Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smog nad Krakowem: toksyczny pył wisi nad miastem, a kłótnie trwają

Piotr Rąpalski
Tomasz Bolt/Polskapresse
Pierwszy sukces w postaci debaty władzy wojewódzkiej z władzami Krakowa na temat smogu nad miastem szybko przekuto w niepowodzenie. Trudno inaczej nazwać seryjne wytykanie błędów i kłótnie stron, zamiast wdrożenia zakazu palenia węglem, który jest główną przyczyną wiszącego nad Krakowem toksycznego pyłu PM10. Kłótnie trwają, a krakowianie się duszą.

Dwa tygodnie temu prezydent wysłał do władz województwa pismo w tej sprawie. Wczoraj na sesji rady miasta wicemarszałek Wojciech Kozak odbił piłeczkę. - Zwracam się do prezydenta Jacka Majchrowskiego z prośbą o wprowadzenie zakazu stosowania paliw stałych na terenie Krakowa - odczytał wicemarszałek. - My możemy taką uchwałę przegłosować od zaraz, ale miasto musi określić, jak ją zrealizuje i kto będzie kontrolował przestrzeganie zakazu - dopowiedział.

- Ale przecież ustawa wyraźnie mówi, że to władze województwa mają uregulować te sprawy - odparła marszałkowi Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska UMK.

Ponadto Kozak w przypadku wprowadzenia zakazu palenia węglem domagał się stworzenia przez miasto możliwości dotowania ogrzewania u biedniejszych rodzin, które węgiel zamienią na droższy gaz, olej czy prąd. - Myślę, że potrzebowalibyśmy na to 10-20 mln zł rocznie. To się da przełknąć - uspokajał radny Bogusław Kośmider.

Z kolei przewodniczący Sejmiku województwa sugerował, aby Kraków na dotacje do wymiany pieców wydawał rocznie 30, a nie zaledwie 3 mln zł. - Bo inaczej potrwa to z 80 lat - alarmował Kazimierz Barczyk. Urząd marszałkowski wyliczył nam, że na wymianę ok. 21 tys. pieców potrzeba 340 mln zł. Wtedy zanieczyszczenie pyłem PM10 może spaść o 31 procent. Sęk w tym, że liczbę palenisk wskazał "na oko", bo urzędnicy miejscy dopiero je zliczają.

Przytyki marszałka mogła wywołać opinia prezydenta do wojewódzkiego programu ochrony środowiska na najbliższe lata. Jacek Majchrowski wytknął, że zakłada, iż powietrze w Krakowie będzie znośne dopiero w roku 2023. - Nie uwzględnia też kar grożących ze strony Unii Europejskiej - alarmuje prezydent Krakowa. A mogą one mogą sięgnąć dla Polski nawet 4 mln euro dziennie! Rząd może nakazać Krakowowi spłatę lwiej części jako głównemu trucicielowi.

- Słuchamy dwóch monologów prezydenta i marszałka, którzy przerzucają się odpowiedzialnością - komentował radny (PO) Grzegorz Stawowy, który śledził wymianę zdań.

Radni i urzędnicy prezydenta byli też w szoku kiedy z danych urzędu marszałkowskiego wyczytali, że udział samochodów w produkcji zanieczyszczeń od 2009 roku zmniejszył się z 37 procent do zaledwie 16 proc., natomiast 23 proc. smogu powoduje w Krakowie... przemysł, choć w 2009 roku był powodem zaledwie 2,3 proc. zanieczyszczeń.

- Żadna ze stron nie dokonała rzetelnej weryfikacji źródeł zanieczyszczeń. Mogły pojawić się też błędy w obliczeniach. To kolejny problem tej dyskusji - zauważył Grzegorz Stawowy.

Mimo takiego przedstawienia odegranego przez urzędników przedstawiciele Krakowskiego Alarmu Smogowego, grupy, która najmocniej domaga się walki z zanieczyszczeniami, organizując protesty w mieście i internecie, ciągle żyją nadzieją.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto