenoordzie, zdecydował się pan przenieść do Anglii, gdzie był pan piłkarzem Brighton i Huddersfield. Wiele pan jednak w Championship się nie nagrał. Jakie były tego powody?
- Gdy przechodziłem z Feyenoordu do Brighton byłem bardzo młodym piłkarzem, miałem 21 lat. Zderzyłem się z zupełnie innym rodzajem futbolu niż w Holandii. Nie ma co kryć, że potrzebowałem czasu, żeby się do tego dostosować. Zresztą nie tylko do samego futbolu w brytyjskim wydaniu, również do życia w nowym kraju. To nie były proste sprawy. Różnice były spore, bo futbol w Anglii to więcej fizycznego przygotowania, więcej biegania. Wszystkiego więcej. W końcu zacząłem jednak grać w Championship, a to jest miejsce, w którym mnóstwo piłkarzy robi wszystko, co może, żeby wypromować się do Premier League. Nie wszystkim się to jednak udaje. Ja ostatecznie najpierw na moment wróciłem do Holandii, później znów do Anglii, a gdy ostatecznie dostałem ofertę z Turcji, przyjąłem ją. Znów postanowiłem spróbować czegoś nowego.

- I chyba pan nie żałuje, bo patrząc na pańskie dobre statystyki w Genclebirligi i w Akhisarspor musiało się panu tam grać dobrze?
- Turcja to był w moim życiu i karierze bardzo dobry wybór. Tam jest świetny klimat do futbolu, świetna atmosfera na stadionach. Wspominam grę w tym kraju bardzo dobrze. Czułem się tam po prostu dobrze i dobrze mi się grało. Rzeczywiście miałem dobre statystyki. Dzisiaj mogę ocenić, że to był dla mnie bardzo, bardzo dobry czas.

- To może trzeba było zostać w Turcji, a nie decydować się na wyjazd do Chin?
- Powiem w ten sposób - po kolejnym dobrym sezonie w Turcji chciałem zrobić następny krok w karierze. Dostałem ofertę z Chin i nie ma co się oszukiwać - jak się dostało ofertę takiego kontraktu, to się go po prostu nie odrzucało. To były naprawdę dobre pieniądze! Zostałbym tam pewnie dłużej, ale wybuchła pandemia koronawirusa, wszystko się zatrzymało. Wróciłem do domu, trenowałem kilka miesięcy indywidualnie, a ponieważ niewiele się zmieniało, w końcu rozwiązałem po prostu kontrakt z BJ Renhe i zacząłem szukać klubu w Europie. Tak trafiłem do Ludogorca, a teraz do Wisły.

- W tej ostatniej jest pan już dobre kilka tygodni. Jak pan odnalazł się w nowym otoczeniu?
- Jest jak zwykle przy tego typu sytuacjach. Musisz odnaleźć się w nowej szatni, poznać nowych kolegów, trenerów, zrozumieć jak gra się w danym klubie. W Wiśle szybko dostałem wsparcie od wszystkich i czuję się tutaj w porządku.

- W meczu z Piastem przekonaliśmy się jak szybko potrafi pan biegać. A jakie są inne mocne strony Elvisa Manu?
- Myślę, że przede wszystkim ofensywa. Moje zadanie to pomagać drużynie kreować sytuacje, strzelać gole, asystować przy trafieniach kolegów. To jest moja praca do wykonania na boisku. Jeśli będę to robił dobrze, przyniesie to bramki, punkty i to, co w tym momencie dla klubu jest najważniejsze, czyli utrzymanie w ekstraklasie.

- To skoro zaczęliśmy od ostatniego pańskiego meczu w Wiśle z Piastem, to na zakończenie zapytam o ten, który się zbliża. Kibice czekają na wygraną „Białej Gwiazdy” już od grudnia. W niedzielę, gdy zagracie z Górnikiem Zabrze, wreszcie się doczekają?
- Mam wielką nadzieję, że tak się stanie. Obecnie pracujemy nad tym, żeby przygotować się jak najlepiej do tego spotkania. Wierzę mocno w to, że w niedzielę trzy punkty będą wreszcie przy nas, a kibice będą mieli powód do radości.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Elvis Manu: Moja praca na boisku to gole i asysty - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto