Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Dawid Szot: Trzeba być cały czas „pod prądem”

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bruno Opoka/wisla.krakow.pl
- Jesteśmy w takim momencie, że każdy w drużynie musi być gotowy wejść na boisko, pomóc. Widać jednak, że jesteśmy świetnie przygotowani. Sił na walkę czy to w trzech czy w pięciu meczach na pewno nam nie zabraknie - mówi piłkarz Wisły Kraków Dawid Szot.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Trener Radosław Sobolewski na konferencji po meczu z Bruk-Betem Termalicą bardzo mocno pana wyróżnił, pochwalił jako przykład piłkarza, który nigdy nie narzeka tylko ciężko pracuje, czeka na swoją szansę, a gdy wychodzi na boisko, robi swoje.
- Cieszę mnie te słowa trenera. Kluczowa w tym wszystkim jest mentalność zawodników, którzy nie grają tydzień w tydzień. Trzeba być konsekwentnym, rzetelnie trenować i dbać o siebie dokładnie w taki sam sposób jak dbają piłkarze, którzy grają regularnie. Trzeba być zawsze gotowym. Pamiętam zresztą naszą rozmowę z Sosnowcu po meczu z Zagłębiem, bo była wtedy identyczna sytuacja jak teraz z Bruk-Betem. Długo nie grałem, wskoczyłem do składu i też wygraliśmy 2:1. Trzeba być zatem cały czas „pod prądem”. To jest tak, że jak dobrze przetrenujesz cały tydzień, to później nie masz obaw przed wyjściem na boisko.

- Konsekwencja? To jest to jedno słowo, którym można określić przyczyny waszej wygranej w ostatnim meczu z Bruk-Betem Termalicą?
- Zdecydowanie. Myślę, że właśnie jej brakowało nam w meczach, które przegraliśmy. Traciliśmy momentami koncentrację. Myślę, że dla nas dobrze było, że ten mecz z Bruk-Betem był dość ostry, bo dzięki temu cały czas byliśmy skoncentrowani. Skoro oni grali ostro, my musieliśmy odpowiedzieć tym samym. I dołożyć do tego właśnie konsekwencję w realizowaniu planu. Bo były takie mecze jak np. z Ruchem, gdy od początku coś nam się nie kleiło. Tym razem było inaczej i mam nadzieję, że wszystkie trzy mecze, jakie jeszcze są przed nami, będą tak właśnie wyglądać w naszym wykonaniu.

- W końcówce meczu nie daliście się zepchnąć do jakiejś rozpaczliwej obrony. To było raczej takie spokojne kontrolowanie sytuacji.
- Tak, nawet po meczu sobie pomyślałem, że dobrze wykonaliśmy swoją robotę w defensywie. Bywają takie mecze, że przy jednobramkowym prowadzeniu rywal dominuje w końcówce. Są wrzuty z autu, rzuty rożne, wolne, piłka posyłana w pole karne. My byliśmy uczuleni, że Bruk-Bet często posyła podania na dalszy słupek. Dlatego ja z lewej strony, a z drugiej najpierw Bartek Jaroch, a później Konrad Gruszkowski wiedzieliśmy, że mamy nie dopuszczać do tych wrzutek. To było kluczowe, bo dzięki temu rywale nie wykorzystywali swojego atutu, nie mieli nawet okazji, żeby nas zaskoczyć.

- Po meczu z ŁKS-em wyglądało to tak, że w praktyce tylko wygrana z Bruk-Betem pozostawiała was w walce o bezpośredni awans do ekstraklasy. Czy teraz podchodzicie do sprawy tak, że trzy mecze, jakie są przed wami, to takie już w pewnym sensie baraże, a wygranie ich może dać wam już bezpośredni awans?
- Oby tak było! Nie jest to wciąż zależne tylko od nas, bo sytuacja w tabeli jest teraz taka, że gdzieś punkty musiałby zgubić np. Ruch. My musimy w tym momencie patrzeć tylko na siebie i zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać trzy najbliższe mecze. Jeśli to nie wystarczy do bezpośredniego awansu, trudno, będziemy przynajmniej mieć poczucie, że zrobiliśmy w końcówce sezonu wszystko, co w naszej mocy. Jeśli będziemy musieli zagrać jeszcze nie trzy, a pięć meczów, to też będziemy chcieli wygrać wszystko. Jesteśmy w takim momencie, że każdy w drużynie musi być gotowy wejść na boisko, pomóc. Widać jednak, że jesteśmy świetnie przygotowani. Sił na walkę czy to w trzech czy w pięciu meczach na pewno nam nie zabraknie.

- Pana występ, również dobre wejście na boisko w meczu z Bruk-Betem Momo Cisse trochę zadało kłam tezie, że Wisła nie ma mocnej ławki…
- Wiem, że takie zdania są wygłaszane, ale to my jesteśmy w środku tego zespołu i wiemy jak pracujemy. Może czasami tak to wygląda, że zawodnicy wchodzący z ławki nie dają w danym meczu tyle jakości, ile wszyscy by chcieli. Ważne jest jednak to, o czym mówiłem wcześniej. Trzeba być konsekwentnym w treningu, żeby być gotowym w każdym momencie wejść na plac gry. Popatrzmy na Momo. Przecież on nie był długo nawet w kadrze meczowej, ale pracował chłopak ciężko i proszę, wszedł na boisko i pokazał, że daje radę.

- Pan też głównie siedział na ławce, bo w tym roku grał przede wszystkim David Junca. Czego można się od niego nauczyć?
- Ma świetną lewą nogę. Nie wiem czy grałem do tej pory z zawodnikiem, który miałby tak dobre dośrodkowanie z lewej nogi i taki spokój przy wyprowadzaniu piłki. To mi się najbardziej u niego podoba, to chciałbym wprowadzić w jak największym stopniu do własnej gry. Chcemy grać krótkimi podaniami, a do tego trzeba mieć spokój. David to ma. Wystarczy popatrzeć jak dostaje piłkę od środkowego obrońcy. W ogóle nie widać wtedy po nim zawahania. Czasami oczywiście zdarza mu się stracić piłkę, ale to są nieliczne sytuacje. To zawodnik, który ma mnóstwo jakości. Dobrze, że mamy kogoś takiego w drużynie.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Dawid Szot: Trzeba być cały czas „pod prądem” - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto