Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tłok i nieuwaga

rap
W pewnym momencie ratownicy na Długiej Polanie mieli aż dwoje poważnie kontuzjowanych narciarzy<p>
Fot. Piotr RAYSKI-PAWLIK
W pewnym momencie ratownicy na Długiej Polanie mieli aż dwoje poważnie kontuzjowanych narciarzy<p> Fot. Piotr RAYSKI-PAWLIK
Takiej soboty nowotarscy goprowcy się nie spodziewali. Oprócz drobnych interwencji na Długiej Polanie zdarzyły się trzy wypadki wymagające przewiezienia poszkodowanych do szpitala.

Takiej soboty nowotarscy goprowcy się nie spodziewali. Oprócz drobnych interwencji na Długiej Polanie zdarzyły się trzy wypadki wymagające przewiezienia poszkodowanych do szpitala. Koledzy na innych wyciągach też nie próżnowali. Do bardzo poważnego wypadku doszło w Spytkowicach.

Pierwsza drobna interwencja nie wróżyła nic złego - studentka o wschodnich rysach pojawiła się na dyżurce ze złamanym paznokciem i odnowioną kontuzją kciuka. - To typowe na snowboardzoe - skwitowali dyżurni ratownicy. Dziewczyna zresztą za chwilę znów jeździła na desce. Jednak za chwilę wróciła - przyprowadziła ze sobą kolegę, także snowboardzistę, w którego wjechał narciarz. Narciarzowi nic się nie stało, ale snowboardzista miał wybity bark. Goprowcy po założeniu opatrunku Dessaulta zawieźli chłopaka na izbę przyjęć nowotarskiego szpitala.

Ledwie ratowniczy nissan wrócił na dyżurkę, do ratowników zgłosiła się kobieta z informacją, że na środku stoku mały chłopczyk leży i nie chce wstać z powodu błou w lewej nodze. Na ratowników czekała już przy nim młoda narciarka, która następnie zawiadomiła przez radiowęzeł matkę chłopca. Okazało się że 10-letni Rafał nie zawuażył uskoku na trasie i po mimowolnym skoku przewrócił się. Dzielnie zniósł zabiegi ratowników przy zwożeniu go do dyżurki.

- A myśmy byli szybsi! - usłyszeli po powrocie ,obsługujący" chłopca ratownicy od swoich kolegów, którzy pojawili się na dyżurce towarzysko, ale rychło okazało się, że muszą rozpocząć służbę. Na dole stoku kontuzji uległa także inna klientka wyciągu, tak że nagle na goprówce znalazło się dwoje poważnie poszkodowanych. Chłopca zabrał do szpitala ojciec, kobietę - wezwane pogotowie.

- Ludzi na stokach jest za dużo - komentuje nagły wzrost liczby wypadków Adam Jurczakiewicz, wieloletni prezes Podhalańskiej Grupy GOPR, obecnie instruktor służący młodszym kolegom swoim doświadczeniem. - Narciarze wykorzystują dosłownie każdy płatek śniegu, a że nie wszędzie wyciągi są w pełni zaśnieżone, to zagęszczenie jest za duże. My wychodzimy z takiego założenia, że dla bezpiecznej jazdy na jednego narciarza powinno przypadać sto metrów kwadratowych stoku, czyli ten kwadracik dziesięć na dziesięć metrów. Bo teraz już nie sprzęt jest przyczyną wypadków - ludzie mają dobry sprzęt i nie generalizująć, to jednak już nie ma wypadków spowodowanych nie wypięciem się sprzętu. Najczęściej powodem jest tłok. Jeśli dwóch ludzi zderzy się na przykład głowami, to nie ma siły, żeby nie było z tego jakiegoś nieszczęścia. Wystarczy popatrzeć - w Spytkowicach narciarz wjechał w drugiego, czekającego w kolejce i mieliśmy złamanie kości udowej, bardzo niebezpieczny uraz.

Adam Jurczakiewicz apeluje do narciarzy by podczas jazdy mieli - jak w samochodzie - oczy ,dookoła głowy". Nie trzeba zresztą daleko szukać by poznać zasady bezpiecznego poruszania się po stokach. Wystarczy zapoznać się z kodeksem narciarskim i przestrzegać go.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto