Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ta sytuacja nie może zaważyć na polsko-ukraińskiej relacji". Rozmowa z Marcinem Ogdowskim, komentatorem wojny na Ukrainie

Aleksandra Łabędź
Aleksandra Łabędź
Marcin Ogdowski, dziennikarz, twórca bloga bezkamuflazu.pl, komentator wojny rosyjsko-ukraińskiej, a także były korespondent wojenny
Marcin Ogdowski, dziennikarz, twórca bloga bezkamuflazu.pl, komentator wojny rosyjsko-ukraińskiej, a także były korespondent wojenny arch. prywatne
Kolejnego dnia po uderzeniu rakiety w Przewodowie w powiecie hrubieszowskim, czego skutkiem była śmierć dwóch obywateli Polski, wszyscy zadają sobie jedno pytanie – czy jesteśmy bezpieczni? Wiele na to wskazuję, że nie była to rakieta rosyjska, a pocisk antyrakietowy, który miał uderzyć w rosyjską rakietę. Rozmawiamy z Marcinem Ogdowskim, dziennikarzem, twórcą bloga bezkamuflazu.pl, komentatorem wojny rosyjsko-ukraińskiej, a także byłym korespondentem wojennym. „Ostatecznie wina i tak spoczywa na Rosjanach. Ukraińcy by tej antyrakiety nie wystrzelili, gdyby nie musieli” – mówi nam ekspert.

Pierwsze i kluczowe pytanie, które nasuwa się chyba każdemu. Czy możemy czuć się bezpiecznie?

- Nie powinniśmy bać się wojny, to na pewno. W tym incydencie nie mamy do czynienia z celowymi działaniami. Zarówno jeśli mówimy o scenariuszu, w którym przyleciała do nas rosyjska rakieta (co ostatecznie zostało wykluczone), jak i w sytuacji upadku ukraińskiej antyrakiety, wystrzelonej wcześniej do rosyjskiego celu, rosyjskiej rakiety. Fakt, iż ukraiński pocisk chybił, poleciał dalej i wybuchł na naszym terytorium, to pech, nie casus belli.

Co więcej wiemy na temat tej antyrakiety?

- To S-300, wyprodukowana jeszcze w czasach ZSRR. Mimo dostaw zachodniego sprzętu, to wciąż podstawowy system ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Niezły, ale – zapewne z uwagi na wiek – bywa zawodny. Ten konkretny pocisk miał najpewniej trafić rosyjską rakietę zmierzającą w kierunku Lwowa. Gdy antyrakieta chybia – co nie jest jakąś nadzwyczajną sytuacją – leci dalej aż do momentu, w których zadziała tzw. samolikwidator. Chodzi o to, by „przestrzelony” pocisk nie trafił w jakiś przypadkowy cel. W tym przypadku mechanizm samolikwidacji albo nie zadziałał, albo doszło do tego już nad terytorium Polski. W efekcie bezpośredniego trafienia lub wtórnego wybuchu wywołanego przez spadające szczątki, doszło do śmierci dwóch naszych obywateli. Mamy tu zatem całą serię niefortunnych zdarzeń.

O jakich krokach naszego rządu powinniśmy rozmawiać w tym momencie?

- O takich, które nie powinny wpływać na dotychczasowy charakter polsko-ukraińskich relacji. To Kreml ma na rękach krew polskich obywateli, cała ta sytuacja to wina Rosjan. Ukraińcy by tej antyrakiety nie wystrzelili, nie zeszłaby z wyrzutni, gdyby nie musiała. A musiała, bo we wtorek (15 listopada) po południu mieliśmy do czynienia z kolejnym barbarzyńskim, rosyjskim atakiem rakietowym na ukraińskie miasta.

Czy Polacy to zrozumieją?

- Byłoby nieuczciwe i niezasadne, gdybyśmy winą obarczyli Ukraińców. Rząd postępuje racjonalnie – i tu jakiejś wolty się nie obawiam. Lecz jest we mnie trochę niepokoju o reakcje części naszego społeczeństwa podatnej na rosyjskie narracje. Aktywiści z tego grona już alarmują: „Patrzcie, Ukraińcy do nas strzelają!”. Liczą na wezbranie fali antyukrainizmu, o którą teraz łatwiej niż do niedawna, bo jesteśmy wojną i pomocą dla uchodźców coraz bardziej zmęczeni.

Czy to nie jest znak i czas, by świat zaczął podejmować bardziej radykalne decyzje?

- Zachód (którego jesteśmy częścią) podjął już wiele radykalnych decyzji. Proszę zobaczyć, jak od lutego zmienia się skala naszego zaangażowania w ten konflikt. Po tym incydencie powinniśmy postawić kolejny krok. Myśmy tej rakiety nie zestrzelili, bo przy 2-sekundowej obecności nad terytorium Polski, technicznie było to niewykonalne. Ale można ją było zestrzelić nad Ukrainą, kiedy jeszcze tam się znajdowała. NATO nie strzela do rosyjskich rakiet latających w ukraińskiej przestrzeni powietrznej, wychodząc z założenia, że byłoby to bardziej aktywne zaangażowanie się w wojnę. Ale czas zrewidować to założenie, choćby dlatego, by chronić polską przestrzeń powietrzną. Mam nadzieję, że tak to się skończy. Ukraińcy na pewno nie będą mieli nic przeciwko, bo to uszczelni ich parasol.

Czy granica z Ukrainą została zamknięta, oddelegowano tam więcej służb?

- Nie i nie ma takiej potrzeby. Odpowiednie służby pracują na miejscu zdarzenia – i to wystarczy. Oczywiście, podniesiono gotowość bojową części jednostek WP, w powietrzu znajduje się obecnie więcej natowskich samolotów – zwiadowczych i myśliwskich. Ale to rutynowe działania, które nie powinny niepokoić. Obecnie nie ma ryzyka rozlania się konfliktu.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Ta sytuacja nie może zaważyć na polsko-ukraińskiej relacji". Rozmowa z Marcinem Ogdowskim, komentatorem wojny na Ukrainie - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto