Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skok na konto wujka. W kradzież gotówki był zamieszany pracownik banku

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Dwa lata i 3 miesiące więzienia – to już prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie na Piotra S. z Nowej Huty, który zorganizował skok na pieniądze swojego wujka. Mężczyzna miał na koncie 261 tys., które wyparowały w tajemniczych okolicznościach. Oskarżony musi też oddać wujkowi 111 tys. zł. Pozostałą część muszą zwrócić pozostali skazani.

FLESZ - Żłobki tylko dla dzieci zaszczepionych. Od stycznia nowe regulacje

49-letni Piotr S. deklarował, że jest gotowy zwrócić 80 tys. zł, ale do tej pory nie wpłacił złotówki. Wymierzona mu kara jest więc adekwatna do stopnia winy - nie krył sędzia Tomasz Szymański. Fakt, że przyznał się do winy to za mało, by obniżyć mu karę. Tym bardziej, że miał już na koncie dwa inne wyroku w zawieszeniu, m.in. za kierowanie grupą przestępczą i paserstwo.

Jego ojciec i wujek nie chcieli przeciwko niemu zeznawać z uwagi na powiązania rodzinne.

W 2015 r. podczas porządkowania rzeczy wpadły Piotrowi S. w ręce dokumenty na temat rachunku bankowego wujka, czyli 64-letniego Mariana S. Była tam informacja, że upoważniony do konta jest też jego brat Antoni, czyli ojciec Piotra S. Był również wzór podpisu oraz najcenniejsza informacja, że na tym rachunku oszczędnościowym jest 261 tys. zł.

Piotr S. rozpuścił wici wśród znajomych i wówczas dobrą wiadomości przyniósł mu o 20 lat młodszy Kuba. Kiedyś pracował w banku, znał środowisko, popytał rówieśników i przez nich trafił do Tomka zatrudnionego w ING Banku Śląskim, czyli w tej placówce, w której rachunek miał Marian S.

Nie minęło wiele czasu, a Piotr S. wiedział już w jaki sposób zrealizować swój skok na kasę wujka. Dowiedział się, że z jego rachunku nie można dokonywać przelewów i wypłat. Trzeba więc było na podstawioną osobę, posługującą się danymi Mariana S., założyć w tym banku rachunek rozliczeniowo-oszczędnościowy, zamówić kartę bankomatową i uaktywnić usługę bankowości elektronicznej. By to zrobić, potrzebni byli ludzie w trudnej sytuacji finansowej lub bezdomni, którzy za marne grosze podejmą się każdego zadania. To tzw. słupy.

Realizując swój plan Piotr S. pojawił się w Sosnowcu u znajomego sprzed lat Roberta K. Zaproponował mu 20 tys. zł za znalezienie „słupów” do przekrętu bankowego. Nie krył, że potrzebuje starszego gościa, by poinstruować go, co ma powiedzieć w banku i nauczyć podpisu wujka. Wspólnik wywiązał się z zadania. Namówił 59-letniego Czesława K. do udziału w przekręcie. Zdecydował się na taki krok, bo było u niego krucho z kasą, a obiecano mu 1000 zł za przysługę. Kilka dni ćwiczył podpis Mariana S. W końcu się go nauczył.

W końcu 30 lipca 2015 r. pracownik oddziału banku w Centrum Handlowym M1 Tomasz S. poszedł na rękę przestępcom. Miał za to otrzymać 20 tys. zł, ale ostatecznie w rozliczeniach przypadła mu mniejsza kwota. Tomasz S. pomógł w zamówieniu karty bankomatowej do nowego rachunku i podpisaniu umowy na korzystanie z bankowości elektronicznej. Wskazano tan wydumany adres poczty elektronicznej i numer telefonu z którego sms-ami można potwierdzać transakcje internetowe. Pracownik banku Tomasz S. wiedział, że dokumenty podpisała i zabrała podstawiona osoba.

Robert K. zadbał też o znalezienie dwóch chętnych, którzy założą rachunki bankowe, na które wpłynie przelana kasa. Namówił również kolejnego wspólnika, by jeździł z nim do bankomatów i wypłacał pieniądze, gdy wpłynęły na założone przez przestępców konta. Wpłaty zaczęły się już trzy dni po tym, jak wyczyszczono konto Mariana S. z 261 tys. zł, które miał ze sprzedaży domu.

Marian S. omal nie dostał zawału, gdy dowiedział się, że z jego konta wyparowała fortuna. Bank ze swojej strony wszczął wewnętrzne śledztwo, którym zajęli się ludzie z departamentu przeciwdziałania oszustwom. Oni też zawiadomili policję o przestępstwie. Szybko stwierdzili, że ktoś podszył się pod Mariana S., założył na jego nazwisko inne konto, przelał tam pieniądze, a potem je wypłacił.

Gdy policjanci zorientowali się, że Piotr S. jest bratankiem pokrzywdzonego, skoncentrowali na nim swoją uwagę. Mieli nosa. Potem zaczęli wyłapywać po kolei wszystkich wspólników. W sumie za kratki trafiło 10 osób. Nie przyznawali się do winy, zaprzeczali zarzutom, ale powoli miękli, gdy przedłużała się ich odsiadka. W końcu dobrowolnie chcieli poddać się karze, ale sąd nie zgodził się na to.

W wyroku jednak przystał na propozycje kar oskarżonych. Jakub K., Grzegorz B., Rafał B, bankowiec Tomasz S., podstawiony klient Czesław K., Adam G. (słup) otrzymali kary z warunkowym zawieszeniem. Marcin T. (słup) rok pozbawienia wolności, Robert K. półtora roku bezwzględnej odsiadki i Sebastian M. (słup) 6 miesięcy więzienia i rok ograniczenia. Wszyscy mają naprawić szkodę w łącznej kwocie 150 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Skok na konto wujka. W kradzież gotówki był zamieszany pracownik banku - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto