Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spacerkiem po Kurdwanowie [felieton+foto]

obserwator51
obserwator51
Są rzeczy, które drażnią. Zapewne nie tylko mnie i to nie tylko ja jestem wciąż niezadowolony. Jestem tu po to, by jako opiekun dzielnicy zwrócić uwagę czytelników MM-ki na wszelkie anomalia osiedlowe.

Kto inny dzieli się obserwacjami z osiedla Kurdwanów w swoich felietonach, jak nie obserwator51? W zasadzie ja tu jestem największym podpadziochą. To na mnie wylewają się wiadra niezadowolenia od czytelników, że znów zauważyłem jakieś negatywy, ale taki już jestem i z pewnością się nie zmienię. Na samym początku, muszę przyznać, że odrobinę lepiej zrobiło się po zamontowaniu domofonów w blokach na Kurdwanowie. Niestety, tylko odrobinę.

Zrobiło się zimno i wszyscy bezdomni, zapewne z przyzwyczajenia, stoją tłumnie u bram bloków w nadziei, że uda im się dostać do środka. Niestety, nie jest to takie proste. Niektórzy próbują wciskać klawisze domofonu z miernym skutkiem, choć są tacy lokatorzy, którzy nie pytając, kto do nich dzwoni, automatycznie zwalniają rygiel zamka elektrycznego, by postronna osoba mogła wejść do bloku.

Sam byłem świadkiem, jak obdarty, brudny i śmierdzący osobnik, z torbą reklamową w ręce, traktował klawiaturę domofonu jak pianino i próbował wygrać na niej zaczarowaną melodię, "sezamie otwórz się". Jego starania na nic się zdały i musiał odejść od bramy. Zapytałem go, a pan do kogo? - Ja do kolegi..., a k..., co nie wolno? - odpowiedział jegomość. Zapewniłem go, że żaden jego kolega w tym bloku nie mieszka, ale mogę zadzwonić po straż miejską i oni mu pomogą go odnaleźć. Ta wypowiedziana przeze mnie regułka, zadziałała jak magiczne słowo "idź stąd człowieku" i facet się ulotnił. Poszedł do sąsiedniego bloku i tam ktoś otworzył mu drzwi.

Mieszkańcy bezmyślnie naciskają przycisk zwalniający zamek, być może z niewiedzy, a inni dla świętego spokoju. Ludzie sami sobie są winni, ale nie ma na to rady, gdyż wiele osób nie rozumie skomplikowanej techniki domofonowej, a nawet nie potrafi określić, po co ją w ogóle zainstalowano. Może myślą, że to tak dla dekoracji. Dziś pod drzwiami bloku było dwóch chwiejących się "na wietrze" i też im zaproponowałem, że straż miejska zna lokatorów i oni z pewnością pomogą w odnalezieniu kolegi. Reakcja była taka sama. Poszli do sąsiedniego bloku.

O źle parkujących samochodach napisałem w poprzednim felietonie, więc nie będę już tłukł tego tematu, a zamieszczę jedynie zdjęcia. Dwie kobiety idące z wózkiem dziecięcym były zmuszone wejść na trawę, gdyż nie było innego wyjścia. Inny kierowca stwierdził, że zgodnie z kodeksem zakaz obowiązuje za znakiem, więc zaparkował sobie przed znakiem, choć w koło miejsca było sporo, by zaparkować. Inny, jadąc po ulicy Wysłouchów stwierdził, że najlepiej będzie mu na trawniku, więc zaparkował swoją furgonetkę i włączył światła awaryjne.

To jakaś plaga wiecznie psujących się nowych samochodów. Można je spotkać nie tylko na Kurdwanowie, ale również w całym mieście. Gdy tylko znak wskazuje na zakaz zatrzymywania się i postoju, włączają światła awaryjne i myślą, że są zwolnieni od odpowiedzialności karnej. To prawdziwa plaga, która paraliżuje ruch w centrum oraz wszędzie tam, gdzie tylko są te znaki zakazu.

Innym utrudnieniem jest parkowanie samochodów pod oknami lokatorów. Przy ulicy Halszki 1 wiecznie ktoś parkuje pod oknami, blokując możliwość przejazdu nie tylko większych gabarytowo samochodów, ale również dojazd straży pożarnej do ewentualnego pożaru, czy samochodów MPO. Pod tym blokiem na Halszki był kiedyś znak zakazu zatrzymywania się i postoju, lecz ktoś, dla kogo on był niewygodny, usunął go samowolnie z chodnika.

Idąc w kierunku przychodni na Kurdwanowie, przez pozbawiony drzew park, boisko i miejsce wypoczynku mieszkańców, dochodzi się do chodniko-jezdni, która prowadzi do przedszkola. Jest tam wydeptana ścieżka, która skraca czas przejścia do lecznicy. Kiedy jest sucho, nie stwarza ona problemów, by dojść szybciej do celu. Problem zaczyna się, gdy jest po deszczu, bo wtedy ścieżka zamienia się w błotnistą trasę. Czy wydeptany teren nie daje do myślenia zarządcy terenu, że przydałby się w tym miejscu chodnik? Dlaczego wciąż musimy chodzić do kwadratu, po bezmyślnie wytyczonych ścieżkach?

Jest to chyba logiczne, że taki skrót oszczędza nasze nogi, które w swoim życiu sporo się nachodzą. Ludzie starsi, matki z dziećmi oraz inni ludzie, bardzo chętnie skorzystają ze skrótu, który naprawdę jest dużym ułatwieniem. Może zamiast trwonić pieniądze na zbytki, warto zainwestować w te kilkadziesiąt płyt chodnikowych. Jestem przekonany, że wystarczyłoby zmniejszyć ilość ogni sztucznych w dzień kurdwanowskiej jesieni, a wystarczy pieniędzy na zakup płyt na położenie chodnika.

Kto jest za, ręka do góry!






emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Parada Motocyklistów w Łodzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Spacerkiem po Kurdwanowie [felieton+foto] - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto