Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tłumy turystów w Małopolsce to zysk, ale również kłopoty

Redakcja
Andrzej Banas / Polska Press
Sezon turystyczny w pełni. Kraków, Zakopane, Oświęcim przeżywają prawdziwe oblężenie. Chociaż dla budżetów miast odwiedzający to duży zysk, to często oznaczają też kłopoty.

Kraków jest turystyczną mekką. W zeszłym roku miasto odwiedziło 13,8 mln turystów, którzy wydali 6,5 mld złotych. Statystyki te rosną z roku na rok.

Tylko od stycznia do maja br. Małopolskę odwiedziło 7 proc. turystów więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.

- Możemy oczekiwać kolejnego rekordu liczby odwiedzających Kraków - mówi Mirosław Bartyzel z Małopolskiej Organizacji Turystycznej.

- Od początku roku, w każdym miesiącu notowany jest wzrost liczby pasażerów lotniska Kraków-Balice w stosunku do podobnego okresu w roku poprzednim. W sezonie turystycznym maj - lipiec sięgnął 25 procent - dodaje.

Kraków na pierwszym miejscu

- W Krakowie dostrzegamy zjawisko overtourismu, czyli zmęczenia turystyką - twierdzi prof. Zygmunt Kruczek, przewodnik i krajoznawca. - Sezon turystyczny trwa cały rok, najwyższy jest od kwietnia do października.

Turyści, prócz zysku i wesołej atmosfery, oznaczają hałas i sterty śmieci. Mieszkańcy Pierwszej Dzielnicy od lat walczą o ograniczenie liczby autobusów turystycznych, sprzedaży alkoholu nocą i ciszę nocną. Ale dla miasta turyści to twarda gotówka i promocja.

- Z jednej strony morze atrakcji, ale z drugiej centrum miasta stało się zagłębiem knajp i pubów - zauważa Jerzy Nowak, przewodnik.

Zamek Królewski na Wawelu odwiedza rocznie ponad 2 mln osób. - Z przyjemnością obserwujemy, że swoim zachowaniem wykazują pełną świadomość tego miejsca, jego wartości historycznej i artystycznej - twierdzi Renta Paszkowska-Kwiatek, z działu komunikacji na Wawelu. Od stycznia do lipca Basztę Sandomierską odwiedziło prawie 47 tys. osób. W analogicznym okresie w roku 2018 roku ta liczba była o prawie 12 tys. mniejsza.

Kraków znów idzie na rekord. - W wakacje do bazyliki Mariackiej wchodzi dziennie nawet 1300 osób - mówi Marta Woźniak, specjalista do spraw komunikacji społecznej bazyliki.

Podhale pęka w szwach

Na drugim miejscu najchętniej odwiedzanych miast Małopolski jest Zakopane. Jako największą atrakcję turyści wskazują kolejkę na Kasprowy Wierch. Jednak, żeby do niej wsiąść, trzeba odstać swoje - ostatnio nawet sześć godzin (wejście na szczyt zajmuje około trzech godzin). Dziennie kolejką wjeżdża na górę nawet 4 tys. osób.

Najazd turystów i susza sprawiły, że zakopiańska sieć wodociągowa nie nadążała z dostarczaniem wody - brakowało jej na obrzeżach miasta. - Czasami to nic się z kranu nie lało - mówił nam Stanisław z Walkoszy.

Na szlakach wciąż widać ludzi, którzy wchodzą na szczyt nieprzygotowani - w japonkach, bez mapy, a nawet wody. W te wakacje TOPR już kilkadziesiąt razy ratował nieodpowiedzialnych turystów, którzy zabłądzili w górach lub zastała ich burza.

Niedawno w internecie furorę robił wpis turysty, który zabłądził schodząc z Rysów i znalazł się po słowackiej stronie gór. Za swój błąd obwiniał Tatrzański Park Narodowy, twierdząc, że szlaki były źle oznakowane. Zapowiedział, że będzie domagał się od TPN odszkodowania. Na straszeniu się skończyło. - Nie mamy wniosku o odszkodowanie z jakim miałby się zwrócić do nas ten domniemany turysta - mówi Paulina Kołodziejska z TPN.

Zainteresowanie Podhalem i Tatrami jest olbrzymie. W poprzednim roku liczba turystów wyniosła 3,8 mln! Długo utrzymujący się śnieg zimą i doskonałe warunki latem mogą sprawić, że i ten rekord zostanie pobity.

Rozrywka i historia

Hitem turystycznym jest też Energylandia. - W Polsce nie ma większego skupiska parków rozrywki niż Zator - twierdzi prof. Kruczek. - Tamtejsi mieszkańcy zaczynają jednak odczuwać ruch turystyczny - są problemy choćby z zaparkowaniem samochodu.

W Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu przekroczona została liczba 2 mln turystów rocznie. Ale i tam są kłopoty - turyści malują po murach lub kradną eksponaty.

25 lipca wielicka Kopalnia Soli powitała milionowego gościa w tym roku. - Dzięki turystom możemy realizować działania zabezpieczające, służące ochronie i zachowaniu zabytku - podkreśla Zbigniew Zarębski, szef wielickiej kopalni.

Małgorzata Jantos, krakowska radna, zaproponowała ostatnio, by wprowadzić bilet wstępu do centrum miasta dla turystów. Miałoby to rozwiązać problem jednodniowych odwiedzających i przyciągnąć tzw. turystów premium, czyli nastawionych na dłuższy pobyt.

- Stratedzy mówią, że żeby nieco zmniejszyć ruch turystyczny w centrum miasta, trzeba tworzyć nowe atrakcje z dala od Rynku czy Kazimierza - podkreśla prof. Kruczek. - Ale to bardzo trudne, bo gdy ktoś „wpada” do Krakowa na jeden dzień, to główną atrakcją dla niego jest królewski szlak. - Turyści nie zważają na pogodę i nie przejmują się kataklizmami - na przykład suszą - dodaje.

Wygląda więc na to, że do turystów trzeba się po prostu przyzwyczaić. Tym bardziej, że z roku na rok będzie ich przybywać.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tłumy turystów w Małopolsce to zysk, ale również kłopoty - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto