Zawodnicy Cracovii musieli grać jednak bardzo uważnie, w końcu mierzyli się z rozpędzonym zespołem, który, choć zatrzymany został w Pucharze Polski, to jednak ma swoją sporą jakość. A gospodarze też odpadli z tych rozgrywek i mieli prawo odczuwać niepokój przed tym spotkaniem.
- Przede wszystkim nie chcieliśmy się odkryć, dać się skontrować i Lech przez całe 90 minut stworzył tylko jedną sytuację – mówi trener Cracovii Jacek Zieliński. - Będą padały słowa, że stworzyliśmy za mało sytuacji, że zagraliśmy za mało ofensywnie, ale ja jestem bardzo zadowolony z zespołu. Lech w I połowie nie dawał się nam rozpędzić, był taki kompaktowy, natomiast w drugiej wszystko się poluzowało i od razu porobiły się sytuacje.
Nieskuteczny Makuch
Najwięcej z nich miał Patryk Makuch. Napastnik Cracovii, choć grał nieco cofnięty, mógł ustrzelić hat-tricka. Kapitalnie jego strzał obronił Fili Bednarek, potem bramkarz Lecha też popisał się skuteczną interwencją, a Makuch w dwóch przypadkach nie trafił – raz po kapitalnej przewrotce i w drugim przypadku po świetnym podaniu Otara Kakabadze.
- Uważam, że zagraliśmy dobry mecz – mówi Patryk Makuch. - Zrealizowaliśmy wszystkie założenia, zabrakło jednak tego najważniejszego, kropki nad „i”, dlatego jest niedosyt. Jeśli chodzi o mój strzał przewrotką, to zobaczyłem piłkę w powietrzu, nie zastanawiałem się, złożyłem się do strzału, ale piłka nie chciała jakoś wpaść do bramki. Uważam, że mieliśmy więcej klarownych sytuacji od Lecha, ale brakło nam potwierdzenia, by wywalczyć trzy punkty.
Cracovia mało strzela
„Pasy” strzelają mało bramek, w czternastu kolejkach zdobyły 15 goli. Ze skutecznością nie jest dobrze, bo okazje są.
- Ten temat wraca jak bumerang – mówi szkoleniowiec Cracovii. - Gdyby ktoś znał receptę, jak poprawić skuteczność, to zarobiłby olbrzymie pieniądze. My cały czas nad tym pracujemy i to wychodzi lepiej lub gorzej. Były takie meczem jak z Rakowem, czy Legią, w których to co strzelaliśmy, wpadało do bramki. Nie zawsze tak jest, a to wynika z nerwowości, ze stresu. Chłopcy słyszą komentarze, czytają... Mamy naprawdę bardzo młody zespół, czasem im brakuje jeszcze nosa Ishaka, spokoju Amarala, Josue czy Carlitosa. To zespół, który się rozwija i będzie szedł w górę, dajmy mu jeszcze trochę czasu.
Jednym z młodych jest Jakub Myszor. Przed meczem nie było wiadomo, czy będzie w stanie wystąpić, bo miał podkręcony staw kolanowy. Ostatecznie szkoleniowiec wpuścił go na boisko w 71 minucie.
- Nie był w pełni sił – tłumaczy Zieliński. - Nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji, odczuwa dyskomfort. Nie chcieliśmy go „palić”, nie w pełni zdrowego. Wszedł więc w odpowiednim momencie, gdy było więcej miejsca dla „Myszki”.
„Pasy” mają 19 punktów, zrównoważony bilans meczów – 5 wygranych, 4 remisy i 5 porażek. Do końca roku czekają je jeszcze trzy spotkania – wyjazdowe w Lubinie z Zagłębiem (niedziela, godz. 12.30), domowe z Jagiellonią Białystok (5 listopada o godz. 15) oraz kończący rundę mecz z Wisłą w Płocku (11 listopada o godz. 20.30). „Pasy” są w środku tabeli i zapewne w tym rejonie pozostaną, gdy będą udawały się na świąteczna przerwę.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
