Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Whitney Houston nie żyje. Była jedną z największych gwiazd muzyki

Urszula Wolak
Sobota, późne popołudnie. Los Angeles, hotel Beverly Hilton. W jednym z najdroższych apartamentów porucznik Marc Rosen pochyla się nad 48-letnią Whitney Houston. - Nie żyje - stwierdza po przeprowadzonej przez lekarza reanimacji.

Whitney Houston należała do gwiazd, które miały wszystko: wielki talent, nieprzeciętną urodę i miliony sprzedanych płyt na całym świecie. Piosenkarka sprzedała ponad 170 milionów płyt. Swój pierwszy sukces osiągnęła w wieku zaledwie 22 lat, kiedy to ukazał się jej znakomity krążek zatytułowany po prostu "Whitney Houston". Znalazły się na nim takie przeboje jak "You give good love" i "Saving all my love for you", a jej głos okrzyknięto na łamach magazynu "Rolling Stone" jako jeden z najbardziej zaskakujących w ciągu ostatnich lat.

To był jednak dopiero początek. Niepowtarzalną skalę swoich umiejętności pokazała dopiero w utworze "I will always love you", którego trudne wokalnie partie potrafiła zaśpiewać tylko Whitney. Wzruszała przy tym miliony słuchaczy na całym świecie. Tak zresztą jak wzruszająca była jej rola w filmie "Bodyguard", gdzie po raz pierwszy wykonała tę nieśmiertelną piosenkę.

To był szczyt jej kariery. W tym czasie pojawiły się też kłopoty, których sprawcą był jej mąż Bobby Brown. Związek z nim okazał się dla Whitney niezwykle toksyczny. To u jego boku jej kariera zaczęła podupadać, a piosenkarka uzależniła się od narkotyków i alkoholu, wydając na wyniszczające ją używki nawet 6 tys. dolarów miesięcznie.

Jednak w 2007 r. postanowiła zmienić swoje życie. Zdecydowała się leczyć w klinice odwykowej, rozeszła się z mężem i próbowała stanąć na nogi. W jednym z wywiadów przyznała, że nikogo nie obwinia za stan, w którym się znalazła. - To ja jestem moim najgorszym diabłem - oświadczyła rozpaczliwie piosenkarka, która mimo podejmowania licznych prób nie mogła się rozstać z nałogami.

Fani jej talentu, znający na pamięć największe hity piosenkarki, takie jak "I will always love you", "I wanna dance with somebady", "How will I know" czy "Saving all my love for you", powoli przestali wierzyć w jej powrót na scenę. Gwiazda coraz częściej odwoływała koncerty. Zdarzało się także, że pojawiała się na scenie pijana, przewracała się na oczach publiczności i fałszowała.

Do fatalnych zaliczyć można jej koncert na festiwalu w Sopocie w 1999 r., na który czekała cała Polska, a który okazał się wielką porażką. Houston przyleciała na niego w ostatniej chwili i zdziwiła się, że sierpniowe noce nad morzem bywają chłodne. Z tego powodu wpadła w histerię i z godzinnym opóźnieniem wyszła na estradę Opery Leśnej w prywatnym ubraniu, z włosami w nieładzie, za to w skórzanych rękawiczkach i szaliku. Owijała nim demonstracyjnie gardło.

W ostatnim czasie także dawała mediom powody do spekulacji na temat jej złego stanu psychicznego. Jak twierdzą jej współpracownicy, mimo tego wciąż marzyła o spektakularnym powrocie na wielką scenę.

Wszyscy mieli nadzieję, że pojawi się na niedzielnej gali wręczania nagród Grammy, które w przemyśle muzycznym są tak samo ważne jak Oscary. Houston była rekordzistką w ich odbieraniu. Miała na swoim koncie aż 6 statuetek. Na galę nie dotarła. Podczas ceremonii uczczono jej pamięć i wspominano jej osiągnięcia.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto