Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Dawid Szot: To rywale mają bać się Wisły Kraków!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
- Chcę być wciąż uniwersalnym zawodnikiem, który radzi sobie na różnych pozycjach. Ale chcę być również takim piłkarzem dla zespołu, który nie tylko wejdzie na boisko i nie zawali czegoś w jakiś spektakularny sposób, ale będzie w stanie dać coś więcej od siebie - mówi piłkarz Wisły Kraków Dawid Szot.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Za kilka dni startuje nowy sezon w I lidze. Można powiedzieć, że jesteście już w pełni na niego gotowi?
- Ja osobiście czuję się bardzo dobrze, bo bardzo solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Ostatecznie nie wyjechaliśmy na obóz, ale to nam w niczym nie przeszkodziło. Były trzy tygodnie bardzo intensywnej pracy w Myślenicach. Było czuć, że trener chce nam dołożyć obciążeń, ale już przed meczem sparingowym z Zagłębiem Sosnowiec zaczęliśmy powoli z nich schodzić. Na boisku czuję, że jest naprawdę dobrze. Nawet w tym ostatnim sparingu z Zagłębiem czułem, że jak trzeba wrócić na pełnym gazie do obrony, interweniować, to wrócę, a za moment mogę znów biec do przodu. Jest moc w nogach i para w płucach!

- To jest już taki najwyższy poziom przygotowania czy potrzebujecie jeszcze złapać trochę świeżości?
- Myślę, że jeszcze trochę się przyda, ale idziemy już takim normalnym cyklem przed meczem ligowym z Górnikiem Łęczna, że na najbliższą sobotę przygotowanie będzie po prostu TOP!

- Oglądając wasze sparingi, można było dojść do wniosku, że bardzo dużo czasu w okresie przygotowawczym poświęciliście na poprawę gry w obronie. Tak było?
- Tak, bo to była nasza bolączka w poprzednim sezonie. Już gdy wróciliśmy po urlopach do klubu, mieliśmy bardzo dużo odpraw, gdy trenerzy pokazywali nam, jaki błędy popełnialiśmy i przez to traciliśmy gole. A były to sytuacje, gdy np. przeciwnik wcale nie tworzył jakiejś bardzo groźnej akcji, a jednak jednym podaniem potrafił doprowadzić do zdobycia bramki, bo my popełniliśmy a to błąd indywidualny, a to źle byliśmy ustawieni w defensywie jako formacja. Dlatego teraz skupiliśmy się na tym bardzo mocno. Dużo było teorii, ale też praktyki na boisku. Myślę, że poprawę widać było już w sparingach. Ustawiamy się lepiej w obronie. Przy stałych fragmentach również. Do tego trzeba będzie dołożyć tylko skuteczność pod bramką przeciwnika. Myślę, że czasami trzeba kończyć akcje w bardziej prosty, zdecydowany sposób. Czasami za dużo jest kombinacji, gdy już jest sytuacja do uderzenia, a my jeszcze podajemy raz, drugi i rywale wracają. Na to też trzeba zwrócić uwagę, bo im więcej się strzela, tym szanse na gola rosną.

- Jest trochę nowych zawodników w Wiśle. Jak pan ich odbiera po treningach, sparingach?
- Szczerze mówiąc jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. I od razu chcę podkreślić, że nie mówię tego, bo tak wypada, bo tak muszę mówić, tylko dlatego, że naprawdę tak myślę. Widać, że nasi nowi zawodnicy chcą grać, nie boją się grać i pasują do naszego stylu. Każdy z nich chce dostawać piłkę na boisku. To ułatwia zadanie. Jeśli wychodzimy np. spod pressingu i jaj mam piłkę w naszej strefie obronnej, to wiem, że ktoś się pokaże, będzie do kogo zagrać, będę miał dwa, nawet trzy wybory, bo nikt się nie chowa. To jest pozytywna sprawa, bo cały zespół na tym skorzysta. Takich odważnych chłopaków nam trzeba było i dobrze, że do nas trafili. Nie będę wymieniał po nazwiskach, ale całościowo podobają mi się nasi nowi zawodnicy.

- Wiosną punktowaliście bardzo dobrze, choć straty z jesieni były tak duże, że ostatecznie nie awansowaliście do ekstraklasy. Gdyby jednak udało się przez cały sezon utrzymać taką średnią punktów na mecz, jak w wiosną, to awans do ekstraklasy w kolejnych rozgrywkach byłby raczej pewny. Myśli pan, że ten przebudowany zespół na to stać?
- To jest klucz do wszystkiego, żeby trzymać taki równy poziom jak wiosną. Oczywiście pewnie przyjdą pojedyncze słabsze mecze, potknięcia, ale nie może być takiej serii. Powiedzmy sobie szczerze, że awans przegraliśmy tak naprawdę właśnie przez taką serię bez zwycięstwa jesienią, bo w końcowym rozrachunku zabrakło paru punktów. Jeśli teraz skoncentrujemy się na tym, by być systematycznym, by punktować regularnie, to awans powinien być bardziej realny. Choć oczywiście wiemy też, że to nie będzie łatwa sprawa. I liga wydaje się być wyjątkowo atrakcyjna w nadchodzącym sezonie. Jest wiele uznanych firm, dobrych zespołów. Ale my tego się nie boimy! Bo to nie my mamy się bać rywali. To rywale mają bać się Wisły Kraków!

- Ma pan osobistą satysfakcję, że swoją postawą na boisku wiosną zapracował pan sobie na nowy kontrakt z Wisłą, który podpisał pan ostatnio do 30 czerwca 2025 roku?
- Bardzo się cieszę, że tak się to potoczyło. Wiedziałem już zimą, że to będzie dla mnie bardzo ważna runda, że kończy mi się umowa, a nikt niczego nie da mi za darmo. Starałem się jednak nie myśleć o nowym kontrakcie codziennie, bo to nie miałoby kompletnie sensu. Wychodzę z założenia, że jeśli nie mam na coś do końca wpływu, to nie zawracam sobie tym głowy, tylko koncentruję się na codziennej pracy. Gdybym się miał nakręcać, że nie gram w wyjściowym składzie, że co to będzie z kontraktem, to odbiłoby się tylko na mojej dyspozycji i bardziej bym sobie zrobił krzywdę niż pomógł. Ja staram się tak ułożyć wszystko w głowie, że liczy się tylko najbliższy trening, na którym mam dać z siebie sto procent. I tak samo najbliższy mecz. Nie ma co nakładać na siebie zbędnej presji. Nie narzekałem, nie skarżyłem się, robiłem swoje i w końcu dostałem swoją szansę. Wchodząc na boisko, nie bałem się. Myślę, że poradziłem sobie mentalnie z tym wszystkim. W tym zakresie zrobiłem postęp. Bo np. już kilka lat temu, gdy debiutowałem w ekstraklasie, wchodziłem na boisko, niby grałem poprawnie, ale cały czas miałem niedosyt, że mogło być jeszcze lepiej. To mnie dręczyło, a teraz czuję się po prostu mocniejszy mentalnie na boisku. Chcę na nim pokazywać to, co mam najlepszego.

- Jest pan uznawany za uniwersalnego żołnierza Radosława Sobolewskiego, czyli piłkarza, który może zagrać na różnych pozycjach, ale niekoniecznie jest dla szkoleniowca pierwszym wyborem. Cel na najbliższy sezon to zerwanie takiej łatki i stanie się podstawowym zawodnikiem?
- Myślę, że można połączyć jedno z drugim. Bo ja chcę być wciąż uniwersalnym zawodnikiem, który radzi sobie na różnych pozycjach. Ale chcę być również takim piłkarzem dla zespołu, który nie tylko wejdzie na boisko i nie zawali czegoś w jakiś spektakularny sposób, ale będzie w stanie dać coś więcej od siebie. Chciałbym, żeby moja gra była na tyle ważna, że przyczyniać się będzie w realny sposób do zwycięstw. Chciałbym, żeby pojawiały się bramki, asysty, po prostu konkrety. Wtedy będę mógł powiedzieć, że zrobiłem postęp, na jaki codziennie ciężko pracuję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Dawid Szot: To rywale mają bać się Wisły Kraków! - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto