Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Straciła mieszkanie w Krakowie, gdy padła ofiarą oszusta. Mężczyzna ma jej oddać 195 tys. zł i do odsiadki 2 lata

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Bartłomiej M. ma oddać 195 tys. zł oszukanej kobiecie i do odsiadki 2 lata więzienia
Bartłomiej M. ma oddać 195 tys. zł oszukanej kobiecie i do odsiadki 2 lata więzienia archiwum
Krakowski sąd uznał, że oskarżony Bartłomiej M. trafi na 2 lata za kratki za oszukanie kobiety, którą rozkochał do szaleństwa. Ma jej też oddać 195 tys. zł. Współoskarżony Tomasz M. został uniewinniony. To już drugi proces w tej sprawie.

FLESZ - Szczepienie przeciw Covid-19, dostaniemy wolne w pracy?

Bożena z dwójką dzieci miała mieszkanie w Nowej Hucie. Żyła z nimi też jej matka Grażyna, która miała dożywocie prawo użytkowania w tym lokalu. Na swoje nieszczęście Bożena poznała Bartka i zacieśnili znajomość. Opowiadał o prowadzeniu firmy i kłopotach, w które wpadł, gdy jego pracownik zaciągnął kredyt i teraz on, Bartek musi ponosić tego konsekwencje. Poprosił Bożenę, by mu pomogła, ale mimo starań nie udało się jej wziąć kredytu i uratować ukochanego.

Bartek rzucił więc inny pomysł, czyli wzięcia pożyczki pod zastaw mieszkania Bożeny. Dała mu dokumentację lokalu. Z papierami trafił do Tomka, który był skłonny dać 50 tys. zł za prawo do tego mieszkania. Bartek zaczął urabiać Bożenę, by się zgodziła na transakcję, czyli pozorną sprzedaż jej mieszkania. Ukrytym sensem tej operacji finansowych była pożyczka dla Bartka. We troje pojawili się u notariusza, ale Tomek wziął ze sobą dziadka Mariana T., pana w wieku 84 lat, który miał być ostatecznym nabywcą mieszkania za 150 tys. zł. Bożenę zdziwiła ta trzykrotnie wyższa kwota, ale Bartek tłumaczył jej, że zawyżenie wartości potrzebne jest dla fiskusa.

Tomek dał kobiecie 50 tys. zł przed podpisaniem umowy notarialnej i Bożena i była przekonana, że szybko odzyska prawo do lokalu, gdy jej partner odkuje się finansowo. Wzięła dla siebie 1000 zł z otrzymanej kwoty, a resztę, czyli 48 900 tys. jako pożyczkę dała Bartkowi. Miał je oddać w ciągu 2 tygodni, ale on przepadł bez śladu i zerwał kontakt.

Nie zniknął za to Tomek, który już dwa dni po wizycie u notariusza zaczął domagać się od Bożeny opuszczenia mieszkania. Co więcej twierdził, że Bożena dostała do ręki 50 tys. zł, a kolejne 100 tys. zł dał już bezpośrednio Bartkowi.
Domagał się, by się wymeldowała, a jej matka zrzekła prawa dożywocia. Groził, że dokwateruje Ukraińców i inne uciążliwe osoby które zmuszą Bożenę do wyprowadzki. Kobieta znalazła się matni. Bez pieniędzy za sprzedane mieszkanie, bez dachu nad głową, bez Bartka, który zniknął gdzieś z jej funduszami. Wyprowadziła się w końcu, a jej matka za 75 tys. zł zgodziła się na wykreślenie prawa dożywocia. Dokument podpisano u notariusza i Tomek dał tę kwotę matce Bożeny we wrześniu 2015 r.

Tydzień później na portalu internetowym ukazało się ogłoszenie o możliwości sprzedaży tego mieszkania za 215 tys. zł. Lokal kupił obywatel Ukrainy i dał za nie ostatecznie 210 tys. zł.

Bożena, by się gdzieś podziać z rodziną, zaczęła wynajmować kawalerki za 800 - 1000 zł miesięcznie. Wydała na ten cel już ponad 44 tys. zł.

Po wpadce Bartłomiej M. przyznał się do winy, czyli do wprowadzenia w błąd Bożeny co do zamiaru zwrotnego przeniesienia prawa do lokalu oraz co do zamiaru zwrotu pożyczki, czyli części pieniędzy ze sprzedaży mieszkania. Zaprzeczył, by Tomek wręczył 100 tys. zł za lokal.

W sprawie były dwie wykluczające się wersje Bartka i Tomka. Ten pierwszy przyznał się do winy, ale kreował się na ofiarę Tomka i podkreślał, że nie nie odniósł żadnej korzyści. Z kolei Tomek lansował tezę, że był uczciwym nabywca nieruchomości po atrakcyjnej cenie, który nawet próbował pomóc Bożenie w rozliczeniu się z oszustem, czyli z Bartkiem.

Zdaniem sądu popełnienie przestępstwa przez jednego nie mogło się odbyć bez świadomej współpracy drugiego z oskarżonych i obaj dopuścili się oszustwa, działali umyślnie, w sposób przemyślany, a kobieta straciła mieszkanie. Bartłomiejowi M. wymierzył sąd karę 3 lat i 3 miesięcy więzienia., a Tomaszowi M. 2 lat pozbawienia wolności Obaj mieli naprawić szkodę kobiecie. Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił ten wyrok i teraz zapadło drugie rozstrzygnięcie. Zdaniem sądu tylko Bartłomiej M. jest winny oszustwa i stąd kara 2 lat pozbawienia wolności i zwrot kobiecie 195 tys. zł. Ten wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Straciła mieszkanie w Krakowie, gdy padła ofiarą oszusta. Mężczyzna ma jej oddać 195 tys. zł i do odsiadki 2 lata - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto