Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spór o betonozę w Krakowie. Zieleń nie musi przegrywać z koniecznością zaspokojenia głodu mieszkań, dróg i parkingów. Zapraszamy do debaty

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
W kwestii braku aktualnej koncepcji dalszej zabudowy Krakowa i pilnej potrzeby jej stworzenia z aktywistami ruchów miejskich i architektami zgadzają się działacze najważniejszych organizacji deweloperskich pod Wawelem.
W kwestii braku aktualnej koncepcji dalszej zabudowy Krakowa i pilnej potrzeby jej stworzenia z aktywistami ruchów miejskich i architektami zgadzają się działacze najważniejszych organizacji deweloperskich pod Wawelem. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Aktywiści ruchów miejskich przekonują, że w Krakowie są co najmniej dwa środowiska zainteresowane betonozą: ludzie kupujący kolejne mieszkania nie dla siebie, lecz zysków, oraz grupa deweloperów sprzedających większość lokali takim inwestorom. – Tego typu nabywca nie zwraca uwagi na otoczenie, zieleń. Liczy się cena. No i mamy gotowe koło napędowe betonozy - diagnozuje Magdalena Milert z Klubu Jagiellońskiego. Zarzuca władzom miasta "brak całościowej wizji dalszej zabudowy", przez co "inwestorzy, w tym deweloperzy, betonują Kraków w majestacie uchwalonych niegdyś planów, w sprzeczności z oczekiwaniami wielu mieszkańców i nowymi trendami". Co ciekawe, w kwestii braku aktualnej koncepcji dalszej zabudowy Krakowa i pilnej potrzeby jej stworzenia zgadzają się z nią liderzy dwóch najważniejszych organizacji deweloperskich pod Wawelem. Natomiast całkowicie odrzucają oni tezę o betonozie. Zdecydowanie odpierają też zarzut, że Kraków stał się „miastem deweloperów”.

FLESZ - Telefon na 7 lat?

od 16 lat

Brak całościowej wizji rozwoju Krakowa oraz fakt, że uchwalone kiedyś plany zagospodarowania wydają się przestarzałe, sprawia, iż miasto pada ofiarą betonozy powodującej liczne napięcia i konflikty – uważa architektka Magdalena Milert, członkini fundacji LAB60+ i zespołu miejskiego w krakowskim Klubie Jagiellońskim.

– Betonowanie miasta odbywa się w ramach obowiązującego prawa, w tym planów, które ktoś przecież w imieniu mieszkańców kiedyś uchwalił. Brakuje dyskusji, czego ci mieszkańcy tak naprawdę dzisiaj chcą i jakie są ich realne potrzeby. Z jednej strony mówi się o wielkim deficycie mieszkań, dróg i parkingów, a z drugiej badania opinii wskazują, że większość mieszkańców pragnie więcej zieleni

– opisuje ekspertka.

Aktywiści ruchów miejskich przekonują, że w Krakowie są co najmniej dwa środowiska zainteresowane betonozą: ludzie kupujących kolejne mieszkania nie dla siebie, lecz zysków, oraz grupa deweloperów sprzedających większość lokali takim inwestorom. – Tego typu nabywca nie zwraca uwagi na otoczenie, zieleń. Liczy się cena. No i mamy gotowe koło napędowe betonozy - diagnozuje Magdalena Milert.

Co ciekawe, w kwestii braku aktualnej koncepcji dalszej zabudowy Krakowa i pilnej potrzeby jej stworzenia zgadzają się z nią liderzy dwóch najważniejszych organizacji deweloperskich pod Wawelem.

– W poważnych europejskich miastach takie koncepcje – w formie konkretnych planów na co najmniej 30-40 lat – dawno istnieją. Dlatego wzywamy władze Krakowa do rzeczowej publicznej debaty i wypracowania nowej polityki zabudowy z uwzględnieniem nie tylko naszych postulatów, ale przede wszystkim głosu ruchów i stowarzyszeń miejskich. On jest dla nas niezwykle ważny, bo przecież budujemy dla ludzi

– podkreśla Marek Bolek, prezes Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań.

- Deweloper też człowiek! Kocham Kraków, też tu mieszkam, też chcę mieć zieleń, park, chcę mieć gdzie wyjść z dzieckiem, psem, odetchnąć i poruszać się w atrakcyjnej, przyjaznej ludziom przestrzeni

– zapewnia Małgorzata Nowodworska, prezes krakowskiego oddziału Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Jej zdaniem dyskusja na temat kierunków dalszej zabudowy Krakowa jest dziś „absolutnie niezbędna”. Natomiast całkowicie nie zgadza się z tezą, że mamy pod Wawelem do czynienia z betonozą. Zdecydowanie odpiera też zarzut, że Kraków stał się „miastem deweloperów”.

- O rzekomej betonozie w Krakowie najwięcej mają do powiedzenia ci, którym przeszkadzają trasy rowerowe i nie przesiadają się z aut na rowery – ocenia prezeska oddziału PZFD.

Architektka: betonoza zemści się na wszystkich krakowianach. To upały, powodzie, brak tlenu

– Betonoza w Krakowie stała się faktem, bo władze samorządowe, czyli zarówno kolejne rady miasta, jak i ekipy prezydenckie, a nawet planiści nie mają całościowej koncepcji tego, co i jak można, a czego nie można zabudować – uwzględniającej współczesne trendy, potrzeby środowiskowe oraz sprzeczne często oczekiwania różnych grup krakowian – przekonuje architektka Magdalena Milert, członkini zespołu miejskiego w krakowskim Klubie Jagiellońskim.

Wedle jej obserwacji, w obecnych realiach architekci nie mogą realizować swych zielonych wizji, bo „stali się kreślarzami deweloperów”, a ci zainteresowani są jak najbardziej efektywną, czyli przeważnie maksymalnie gęstą zabudową. – Jeśli nie otrzymają od architekta tego, czego oczekują, idą do innego biura. To poniekąd zrozumiałe, bo takie wyznaczono im zasady gry. Tylko decydenci – na poziomie miasta, ale i państwa – mogą je zmienić – podkreśla architektka.

Jej zdaniem, podstawowym błędem władz miasta było dopuszczenie do zagęszczania zabudowy w centrum oraz jej rozlania na Zabłocie (ustanowienie zabudowy śródmiejskiej). - Kraków, jak sporo miast na Zachodzie, powinien się w centrum trzymać historycznej zabudowy, a resztę terenów przeznaczyć pod zieleń. Natomiast w pozostałej części, a zwłaszcza w nowopowstających dzielnicach miasta, powinno być w planach wymagane wyznaczanie odpowiednich odstępów między budynkami i osiedlami, służące nie tylko zazielenianiu i przewietrzaniu metropolii, ale i retencjonowaniu wody oraz ochronie przez lokalnymi podtopieniami, które w ostatnim czasie tak silnie trapią polskie miasta, w tym Kraków – wyjaśnia ekspertka.

Przekonuje, że brak myślenia o tym będzie się coraz bardziej mścić na mieszkańcach, bo ekstremalne zjawiska pogodowe nasilają się w całej Europie. Już teraz mamy problem, bo Kraków stał się jedną z najgorętszych w Polsce „wysp ciepła”, a jednocześnie nie radzi sobie z nadmiarem wody w przypadku gwałtownych opadów. – Rozbudowywanie kanalizacji to droga donikąd. Z doświadczeń innych krajów wynika jednoznacznie, że o wiele skuteczniejsze jest realizowanie koncepcji tzw. „miasta gąbki”, które wchłania nadmiar wody i zachowuje ją na czas suszy. Równie przekonujące są tu ostatnie doświadczenia Gdańska: obronił w ten sposób przez kataklizmem osiedla, które były dotąd notorycznie zalewane. W Krakowie mamy świetny przykład terenów wokół Tauron Areny. Koncepcja „miasta gąbki” wymaga jednak wydzielenia odpowiedniej liczby właściwie urządzonych terenów zielonych – tłumaczy Magdalena Milert.

Problemem jest też to, że wśród klientów krakowskich deweloperów przeważają dziś inwestorzy kupujący mieszkania nie dla siebie, lecz pod inwestycje, czyli dla przyszłych zysków. Część deweloperów przyznaje, że buduje dla takich inwestorów nawet całe bloki. A tacy nabywcy przeważnie nie przejmują się otoczeniem (to będzie dopiero problem przyszłych lokatorów) – głównym czynnikiem dla nich jest cena i potencjał jej wzrostu w najbliższych latach.

Wszyscy działają tutaj w zgodzie z prawem – i zdrowym rozsądkiem. Zakup mieszkania wydaje się lepszą inwestycją niż ulokowanie pieniędzy na koncie. Polski rząd nie zdecydował się przy tym na wprowadzenie opłat adiecenckich (za posiadanie kolejnych lokali, poza własnym domem), które zniechęciłyby do takich masowych zakupów. W efekcie szybko rosną ceny mieszkań, a jednocześnie potrzeby mieszkaniowe tysięcy krakowian pozostają niezaspokojone.

Deweloperzy: Zieleń kontra proza życia. Wolisz mieć mieszkanie i parking czy TO drzewo

- My jesteśmy tylko jednym podmiotów wpływających na kształtowanie ładu przestrzennego, w tym zabudowę – i to nie kluczowym. O wiele większy wpływ na ten ład mają choćby wybrani przez mieszkańców radni. Inwestycje mieszkaniowe nie powstają w oparciu o nasze widzimisię, tylko wizję zapisaną w planach miejscowych i decyzjach o warunkach zabudowy

– mówi Małgorzata Nowodworska, prezes krakowskiego oddziału Polskiego Związku Firm Deweloperskich,

- Przecież wszystko, co budujemy, ma oparcie w obowiązujących przepisach, czyli przede wszystkim w
planach miejscowych uchwalonych przez radnych. Zabudowa każdego metra, każda wycinka drzew i każde nasadzenie drzew musi wynikać z planu i zatwierdzonego przez urząd projektu budowlanego

– wtóruje jej Marek Bolek, prezes Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań.

Deweloperzy mówią zgodnie, że borykają się w Krakowie z dwoma podstawowymi problemami. Pierwszym jest chroniczny brak gruntów pod zabudowę, co wywindowało ceny za metr do absurdalnych poziomów; średni wzrost rok do roku sięgnął 17 proc., ale są lokalizacje, gdzie było to kilkaset procent i cena za metr gołej ziemi sięgnęła… kilkunastu tysięcy zł. Drugim problemem jest ślimacze tempo uzyskiwania pozwoleń i uzgodnień (zwłaszcza przyłączy mediów, ale i infrastruktury towarzyszącej, w tym dróg); sprawy ciągną się po kilkanaście miesięcy, co winduje koszty biznesu – i oferowanych mieszkań.

Małgorzata Nowodworska zwraca uwagę, że w ostatnich latach preferencje krakowian mocno się zmieniły. Kiedyś dla przeciętnej rodziny 2+2 standardem było lokum 60-metrowe. Dziś jest to raczej 100 m kw. Zmiana dotyczy również całego otoczenia: wokół bloku ma być zielono, przestrzeń musi być atrakcyjnie urządzona.

Marek Bolek dodaje, że głosiciele tezy o betonozie rzadko stawiają się w roli nabywców lokali i mieszkańców. – A warto to robić, bo wychodzi wtedy cała proza życia. Np. czy w trakcie budowy nowego bloku zostawić starodrzew? Odpowiedź wydaje się prosta: zostawić. Ale postawmy to pytanie inaczej: czy wspólnota mieszkańców, którzy zamieszkają w tym bloku, zechce pokrywać koszty utrzymania tego starodrzewu w kolejnych latach? Bo to będzie jej problem. No i czy ktoś, kto zamieszka na parterze, jest zainteresowany tym, by stare drzewa zabierały mu słońce, czy też wolałby je nieco przyciąć? Jego interes bywa sprzeczny z interesem mieszkańców z wyższych pięter. A mówimy tu o źródle potencjalnych konfliktów w jednym tylko bloku. I my – realizując potrzeby ludzi - staramy się wyważyć takie racje – opisuje Marek Bolek.

- O rzekomej betonozie w Krakowie najwięcej mają do powiedzenia ci, którym przeszkadzają trasy rowerowe i nie przesiadają się z aut na rowery. Tu potrzeba spójności w przekazie. Ludzie twierdzący, że miasto jest zabetonowane i potrzeba więcej zieleni, zaraz potem przyznają, że potrzebują parkingów dla swych samochodów (a w Krakowie jest 685 aut na tysiąc mieszkańców, dwa razy więcej niż w Wiedniu czy Berlinie) i chcą tymi samochodami wszędzie dojechać. Równocześnie na jedno budowane pod Wawelem mieszkanie przypada stu potrzebujących, czyli mamy ewidentny głód mieszkań. I on zaspokajany jest w ponad 90 procentach przez deweloperów. Apeluję zatem, by w całej tej debacie nie posługiwać się nośnymi hasłami, jak „betonoza”, tylko danymi i faktami

– mówi Małgorzata Nowodworska.

Jaj zdaniem, głównym źródłem napięć i konfliktów wokół zabudowy w mieście jest to, że w relacjach między budowniczymi domów a urzędem brakowało dotąd najważniejszego ogniwa: mieszkańców. Formalnie reprezentują ich radni (uchwalające plany zagospodarowania), ale w dobie internetu i mediów społecznościowych debata publiczna i konsultacje społeczne mogłyby zyskać całkiem inny zasięg i wymiar.

- Nam, deweloperom, bardzo zależy na takiej debacie, bo chcielibyśmy się dowiedzieć, czego krakowianie najbardziej pragną i jak my, deweloperzy możemy spełnić ich oczekiwania – kwituje Małgorzata Nowodworska. Jej zdaniem, jeśli uczciwie o tym porozmawiamy, opierając się na danych i faktach, to wygrają na tym wszyscy: pragnienie zieleni nie musi bowiem przegrywać z koniecznością zaspokojenia głodu mieszkań, dróg i parkingów, wszystko to może iść ze sobą w parze.

Kraków - miasto (soczyście) zielone?

Na oficjalnej stronie krakowskiego magistratu (kraków.pl) można znaleźć wiele informacji o zielonych inicjatywach samorządu i ich efektach. Np. o tym, że na początku tego roku stolica Małopolski zajęła piąte miejsce na świecie i trzecie w Europie w rankingu najbardziej zielonych metropolii - Husqvarna Urban Green Space Index (HUGSI), stworzonym na podstawie komputerowej analizy obrazów satelitarnych. Kraków wyprzedził m.in. Stuttgart, Austin, Wurzburg, Zurych i Heidelberg, a także Wrocław (16 miejsce) i Warszawę (17). Wedle tego rankingu, na jednego krakowianina przypada ponad 207 metrów kw. terenów zielonych, czyli o 10 proc. więcej niż na mieszkańca stolicy Czech.

Magistrat chwali się, że tylko od 2015 r. miasto pozyskało 105 hektarów działek z przeznaczeniem pod zieleń za kwotę ponad 135 mln zł. „Celem Krakowa na kolejne lata jest pozyskiwanie działek z przeznaczeniem pod zieleń tam, gdzie jest jej niewiele. Założenie jest takie, by każdy krakowianin mógł znaleźć się w parku, na skwerze lub łące w krótkim czasie od wyjścia z domu czy mieszkania” – napisał magistrat w komentarzu do HUGSI. Plan zazieleniania obejmuje m.in. wysiewanie kwietnych łąk, zakładanie pasiek, wieszanie budek lęgowych, tworzenie zwierzostref oraz użytków ekologicznych. Tych ostatnich jest już w Krakowie piętnaście – zajmują blisko 145 hektarów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto