MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

San Ziro

Jerzy Cierpiatka
Na pożegnanie Chelsea z Ligą Mistrzów był łaskaw wygłosić Jose Mourinho piramidalną bzdurę. Tę mianowicie, jakoby na Anfield Road wypadła ze stawki drużyna lepsza od "The Reds".

Na pożegnanie Chelsea z Ligą Mistrzów był łaskaw wygłosić Jose Mourinho piramidalną bzdurę. Tę mianowicie, jakoby na Anfield Road wypadła ze stawki drużyna lepsza od "The Reds". Wcześnie Portugalczyk nazwał FC Liverpool małym, w podtekście prowincjonalnym klubem. W tym programowym obrażaniu rywala aktualnie silniejszego od Chelsea poszedł Mourinho zdecydowanie za daleko. Mniej więcej przebył taki dystans, jaki pod względem strategicznym dzielił prymitywnego Józka od mądrego Rafy Beniteza. Mourinho znów niestety udowodnił, że mu brakuje klasy. Ale ona akurat ma to do siebie, że nie dotyczy prostaków. Sir Alex Ferguson z kolei zagubił się kilkadziesiąt godzin później na San Siro. Mediolański obiekt po klęsce Manchester United z AC Milan został ironicznie przemianowany przez brytyjskich komentatorów na San Zero. Czytaj San Ziro, co nader trafnie definiowało stan akcji ManU podczas środowego spektaklu. Piłkarze Fergusona nie mieli nic do gadania. Zostali upokorzeni absolutnie, ponad miarę przyzwoitości. W godzinę klęski niezmiernie zasłużony menedżer lidera Premiership skoncentrował się na wytoczeniu dział przeciwko władzom ligowym. Bo to rzekomo one właśnie utrudniły zadanie Fergusonowi. Szczerze wyznaję, iż zdecydowanie wolałbym posłuchać, co miałby Szkot do powiedzenia na zupełnie inne tematy. Czyli skandalicznych kiksów Nemanji Vidića, koślawych interwencji Gabriela Heinze, albo totalnej niemocy linii ataku, która mimo podpisania listy obecności przez Cristiano Ronaldo, Wayne'a Rooneya i Ryana Giggsa zaistniała wyłącznie w wyobraźni Sir Alexa. Nader brutalne rozwianie złudzeń Manchester United nie powinno osłabić zachwytów nad przebiegiem rywalizacji w Premiership. Ta liga wciąż pozostanie zjawiskiem tyle fascynującym, co wręcz fenomenalnym. Z drugiej strony jednak jest oczywiste, że AC Milan pozbawił Fergusona i jego ludzi nimbu. Z niemal świętych uczynił zwykłych śmiertelników, których ostatnią wolą było, aby koszmar jak najszybciej dobiegł końca. Technika strzału Kaki przy pierwszym golu - bajeczna. Współpraca Brazylijczyka z Clarence Seedorfem - optymalna. Energetyczne pokłady w organizmie Gennaro Gattuso - jakby na stałe był on podłączony do reaktora atomowego. Ta "Święta Trójca" korzystając z pomocy partnerów wyniosła AC Milan na niebiański poziom. A jednocześnie spuściła "Czerwone Diabły" w czeluście piekieł. Przy okazji została obalona inna "prawda". Ta o rzekomym ubóstwie technicznym włoskich drużyn. Otóż piłka toczyła się za sprawą milanistów jak po sznurku, Carlo Ancelotti co chwila miał autentyczne powody do wpadania w ekstazę. Owo genialne operowanie futbolówką nie uczyniło gościom żadnej krzywdy fizycznej. Natomiast musiało zdruzgotać morale drużyny, która ponoć nie załamuje się nigdy. Ponoć...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto