Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To była nasza wizja

rtk
Trzynaście lat temu, gdy Polska negocjowała traktat stowarzyszeniowy z Unią mało który z zachodnich dyplomatów wierzył, że zapis, iż nasze stowarzyszenie z UE to pierwszy krok na drodze do członkostwa w Unii, jest ...

Trzynaście lat temu, gdy Polska negocjowała traktat stowarzyszeniowy z Unią mało który z zachodnich dyplomatów wierzył, że zapis, iż nasze stowarzyszenie z UE to pierwszy krok na drodze do członkostwa w Unii, jest stwierdzeniem serio. - Wówczas żadnego z naszych rozmówców - mówiła wczoraj w trakcie Wykładu Rektorskiego na krakowskiej Akademii Eonomicznej min. Danuta Hűbner - nie stać było na taką wizję...

Dziś rzecz się dokonuje, co wcale nie znaczy, że po podpisaniu porozumień w Kopenhadze mamy to już za sobą. Przeciwnie. Jak podkreślała pani minister przed nami ciężki rok i niełatwe lata kolejne, to konieczność dokonania wielu zmian w przepisach (i ich realizacji) przy świadomości, że cały czas nasza działalnoś jest ,monitorowana" przez przedstawicieli Komisji Europejskiej i wielu iśrodowisk, które będą starały się oceniać, nie zawsze przychylnie, stopień naszej gotowości.

Na szczęście w żadnym z traktatów nie wskazano minimalnego stopnia rozwoju gospodarczego jaki pozwala wstąpić do UE, ponieważ nasze szanse, przy poziomie równym 30-40 proc. ,Produktu Krajowego Brutto" unijnej średniej nie byłyby wielkie.

Przyłączenie nowych krajów a szczególnie Polski, która staje się jednym z sześciu największych państw UE z siłą głosowania w unijnym parlamencie niemal równą Niemcom, które są od nas dwa razy ludniejsze i mają nieporównanie większy potencjał gospodarczy, może budzić w Unii niepokoje.

Na szczęście (z punktu widzenia zwolenników integracji, do których zalicza się nie tylko pani minister ale i ogromna większość jej wczorajszych słuchaczy), w krajach UE istnieje konsensus polityczny wokół poszerzenia Unii, podobny do tego, jaki ukształtował się u nas, zatem nie ma obaw o ratyfikację aktu przyjęcia Polski i pozostałych krajów.

Dotąd integracja kolejnych państw z Unią dawała im silny impuls rozwojowy. Zapewne nie uda się nam osiągnąć efektów Irlandii, która umiała przygotować wyjątkowo korzystne warunki dla inwestycji zagranicznych i w której wszyscy mieszkańcy mówią po angielsku, ale jeśli tylko zrobimy tyle co Portugalia czy Hiszpania, to już za kilka lat zmiany na lepsze odczujemy bardzo wyraźnie.

Wczorajszy ,Wykład rektorski" stał się też okazją do wymiany poglądów. Słuchacze wyrażali obawy przed zbiurokratyzowaną machiną brukselską, pytali o system dopłat dla rolnictwa, o możliwości wprowadzenia głębokich reform systemowych w podatkach i na rynku pracy, które pomogą nam lepiej zdyskontować wejście do UE, o okresy przejściowe, niezbędne tam, gdzie warunki unijne wymagają wielkich inwestycji...

Odpowiedzi nie były proste, bo niektóre z nich przyniesie dopiero przyszłość. jedno jest pewne - musimy zrobić wszystko, by znaleźć się w Unii przed czerwcem 2004, bo wówczas odbywać się będą wybory do parlamentu europejskiego o znacznie rozszerzonych kompetencjach i tylko w ten sposób możemy sobie zapewnić wpływ na to co dziać się będzie na naszym (przyznajmy, dość niewielkim) kontynencie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto