Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Adrian Gula: Krok po kroku, dzień po dniu, mecz po meczu Wisła ma stawać się lepszą drużyną

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- To jest dopiero początek naszej wspólnej drogi, za nami dopiero pierwsze treningi, ale ja już mam orientację na temat tej drużyny i wiem, że tutaj naprawdę jest duży potencjał. Jest dużo młodych chłopaków, którzy mogą i chcą się rozwijać. Są również zawodnicy doświadczeni. Moim zadaniem jest poświęcić się dla nich wszystkich, zrobić dla nich maksimum, żeby mogli stawać się lepszymi piłkarzami - mówi nowy trener Wisły Kraków Adrian Gula.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Przede wszystkim gratulacje za zwycięstwo 2:1 Słowacji z Polską na Euro. Nie byliście faworytem, a jednak ograliście naszą kadrę.
- Dziękuję bardzo. Nie miałem co prawda na to wielkiego wpływu, ale oczywiście bardzo się cieszę, że nasi chłopcy wygrali. To duża sprawa dla słowackiego futbolu.

- Mówi pan, że nie miał na to zwycięstwo wielkiego wpływu, ale myślę, że musiał pan czuć satysfakcję, gdy drugą bramkę strzelał Milan Skriniar. To przecież pan w Żylinie zrobił z tego piłkarza środkowego obrońcę.
- To na pewno miłe uczucie, gdy widzisz chłopaka, z którym pracowałeś, grającego bardzo dobry futbol. Dotyczy to nie tylko Milana, ale również innych zawodników, z którymi kiedyś pracowałem, a dzisiaj są na Euro. To miłe uczucie, ale o satysfakcji mówić nie chcę, bo tę należy zostawić tym chłopakom. To oni mieli wielki potencjał, ale musieli też włożyć dużo ciężkiej pracy, żeby dojść w to miejsce, w którym są obecnie. Jako trener mogłem im tylko trochę pomóc.

- Pewnie zdaje pan sobie sprawę z tego, że dzisiaj w Krakowie kibice liczą na to, że również w Wiśle będzie pan w tak udany sposób rozwijał młodych zawodników. Jakie mam pan wrażenia po pierwszych dniach pracy z nowymi podopiecznymi?
- To jest dopiero początek naszej wspólnej drogi, za nami dopiero pierwsze treningi, ale ja już mam orientację na temat tej drużyny i wiem, że tutaj naprawdę jest duży potencjał. Jest dużo młodych chłopaków, którzy mogą i chcą się rozwijać. Są również zawodnicy doświadczeni. Moim zadaniem jest poświęcić się dla nich wszystkich, zrobić dla nich maksimum, żeby mogli stawać się lepszymi piłkarzami. Chcę jednak mocno podkreślić, że sam nie dałbym rady niczego osiągnąć. To będzie praca nas wszystkich - mojego sztabu, ludzi w klubie, zawodników. Każdy element jest ważny, a na sukces składa się tak samo praca pierwszego trenera, jak i fizjoterapeuty. To musi być po prostu praca zespołowa. Jeśli taka praca zespołowa będzie, to będziemy również w stanie zrobić z jednego czy drugiego chłopaka z potencjałem, zawodnika top.

- Nad czym będziecie pracować w najbliższym czasie? Jak wygląda plan na okres przygotowawczy?
- Idziemy w standardowy sposób, czyli rozpoczęliśmy od testów całej drużyny. Chcemy mieć dane, jak drużyna wygląda na starcie, żeby później, po kolejnych testach, mieć porównanie, jakie zespół, poszczególni zawodnicy zrobili postępy. Chodzi o przygotowanie fizyczne, motoryczne. To wszystko nam pomoże zindywidualizować zajęcia dla zawodników. Bo na końcu okresu przygotowawczego każdy z nich ma być w optymalnej dyspozycji. To są bardzo ważne aspekty naszej pracy, bo taka indywidualizacja zajęć prowadzi również do tego, żeby działać zapobiegawczo przeciwko kontuzjom. Ograniczyć ich występowanie w zespole. Od soboty zaczynamy grać w piłkę, niedzielę chłopcy dostaną wolną, a od poniedziałku zaczynamy również zajęcia taktyczne, żeby przygotować się pod pierwszy sparing ze Stalą Mielec.

- Już na pańskiej prezentacji mówił pan, że będzie chciał, aby pana Wisła grała ofensywny, widowiskowy futbol. Po pana zatrudnieniu miałem okazję porozmawiać z byłym już wieloletnim piłkarzem Wisły, Rafałem Boguskim. I on wspominał sparingi, jakie grali m.in. z prowadzoną przez pana Żyliną. Szczególnie chodziło i sparing z Myślenic z 2016 roku, który Wisła przegrała 0:3. „Boguś” powiedział, że byliście wtedy świetnie poukładanym zespołem, a piłka tak chodziła od nogi do nogi, że momentami nie wiedzieli co się dzieje. Taką Wisłę chce pan stworzyć?
- Wiem o kim mowa. To bardzo doświadczony zawodnik, który grał tutaj przez kilkanaście lat. Komplementy z takiej strony to coś najlepszego, co może usłyszeć trener, bo piłkarz z perspektywy boiska najlepiej czuje jakość rywala. Najlepiej może to ocenić. W Wiśle moim zadaniem będzie, żeby ona grała stabilny futbol. Oczywiście chcę, żeby mój zespół grał ofensywnie, widowiskowo, ale nie zapominajmy, że potrzebny jest balans między obroną i atakiem. Trzeba po prostu wyważyć proporcje. To wszystko można jednak pogodzić, a moje oko zawsze cieszy się bardziej, gdy widzi zespół atakujący, szukający okazji na bramki. Taką Wisłę będę chciał stworzyć.

- Ilu piłkarzy jeszcze nie ma pan do dyspozycji na treningach?
- Większość była już pierwszego dnia. W piątek dotarł Adi Mehremić, który miał oczywiście zgodę na późniejszy przyjazd. On wciąż jest w procesie rehabilitacji po kontuzji, ale jest już z nami. Musimy jeszcze poczekać na zawodników, którzy mieli lub wciąż mają baraże, czyli Mateusza Młyńskiego i Mikołaja Biegańskiego.

- A jak wygląda sytuacja z Chucą, który również nie dotarł na pierwszy dzień przygotowań?
- Odpowiem w ten sposób. O sprawę Chuki należy pytać władze klubu.

- Ale pan spodziewa się, że nie będzie miał go w zespole?
- Na ten moment nie ma jeszcze takiej decyzji.

- Wiadomo, że należy spodziewać się jeszcze transferów. Raczej nie trafi do Wisły Zdenek Ondrasek, który ma dobrą ofertę ze Steauy Bukareszt. Będzie pan chciał mieć jeszcze jednego, nowego napastnika? Tym bardziej, jeśli miałby odejść Felicio Brown Forbes.
- Nasz skauting pracuje naprawdę mocno nad wzmocnieniami na różne pozycje. W kręgu zainteresowań są oczywiście również napastnicy. Już sprowadzeni zostali do klubu Jan Kliment, Hubert Sobol. Ufam mocno temu pierwszemu. Sobol jest po kontuzji, ale już trenuje na sto procent. Są w kadrze młodzi chłopcy do ataku. Zobaczymy jeszcze jak będzie ostatecznie wyglądać nasz atak, ale tak jak powiedziałem - nasz skauting mocno pracuje, żeby znaleźć piłkarzy, którzy będą wzmocnieniem składu.

- Wspomina pan o młodych zawodnikach. Pracując w poprzednich klubach wprowadził pan wielu piłkarzy do dorosłego futbolu. W Wiśle też będzie pan włączał w większym wymiarze do treningów młodzież, żeby przyglądnąć się jej z bliska?
- To jest bardzo ważna droga w futbolu praktycznie w każdym kraju. Każdy trener lubi powoli wprowadzać młodych piłkarzy, tworzyć z nich prawdziwych zawodników. To, co jest dla mnie bardzo ważne, to prócz talentu podejście młodego piłkarza. Muszę widzieć, że on chce pracować, że ma charakter do futbolu i że chce się poświęcić dla drużyny. W Polsce jest przepis o młodzieżowcu, który musi grać w każdym meczu. Ja nie chcę, żeby zawodnicy, których będę posyłał na boisko, wychodzili na nie tylko dlatego, że mają odpowiedni wiek i że musimy ich wystawiać z racji przepisów. Moim zadaniem jest takie przygotowanie ich do seniorskiej piłki, żeby oni mieli jakość. Jeśli chłopak ma umiejętności, odpowiednią mentalność, charakter, to nie musi mieć nawet dwudziestu lat, żeby grać regularnie.

- Ile meczów Wisły obejrzał pan w ostatnim czasie?
- Osiem, dziewięć. Czasu nie było dużo, ale zarówno ja, jak i moi asystenci postaraliśmy się znaleźć go na tyle dużo, żeby pooglądać mecze Wisły z minionego sezonu. Poświęciłem też dużo czasu na dokładne przyglądnięcie się, jakie warunki do pracy mamy w Myślenicach, z czego możemy korzystać w ośrodku treningowym. Dużo czasu spędziłem również na rozmowach w władzami, żeby poznać filozofię całego klubu. Dzisiaj już wiem znacznie więcej i mogę jeszcze raz powtórzyć to, co mówiłem zaraz po moim zatrudnieniu - jestem szczęśliwy, że zaczynam pracę w Wiśle Kraków.

- Od jednej z osób z władz Wisły usłyszałem niedawno, że zatrudnienie pana to sytuacja, w której wygrywają obie strony. Klub, bo znalazł trenera, który wpisuje się w filozofię „Białej Gwiazdy”. Pan, bo praca w jednym z najbardziej znanych klubów tej części Europy, szczególnie jeśli odniesie pan tutaj sukces, pozwoli panu jeszcze zwiększyć markę nazwiska Adrian Gula. Pan też tak uważa?
- Mam takie podejście do pracy, że gdy rozpatruję oferty, koncentruję się przede wszystkim na filozofii klubu. Nie myślę wtedy, że dzięki pracy w jednym czy drugim klubie moje nazwisko będzie bardziej znane. Chcę przede wszystkim pomóc rozwijać się piłkarzom, klubowi, w którym pracuję. Muszę tak codziennie pracować, żeby każdy zawodnik stawał się lepszy, żeby zespół stawał się lepszy, a wyniki pracowały przede wszystkim na markę Wisły Kraków. I gdzieś na końcu tego wszystkiego sytuacja jest taka, że jeśli dobrze wykonam swoją pracę, to skorzysta na tym również marka mojego nazwiska. To jednak musi przyjść samo, być efektem codziennej, rzetelnej, ciężkiej pracy, a nie tego, że będę cały czas myślał o tym, jak się wylansować. Na pewno zgodzę się jednak, że Wisła to w tej części Europy bardzo duża, znana marka.

- Znamy już terminarz ekstraklasy. Życie napisało ciekawy scenariusz, bo już w 1. kolejce rywalem Wisły Kraków będzie Zagłębie Lubin, które prowadzi pana dobry znajomy Martin Sevela.
- Znamy się znakomicie! To mój przyjaciel. Oczywiście będziemy chcieli wygrać w pierwszym meczu sezonu, przed naszymi kibicami. To prawda jednak, że nasza rywalizacja to będzie taki dodatkowy smaczek tego wszystkiego. Z Marintem przecież graliśmy razem jako piłkarze, współpracowaliśmy jako trenerzy. Rywalizowaliśmy też ze sobą w różnych rolach. Cieszę się, że będziemy mogli znowu się spotkać.

- Dużo mówiliśmy tutaj o pana pomyśle na Wisłę, ale w piłce nożnej to nie działa tak, że przychodzi nowy trener i na drugi dzień zespół już gra tak, jak sobie wymarzył. Ile czasu potrzebuje pan, żeby mógł powiedzieć o Wiśle, że to jest to, że to jest pański zespół?
- Ja bym chciał zobaczyć Wisłę grającą po mojemu najlepiej już jutro… Prawda jest jednak rzeczywiście bardziej złożona, bo futbol to nie matematyka, w której zawsze jeden plus jeden daje dwa. Mogę obiecać tyle, że każdego dnia będę ciężko pracować, żeby Wisła jak najszybciej grała tak, jak oczekuję tego ja, kibice, ludzie w klubie i wokół niego. W tym wszystkim trzeba jednak zachować mnóstwo pokory, bo będą i trudne momenty na tej naszej drodze, a ja zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że polska liga jest bardzo specyficzna i wymagająca. Moja filozofia jest taka, żeby krok po kroku, dzień po dniu, mecz po meczu Wisła stawała się lepszą drużyną. I jeszcze jedno chcę podkreślić na koniec - dla mnie nie tylko punty będą się liczyć. Również styl, w jakim będziemy po nie sięgać.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Adrian Gula: Krok po kroku, dzień po dniu, mecz po meczu Wisła ma stawać się lepszą drużyną - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto