Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stryszów. Finał podwójnej zbrodni w krakowskim sądzie. Oskarżeni zaprzeczają zarzutom, grozi im dożywocie

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Oskarżeni w  sądzie Od lewej Tomasz N., z tyłu siedzi Mateusz R., z prawej stoi Piotr G.
Oskarżeni w sądzie Od lewej Tomasz N., z tyłu siedzi Mateusz R., z prawej stoi Piotr G. Artur Drożdżak
Kary dożywocia grożą dwóm oskarżonym, którzy odpowiadają za podwójne zabójstwo w Stryszowie koło Wadowic. Piotr G. i Mateusz R. nie przyznają się do winy. Mają też zarzut próby zabójstwa trzeciej osoby i podpalenia domu, w którym doszło do tragedii. Ich proces rozpoczął się w środę (21 września) przed Sądem Okręgowym w Krakowie.

Do tragicznych wydarzeń doszło 5 grudnia 2020 r. Dwaj główni sprawcy to 34-letni Mateusz R. już karany ślusarz, żonaty, ojciec małego dziecka oraz 32-letni Piotr G., też już z kryminalną kartą, kawaler z Andrychowa. Obaj nie przyznają się do winy, odmawiają składania wyjaśnień, w aresztach pozostają od maja 2021 r. gdy wpadli w ręce policji w Holandii, gdzie się schronili po zbrodni.

- Nie przyznaję się do zarzutów, odmawiam wyjaśnień i odpowiedzi na pytania - obaj z byli zgodni na sali rozpraw.

Trzeci z mężczyzn Tomasz N. tłumaczy się z posiadania porcji narkotyków i utrudniania śledztwa, czyli pomocy jakiej udzielił współoskarżonym, gdy wywiózł ich autem do Holandii. Ten 30-letni mechanik samochodowy dał zbiegom swoją komórkę, udostępnił konto na Facebooku oraz podwiózł do Rotterdamu w Holandii, gdzie przebywał od jakiegoś czasu brat Mateusza R., Patryk.

- Częściowo przyznaję się do winy, czyli do narkotyków. Zostawił je u mnie nieżyjący już kolega – wyjaśniał.

Opowiadał, że Mateusz R. to jego przyjaciel od 10-15 lat i dlatego zgodził się go podwieźć do Holandii razem z Piotrem G. Dał im swój telefon, bo w swoich komórkach nie posiadali internetu.

- Mateusz mówił, że jedzie do pracy za granicę, dlatego podwiozłem go do przebywającego tam od dłuższego czasu jego brata. Oskarżony twierdzi, że nie miał pojęcia, że jego przyjaciel z kolegą są ścigani przez policje.

- O całej sytuacji dowiedziałem się już po powrocie do kraju. Oddałem wtedy policji swój telefon, w którym była historia połączeń i miejsca w Holandii, do którego zmierzaliśmy - mówił. Składając zeznania był wyraźnie zdenerwowany, ważył słowa i mówił ledwie słyszalnym głosem.

Głównym sprawcom śledczy z Wadowic zarzucają dokonanie dwóch zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. Opis zbrodni może mrozić krew w żyłach. Z sobie wiadomego powodu 5 grudnia 2020 r. Mateusz R i Piotr G. zjawili się w domu Henryka G. w Stryszowie. Byli pod wpływem alkoholu i narkotyków. Zaatakowali gospodarza, bili go, kopali, zadawali uderzenia nogą od krzesła i butelką, aż połamali mu żebra i nos.

Gdy do tego domu, w odwiedziny do wujka, zajrzał Konrad G. jego także poturbowali, związali i dręczyli.

- Wyskakuj ze wszystkiego, co masz, już stąd nie wyjdziesz - rzucił jeden z nich i odebrał pokrzywdzonemu telefon i portfel. Zjawiła się też Małgorzata G., matka Konrada, ale padła nieprzytomna po wejściu do środka domu uderzona w głowę przez jednego z napastników. Sprawcy domagali się pieniędzy i stawali się coraz bardziej brutalni.

Konrada G. poranili nożami, związali kablem, w końcu postanowili, że wszystko spalą. Pobitych oblali farbą, zebrali papiery w kuchni i podłożyli ogień.

Byli przekonani, że Konrad G. już nie żyje, bo widzieli, że płomienie objęły jego rękę i mężczyzna ani drgnął. Faktycznie tylko udawał martwego. Po wyjściu bandytów próbował uratować bliskich i wyciągnąć ich z płonącego budynku, ale nie dał rady. Wyswobodził się z więzów, wyskoczył przez okno i wezwał pomoc. Strażacy przyjechali szybko, ale Małgorzata G. i Henryk G. już zmarli zatruci tlenkiem węgla. Konrad G. doznał poparzeń i teraz ma blizny na ciele.

Po wyjściu z płonącego domu bandyci zadzwonili do znajomego, by ich odwiózł do Wadowic, a tam go sterroryzowali przykładając mu jakiś przedmiot do głowy, mężczyzna myślał, że to pistolet i oddał pod przymusem mężczyznom swoje auto warte 20 tys. zł.

Tym pojazdem dotarli na Śląsk do Tomasza N., który udzielił im schronienia, dał ubrania, umożliwił umycie się. Dał też komórkę i dostęp do konta na FB, po czym odwiózł swoim samochodem do Holandii.

Po ucieczce za podejrzanymi rozesłano Europejski Nakaz Aresztowania. Obaj wpadli przez przypadek, bo było podejrzenie, że popełnili inne przestępstwo w Holandii. Po ekstradycji wrócili do Polski w kajdankach.

Sąd w środę przedłużył areszty głównym oskarżonym do 30 stycznia 2023 r. Tomasz N. odpowiada z wolnej stopy. Kolejna rozprawa w październiku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stryszów. Finał podwójnej zbrodni w krakowskim sądzie. Oskarżeni zaprzeczają zarzutom, grozi im dożywocie - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto