Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Alan Uryga po powrocie na boisko: Pojawiła się ulga połączona z satysfakcją

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Ostatnie półtora roku to był prawdziwy koszmar. Jak czarny sen dla mnie i dla Wisły - mówi obrońca „Białej Gwiazdy” Alan Uryga, który rehabilitował się przez długie miesiące po zerwaniu więzadeł krzyżowych, a w sobotę po blisko roku przerwy wystąpił pierwszy raz w meczu. Na razie przez pół godziny w sparingu Wisły z Garbarnią.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Prawie rok upłynął odkąd ostatni raz zagrał pan w jakimkolwiek, choćby towarzyskim meczu. Jakie to uczucie znów wyjść na boisko po tak długiej przerwie?
- Mimo wszystko to ciężki dla mnie moment, ale też bardzo radosny. Mogę chyba mówić, że pojawiła się ulga połączona z satysfakcją. Zobaczymy, co będzie dalej. Mam wielką nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

- Już na zgrupowaniu w Turcji dokładał pan coraz więcej elementów treningowych, ale myślę, że nawet udział w wewnętrznych treningowych grach to coś zupełnie innego niż mecz. Zgodzi się pan z taką opinią?
- To są dwie całkowicie różne rzeczy. W Turcji rzeczywiście coraz mocniej wchodziłem w treningi z drużyną. Czy to biegowe czy nawet piłkarskie. To jednak jest coś zupełnie innego niż taka duża gra na boisku. A ja nie miałem okazji, żeby zagrać w ostatnim czasie na całe boisko. Sparing z Garbarnią to był zatem dla mnie pierwszy sprawdzian, gdy mogłem poczuć te większe odległości, dystans, takie typowo piłkarskie zachowania. Teraz będzie tego coraz więcej. Trzeba wszystko dokładać krok po kroku i będzie dobrze.

- Skoro pan o tym wspomniał, to chciałem zapytać właśnie o to takie czucie dystansu, kiedy ruszyć do przeciwnika, kiedy na niego poczekać, kiedy interweniować. Dobrze pan się czuł pod tym względem w starciu z Garbarnią?
- To rzeczywiście są istotne sprawy, ale po pół godziny gry w tym sparingu już wiem, że nie są to jednak rzeczy, które łatwo się zapomina. Pod tym względem było w porządku. Myślę, że potrzebuję jeszcze może jakieś kilkadziesiąt minut towarzyskiego spotkania i te wszystkie nawyki wrócą na dobre. Bardziej skupiłbym się teraz na takiej typowej fizyczności, zwrotności. Chodzi o bardzo ważne dla stopera nawyki. Np. starty do zagranych piłek na dłuższą odległość, o agresywne dojście do przeciwnika.

- Jest obawa przed twardymi interwencjami? Po takich kontuzjach jak pańska, czyli zerwaniu więzadeł w kolanie, piłkarze różnie sobie z tym radzą od strony psychicznej.
- Jeszcze jest taka minimalna blokada w pewnych momentach, ale bardziej na treningach i to jest już taka mała sprawa do poprawy. W tym sparingu z Garbarnią np. już w ogóle o tym nie myślałem. A miałem takie dwa, trzy starcia, gdy trzeba było twardo iść w kontakt i całkiem nieźle je zniosłem. W zasadzie po pierwszym takim pojedynku pomyślałem sobie, że jest w porządku.

- To co działo się przez ostatni rok jest dość symboliczne, bo nieszczęście spotkało pana, ale również Wisła jako klub ma za sobą bardzo trudne chwile. Można powiedzieć, że jedno splotło się z drugim. A teraz w jeden weekend Wisła wygrała swój pierwszy mecz u siebie od wielu miesięcy, a pan wrócił na boisko.
- Ostatnie półtora roku to był prawdziwy koszmar. Jak czarny sen dla mnie i dla Wisły. Dla mnie to był najgorszy czas w mojej karierze. Leczyłem dwie bardzo poważne kontuzje. Był to też bardzo zły czas dla Wisły, z którą tak mocno czuję się związany. Mam nadzieję, że moje problemy zdrowotne skończyły się raz na zawsze, a przed naszym klubem są już tylko dobre i zwycięskie miesiące, zakończone oczywiście tym, o czym wszyscy marzymy.

- Porozmawiajmy chwilę o rywalizacji, bo stoperów ostatnio w Wiśle trochę jest.
- No rzeczywiście. Na tej pozycji chyba jest obecnie największa rywalizacja, choć jeszcze niedawno nikt by tak nie powiedział i nikt głośno nie mówił, że akurat ta pozycja potrzebuje wzmocnień. Okazało się jednak, że dzisiaj pozycja środkowego obrońcy jest naprawdę mocno obsadzona. Jeśli jednak mamy wygrywać bez straty bramki w kolejnych meczach - tak jak w tym pierwszym wiosną - to spokojnie, ja mogę poczekać na swoją szansę. Nie ma dla mnie problemu, jeśli Wisła będzie wygrywała, to mogę siedzieć na ławce i wrócić nawet w ekstraklasie do regularnego grania. A teraz, jeśli chodzi o taką pełną rywalizację, to muszę jeszcze chwilę poczekać. Już niewiele potrzebuję do wejścia w taką stuprocentową rywalizację o miejsce w składzie. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł być brany pod uwagę jako poważna opcja na środek obrony.

- A jest pan w stanie określić, ile brakuje panu w procentach, żeby pan czuł, że może zagrać w meczu ligowym?
- To są bardzo trudne rzeczy do ocenienia. Dwa tygodnie temu, gdyby ktoś mnie spytał, kiedy rozegram pierwszy mecz, sparing, to też nie byłbym w stanie odpowiedzieć. Teraz okazało się, że wystarczyły dwa tygodnie. Sytuacja jest dynamiczna. Jeśli z kolanem jest wszystko w porządku, a ciało nie wysyła jakichś negatywnych sygnałów, to dokładamy z dnia na dzień coraz więcej obciążeń. Jeśli tylko utrzymam się w tym stuprocentowym treningu przez kilkanaście dni, to organizm wróci na właściwe obroty i będę mógł mówić o gotowości. Sam nie wiem, kiedy mógłbym się znaleźć w kadrze meczowej. Nie mam pojęcia czy byłoby to możliwe już na wyjazd do Gdyni. Nie mam pojęcia w tym momencie. Tym bardziej, że tak jak mówiliśmy, pozycja środkowego obrońcy jest mocno u nas obsadzona, a na razie wszyscy są zdrowi i oby tak zostało.

- To może gra na trzech stoperów bardziej otworzyłaby przed panem szansę. Takiego ustawienia trener Radosław Sobolewski próbował już jesienią. Pan jak się odnajduje w takiej taktyce?
- Nieźle się czuję w takim ustawieniu. Właśnie za trenera Sobolewskiego graliśmy dłuższy okres w Płocku na trzech stoperów, więc wydaje mi się, że całkiem dobrze się w takiej grze odnajdywałem, bo wyniki mieliśmy dobre. Jeśli już mielibyśmy tak grać, to widziałbym siebie jako tego centralnego stopera w trójce. W Płocku grałem też jednak jako ten półlewy obrońca w takim ustawieniu. Generalnie, taktyka z trójką stoperów jest mi bardzo dobrze znana.

- To na koniec pytanie o marzenia. Niech zgadnę – powrót do regularnego grania w lidze i awans z Wisłą do ekstraklasy?
- Dokładnie, choć odwróciłbym jedynie kolejność. Dla mnie najważniejszy jest awans Wisły do ekstraklasy! Jeśli mamy awansować, to ja mogę spokojnie czekać na swoją szansę. Nie będę miał z tym problemów. Dobro drużyny jest na pierwszym miejscu.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Alan Uryga po powrocie na boisko: Pojawiła się ulga połączona z satysfakcją - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto