Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Technik kryminalistyki: do widoku zwłok można przywyknąć

Robert Gąsiorek
Artur Główczyk zawsze z precyzją podchodzi do zebranych śladów. Najdrobniejszy szczegół może mieć wpływ na losy śledztwa i wykrycie sprawcy. A tych namierzono dzięki niemu już bardzo wielu
Artur Główczyk zawsze z precyzją podchodzi do zebranych śladów. Najdrobniejszy szczegół może mieć wpływ na losy śledztwa i wykrycie sprawcy. A tych namierzono dzięki niemu już bardzo wielu Fot. Robert Gąsiorek
Najbardziej doświadczony w Tarnowie technik kryminalistyki zdradza tajniki swojego zawodu. To dzięki niemu udało się schwytać najokrutniejszych morderców grasujących w regionie.

Prosektorium. Chłód i grobowa cisza. Wokół leżą ciała. Nie tak Artur Główczyk z Tarnowa wyobrażał sobie pierwszy dzień w pracy. Miał wtedy 22 lata. Jego starszy kolega zabrał go ze sobą na sekcję zwłok. Po chwili wspólnego pobytu w pomieszczeniu jego partner musiał wyjść.

- Zostałem sam, ciarki chodziły mi po plecach - wspomina pan Artur. Jak sam przyznaje był to jego chrzest bojowy w policyjnej służbie.

Dzisiaj po ponad 20 latach pracy taki widok nie robi już na nim większego wrażenia. W sekcjach zwłok uczestniczył wielokrotnie. Jest teraz najbardziej doświadczonym spośród 10 funkcjonariuszy zespołu techniki kryminalistycznej w Tarnowie. Zajmował się dziesiątkami makabrycznych zbrodni. Jak sam przyznaje jest to trudna praca. Nie każdy do niej się nadaje.

- Trzeba być przede wszystkim odpornym na stres, na widok zwłok. Z czasem można przywyknąć, choć są to sprawy, których nie jest łatwo wymazać z pamięci - zaznacza aspirant sztabowy.

W pewien chłodny dzień został wezwany do jednej z podtarnowskich miejscowości. Podjechał pod dom stojący daleko od innych zabudowań. Na miejscu byli obecni jego koledzy z wydziału oraz lekarz pogotowia.

- Gdy wszedłem do środka budynku nie byłem przygotowany na taki widok - wspomina pan Artur. - Na ziemi leżała kobieta cała we krwi. W najbrutalniejszych filmach tego nawet by nie pokazali.

Dom był wychłodzony. Niska temperatura działała na korzyść policji. Dużo śladów pozostawionych na miejscu było nienaruszonych.

- Od razu stwierdziliśmy, że zabójstwa dokonano tępym narzędziem, najprawdopodobniej młotkiem. Potwierdziło się to, gdy znaleźliśmy narzędzie zbrodni w następnym pomieszczeniu - tłumaczy policjant.

Kluczowe dla sprawy okazały się odciski palców. Dzięki nim w niedługim czasie znaleziono i zatrzymano sprawcę.

- Z tego co mi wiadomo do dziś przebywa w więzieniu - mówi pan Artur.

Często bywa tak, że na miejsce zbrodni może wejść tylko technik. Dzieje się tak zazwyczaj w przypadkach, kiedy zwłoki znalezione zostają po długim czasie i są w głębokim rozkładzie. Tak było podczas oględzin miejsca zbrodni w jednym z tarnowskich bloków. Sąsiedzi zawiadomili policję, gdyż z mieszkania na ich piętrze wydobywał się fetor. Nikt też nie widział od dawna mężczyzny mieszkającego po sąsiedzku.

- Bez maski nie dało się tam pracować - przypomina sobie policjant. - Ślady po takim czasie już mogły zostać zatarte.
Wówczas do ustalenia przyczyn śmierci potrzebna jest sekcja zwłok. W tym przypadku okazało się, że doszło do zabójstwa na tle rabunkowym. Również dzięki znalezionym śladom udało się zatrzymać mordercę, którym okazał się znajomy zabitego mężczyzny.

Jak przyznaje pan Artur najcięższe dla niego są sprawy dotyczące dzieci.

- Musimy wtedy wyciszyć nasze uczucia, zmierzyć się z rodziną poszkodowanych osób, co bywa często trudne. Takie przeżycia wpływają na psychikę każdego z nas. Gdy byłem na miejscu zabójstwa dziecka pod Tarnowem, pomyślałem że to mogło spotkać także mojego malca - przyznaje policjant. - Trzeba jednak zacisnąć zęby, opanować emocje i ruszyć do roboty, żeby nie popełnić błędu i nie pominąć ani jednego śladu.

Praca, którą wykonuje na miejscu zbrodni, trwa nieraz cały dzień.

- Dzięki nowoczesnej technologii możemy ustalić sprawcę bardzo szybko. Mamy do dyspozycji bazę śladów biologicznych GENOM. W pewnej sprawie zabójstwa starszej kobiety kluczowym dowodem stał się znaleziony na miejscu zbrodni jeden włos - wyjaśnia pan Artur. - Morderstwa dokonano w brutalny sposób. Sprawca zadał swojej ofierze kilkanaście ciosów nożem. Oględziny trwały wiele godzin, ale nasze starania nie poszły na marne. W niedługim czasie morderca trafił za kratki - dodaje z dumą.

Policjanci z jego wydziału muszą zmagać się z trudnymi warunkami pracy. - Technik nie może bać się wysokości, bo nigdy nie wiadomo, gdzie przyjdzie nam zbierać ślady - podkreśla funkcjonariusz.

Sam miał kilka spraw, które wymagały od niego odwagi oraz sprawności fizycznej.

- Uczestniczyłem w oględzinach miejsca katastrofy lotniczej u podnóża Góry św. Marcina. Poszkodowani zostali w niej Tomasz Gollob, jego ojciec i kolega z drużyny - wspomina.

Samolot ze sportowcami w momencie podejścia do lądowania zahaczył o drzewo i runął na ziemię. - Kluczowe ślady znajdowały się na czubku drzewa. Musiałem skorzystać z podnośnika strażackiego. To nie był największy problem. U góry trzeba było się nagimnastykować, wychylając się z kosza, by dokładnie zbadać teren - tłumaczy.

Podobna sytuacja spotkała go na miejscu samobójstwa w Tarnowie. - Młody chłopak skoczył z komina ciepłowni. I tu znowu trzeba było zbadać miejsce skąd rzucił się mężczyzna - wyjaśnia pan Artur. Pracę należało wykonać na wierzchołku komina. Na budynku ciepłowni trwał remont. Skorzystano więc z roboczej windy zbudowanej z desek.

- Gdy wyjeżdżałem do góry, wszystko pode mną skrzypiało. No ale i w tym przypadku musiałem skupić się na sprawie - wspomina doświadczony policjant.

Metody pracy techników cały czas są udoskonalane. - Pamiętam, jak zaczynałem pracę w 1992 roku. Stosowano fotografię czarno-białą używając analogowych aparatów fotograficznych - mówi technik kryminalistyki z Tarnowa. - Badanie śladów też jest obecnie łatwiejsze. Dawniej posiadaliśmy jedynie mikroskop, a odciski palców zbierało się ręcznie przy użyciu specjalnej szyby - uśmiecha się na samo wspomnienie dawnych dziejów.

Dzisiaj do dyspozycji techników są elektroniczne live skanery, które połączone są z systemem AFIS, czyli bazą śladów daktyloskopijnych. Każdy przestępca zarejestrowany jest w systemie, dzięki czemu łatwo udowodnić mu kolejny występek.
Asp. sztab. Artur Główczyk jest już weteranem w swoim fachu. Stał się wzorem dla swoich młodszych kolegów. Jak sam mówi, nie spieszy mu się do emerytury, bo po prostu... lubi to, co robi.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto