Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Angel Rodado: Bardziej graliśmy sercem niż chłodną głową

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bruno Opoka/wisla.krakow.pl
- Ta liga potrafi zaskakiwać wynikami i wiele może się jeszcze stać. Uważam natomiast, że musimy przede wszystkim patrzeć na siebie. Na ten moment zostały nam cztery mecze do zakończenia sezonu. Musimy je potraktować jako wielkie finały i zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby je po prostu wygrać - mówi napastnik Wisły Kraków Angel Rodado.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Pierwsza połowa meczu z ŁKS-em wyglądała w waszym wykonaniu momentami bardzo dobrze. Wychodził wam pressing, tworzyliście sytuacje, strzeliliście dwie bramki. Może pan jednak powiedzieć, co takiego stało się z Wisłą po przerwie. Bo z jednej strony mieliście optyczną przewagę, ale już kompletnie nic z niej nie wynikało?
- Nie wiem, nie wiem… Też się zastanawiam nad tym, dlaczego tak wyglądała ta druga połowa w naszym wykonaniu. Bo, że potrafimy dobrze grać i sprawić takiemu rywalowi jak ŁKS dużo problemów, to pokazała właśnie ta pierwsza część. Naprawdę dobrze zaczęliśmy ten mecz i to nawet mimo tego, że straciliśmy bramkę jako pierwsi. Ale później szybko wyrównaliśmy, naciskaliśmy cały czas. Mieliśmy sytuacje, kolejnego gola, prowadzenie, a później… Nie wiem dlaczego to wszystko się nagle zatrzymało. Może było trochę tak, że zabrakło nam nieco spokoju w grze. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz. I chyba graliśmy bardziej sercem niż chłodną głową.

- To był kolejny mecz z drużyną z czołówki I ligi, z którym nie potrafiliście zdobyć nawet jednego punktu. To bardzo niepokojąca tendencja jeśli chcecie awansować do ekstraklasy.
- To prawda, że przegraliśmy, ale nie zapominajmy, że graliśmy jednak na boisku lidera I ligi. I nie było to przecież jednostronne widowisko. Wszyscy widzieli jak wyglądał ten mecz. Próbowaliśmy wygrać, próbowaliśmy wszystkiego, ale na nasze nieszczęście to rywal strzelił o jednego gola więcej i nas pokonał. Ale to nie oznacza, że nie możemy wygrywać z drużynami z czołówki. Jestem przekonany, że możemy to robić.

- Ta porażka oznacza, że wasze szanse na bezpośredni awans do ekstraklasy mocno zmalały. ŁKS-u już raczej nie dogonicie. Pewnie trzeba będzie szykować się bardziej na walkę w barażach, dodatkowych meczach już po zakończeniu sezonu zasadniczego.
- Nie wiemy dzisiaj tak naprawdę, co się jeszcze wydarzy. Ta liga potrafi zaskakiwać wynikami i wiele może się jeszcze stać. Uważam natomiast, że musimy przede wszystkim patrzeć na siebie. Na ten moment zostały nam cztery mecze do zakończenia sezonu. Musimy je potraktować jako wielkie finały i zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby je po prostu wygrać. I jeśli to zrobimy, zobaczymy, co nam to da na koniec sezonu zasadniczego. Naszym celem jest awans do ekstraklasy. Jeśli potrzebne będą do tego dodatkowe dwa mecze, będziemy na nie gotowi. Jestem tego pewien.

- Będziecie na takie ewentualne baraże gotowi mentalnie?
- Oczywiście, że będziemy. Tak naprawdę od samego początku zdajemy sobie sprawę z tego, że to może być jeden z możliwych scenariuszy, który się wydarzy. Pewnie, że najlepiej byłoby awansować bezpośrednio, ale jeśli będzie trzeba grać te dodatkowe mecze, to mogę zapewnić, że też będziemy na nie gotowi.

- Porozmawiajmy jeszcze chwile o meczach z czołowymi drużynami, które wam nie wychodzą. Tłumaczenie było takie, że w Niepołomicach było złe boisko, w Gliwicach Ruch zagrał agresywnie, a co miał ŁKS, że ostatecznie was pokonał?
- Nie podchodziłbym do tego wszystkiego w taki sposób, żeby szukać wymówek ani po tym ostatnim meczu, ani po meczach w Niepołomicach czy z Ruchem. Taki jest po prostu futbol. Możesz na boisku być czasami nawet lepszy, a na końcu i tak nie wygrywasz. Możesz przygotować się jak najlepiej do meczu, zrobić wszystko, co w twojej mocy, żeby wygrać, a i tak to rywal będzie cieszył się ze zwycięstwa. Tak po prostu bywa.

- Następny mecz znów zagracie z drużyną z czołówki… W piątek na Reymonta przyjedzie Bruk-Bet Termalica Nieciecza.
- Wiemy, wiemy. Zagramy przy naszych kibicach. Jestem pewien, że przyjdą na stadion nam pomóc, a oni naprawdę dają nam niesamowitą dodatkową siłę. To dla nas bardzo ważne. Musimy bardzo dobrze przygotować się do tego meczu i po prostu go wygrać. Przede wszystkim jednak musimy wewnętrznie bardzo mocno wierzyć, że pokonamy mocnego przeciwnika. Wiara w siebie to jest bardzo ważna sprawa, jeśli chce się wygrywać.

- Wisła ma swoje problemy, ale pan ostatni czas ma całkiem dobry. Zaczął pan wreszcie strzelać dość regularnie bramki, a to dla napastnika najważniejsza sprawa.
- Tak i nawet sam nie jestem pewien, ile tych bramek mam… (to nawiązanie do gola samobójczego w meczu ze Skrą, którego niektórzy przypisali Angelowi Rodado, przyp. red.) Mówiąc jednak poważnie, myślę, że i tak najważniejsza jest drużyna i to jak ona się prezentuje. Nie to, że nie są dla mnie ważne bramki, bo oczywiście, że są. Mam na myśli raczej to, że jeśli zespół funkcjonuje dobrze, to i każdemu zawodnikowi gra się po prostu lepiej. To nie dotyczy tylko mnie. Tak jest praktycznie z każdym piłkarzem w każdej drużynie. Mam nadzieję, że u nas będzie to dobrze wyglądało do końca sezonu i że wszystko skończy się oczywiście naszym awansem do ekstraklasy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Angel Rodado: Bardziej graliśmy sercem niż chłodną głową - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto