MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ślusarski cały czas dochodzi do formy

Jacek Żukowski
Andrzej Banaś
Wczoraj piłkarze Cracovii wrócili do treningów - mieli jedne zajęcia, w których uczestniczyli wszyscy piłkarze oprócz kontuzjowanego Michała Golińskiego. Dzień wcześniej, w Piekarach Śląskich, przechodzili badania wydolnościowe.

Wiadomo, że planowany pierwotnie na sobotę, a następnie na niedzielę mecz z Polonią w Bytomiu nie odbędzie się w tym terminie, stąd też krakowianie mają trochę więcej czasu na przygotowania.
Remis uzyskany w ostatnim meczu w Lubinie z Zagłębiem nie tylko polepszył ich sytuację w tabeli, bo wreszcie zapunktowali po trzech przegranych meczach z rzędu, ale też wzmocnił psychicznie.

- Zdecydowanie tak - twierdzi Bartosz Ślusarski. - Ostatnio w ogóle nam nie szło, przegrywaliśmy mecze. Przed spotkaniem w Lubinie mówiłem do kolegów, że może szczęście będzie przy nas i tak się rzeczywiście stało, bo to szczęście mieliśmy. Choć sami mieliśmy też okazję do zdobycia bramki, to kibic oglądający to spotkanie z pewnością stwierdzi, że Cracovia miała szczęście, bo Zagłębie grało lepiej.

Ślusarski przez 7,5 miesiąca leczył poważną kontuzję zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. Trener Lenczyk dał mu szansę gry w przedostatnim meczu z Jagiellonią, wpuszczając napastnika na ostatnie 20 minut. W Lubinie posłał go w bój od początku.

Przed meczem szkoleniowiec miał wątpliwości, czy napastnik będzie w stanie wytrzymać trudy całego spotkania, ale tak się ono ułożyło, że dwie zmiany były konieczne z powodu kontuzji, jakich doznali Goliński i Polczak i szkoleniowiec nie decydował się już na kolejną.

Ślusarski wytrzymał do końca, ale był potwornie zmęczony. - Tak się czułem, był to dla mnie bardzo poważny wysiłek, jakiego nie miałem od kilku miesięcy - mówi napastnik. Pierwszy raz od spotkania z Lechem Poznań Lenczyk mógł posłać w bój dwóch napastników - do osamotnionego dotychczas Matusiaka dołączył właśnie Ślusarski.

- Czy gramy jednym czy dwoma napastnikami, nie ma aż tak wielkiego znaczenia - zauważa "Ślusar". - Grunt, żeby były bramkowe sytuacje, żeby była skuteczność. Widać, że jeszcze nie doszedł do najwyższej formy, ale z każdym meczem powinno być lepiej. Zresztą w ostatnim spotkaniu miał bramkowe okazje, ale ich nie wykorzystał.

- Muszę to zrzucić na brak ogrania, bo na co innego? - stwierdza Bartosz Ślusarski. - Szkoda, że w jednej z sytuacji nie zdecydowałem się na uderzenie prawą nogą, tylko w ostatniej chwili strzeliłem lewą. Teraz tego żałuję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto